SPORT
[Wywiad] Jakubczyk: Brat mówi, abym dał sobie spokój. Wiele osób ociepla się Koroną, niewiele dając
Tymczasowy prezes Korony Kielce, Karol Jakubczyk, odniósł się do głośnych wydarzeń ze stadionu w Lublinie, po których fala krytyki spadła na jego brata, radnego miasta Kielce, ale także na sam klub. W rozmowe z Radiem eM Kielce przyznał również, że ciągle nie jest pewny startu w konkursie na prezesa. Wyjaśnił też,co wspólnego z klubem ma rzeczony Maciej Jakubczyk.
No to od początku, jaką funkcję w klubie pełni pan Maciej Jakubczyk i z jakiego tytułu ma, jak często się sugeruje, nieograniczony dostęp do gabinetów i pomieszczeń na stadionie?
Maciek nie pełni żadnej funkcji w klubie. Wbrew sugestiom, które gdzieś mogą się pojawiać w opinii publicznej. Maciek nie pełnił tu żadnej funkcji, nigdy nie pełnił i ze względu na wykonywaną funkcję radnego też nie będzie pełnił w przyszłości. Nie wiem, skąd w ogóle taka sugestia, że miałby mieć jakikolwiek nieograniczony dostęp do jakichkolwiek pomieszczeń, ponieważ nie ma dostępu i nie może mieć. Jak każda inna osoba, która nie jest związana z klubem i zatrudniona. Nie komentowałem tego, co się zaczęło pojawiać w internecie, ale to absurd, który zaczął rosnąć. To ja zarządzam tym klubem, to, że Maciek jest moim bratem i przyjedzie mnie odwiedzić, nie oznacza, że idzie sobie do szatni piłkarzy lub gabinetu dyrektora, no nie. Gdy przyjeżdża, jest moim gościem, ale to też są sporadyczne sytuacje. Unikamy spotkań w klubie w sprawach prywatnych, żeby później nie było niedomówień i jakichś insynuacji, które niestety się pojawiają.
Pojawiają się zarzuty, że ma wpływ na decyzje w klubie.
Maciej Jakubczyk nie ma żadnego wpływu na decyzje. Pamiętajmy jedno, że ja jestem osobą pełniącą obowiązki prezesa zarządu, Korona S.A. Odpowiadam przed radą nadzorczą, która jest najwyższym organem w tej całej strukturze. Nie mogę podjąć decyzji ad hoc, bo większość tych decyzji wymagana uchwały rady nadzorczej. Czyli jeżeli ja planuję cokolwiek, czy to zawrzeć kontrakt z piłkarzem, czy z trenerem, czy jakieś porozumienie, muszę mieć na wszystko uchwałę rady nadzorczej. Więc to też nie jest tak, że ja mam pełną autonomię. Oczywiście… w drobnych rzeczach takiej codziennej pracy tę autonomię posiadam.
Maciej Jakubczyk nigdy nie miał, nie będzie miał decyzyjności i nie pociągał za żadne sznurki i nie będzie pociągał, bo to ja ponoszę odpowiedzialność swoim majątkiem za funkcjonowanie tej spółki. Tak to wygląda, bo każdy prezes zarządu ponosi pełną odpowiedzialność swoim majątkiem. Czyli narażałbym się na jakieś straty finansowe. Nie wiem, czy ludzie chcą mnie obrazić, że jestem jakąś marionetką Maćka? To mój brat. Mamy bardzo różne charaktery. Ja bardzo lubię pracować w ciszy, zresztą charakteryzowała się tym moja kancelaria i tutaj też zawsze mówię, że po efektach ludzie będą mnie rozliczać. Nie potrzebuję teraz rozgłosu. To było widać przy rozmowach podczas zawarcia porozumienia z Kamilem Kuzerą. Podkreślam – porozumienia. Później także przy negocjacjach z kandydatami na trenera. Finalnie jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ trener Zieliński przedstawił dla nas najlepszy projekt do zrealizowania. I to są decyzje, które przecież ja podejmuję. Oddzielmy moją funkcję od życia prywatnego, ponieważ naprawdę zawsze rzetelnie wykonywałem swoją pracę i każdy, kto ze mną kiedykolwiek współpracował, myślę, że może to potwierdzić. Zresztą, gdy tu przychodziłem zastrzegłem, że żaden z polityków nie będzie próbował wywierać wpływu. Pani prezydent to zaakceptowała
Czy radny Jakubczyk pomaga w negocjowaniu umów sponsorskich?
Odróżnijmy dwie rzeczy, negocjowanie umów sponsorskich a skontaktowanie z danym podmiotem. Tu Maciej Jakubczyk działa jako mój brat, ale przede wszystkim przedsiębiorca z wieloma kontaktami. Ale pamiętajmy jedno, nikt nie może uczestniczyć w negocjowaniu kontraktu, bo w takim kontrakcie, jeżeli go negocjujemy, są klauzule poufności. Nie może negocjować ze mną ramię w ramię osoba, która nie jest pracownikiem klubu. Maciek jedynie dostarczał mi kontakty, numery, ale nie tylko on.
W ostatnich tygodniach na portalu X wielu kibiców zarzuca dziennikarzom „wynoszenie” informacji z klubu. Jednym z głównych informatorów ma być pański brat.
Ja przepraszam, od razu powiem, nie mam dostępu do Twittera, nie mam konta, nigdy nie wchodziłem na Twittera. Jedyne co posiadam, to pojedyncze zrzutu z ekranu podsyłane przez różne osoby. Ostatnio też słyszałem informację, że siedzę na Twitterze i szukam trenerów, sondując giełdę. Teraz zadaję pytanie, czy te wycieki, które się pojawiają w internecie, się potwierdzają, czy też nie i są tylko plotkami? Bo ja wiem, co się dzieje w klubie, wiem, co robimy, wiem np. z kim negocjujemy. Nie pojawiają się te informacje, z kim negocjuję w tym momencie sprzedaż w zakresie całego pakietu nazwy stadionu i miejsca na koszulkach. Ponieważ trzymam to na tyle szczelnie, jak mogę. Są natomiast sytuacje trudniejsze do „upilnowania”, jak choćby podpisanie umowy z trenerem Zielińskim – ktoś zobaczy go na korytarzu, inny nagle napisze na Twitterze. Co do Macieja Jakubczyka. Ma taki sam dostęp jak wy, dziennikarze. Nie ma informacji z pierwszej ręki.
Czy któryś z niekontrolowanych wycieków rzutował na niepowodzenie negocjacji?
Nic takiego się nie wydarzyło. Zawodników tych, których chcieliśmy, tych ściągnęliśmy. Dogrywaliśmy to razem z trenerem Kuzerą. Jeżeli chodzi o trenerów, to naprawdę uważam, że informacje bardzo długo nie wychodziły. Była nawet sytuacja, gdy my z Pawłem Tomczykiem udaliśmy się do Poznania, rozmawiać z Dawidem Szulczkiem, a gdzieś pojawiła się informacja o Częstochowie i rozmowach z trenerem Szwargą. Spotkania odbywały się także w mojej kancelarii, aby zachować szczelność.
Pora na feralną wycieczkę do Lublina i historię z loży w Arenie Lublin. Czy klub w jakikolwiek sposób pomagał panu Maciejowi w podróży?
Podróż mojego brata była całkowicie prywatna i z prywatnych pieniędzy opłacona. Wiele było także nieprzychylnych głosów – dlaczego Maciej Jakubczyk ma miejsce w loży VIP Gold na naszym stadionie? Kupił sobie bilet, który jest dużo droższy niż bilety na wszystkie inne sektory. To są najdroższe wejściówki, a przecież jako prezes klubu mógłbym zaprosić swojego brata całkowicie za darmo. On jednak był przekonany, że w ten sposób chce wesprzeć klub, bo powinniśmy zaczynać od siebie. Panie redaktorze, pan sobie nie wyobraża, ile osób chce przyjść za darmo, aby dać im coś za darmo i tak dalej.
Kto odpowiada za zarezerwowanie i obsadzenie loży na obcych stadionach?
To zazwyczaj prezes klubu decyduje. I on decyduje, z kim przyjedzie. I taka jest zasada ogólnie w całej Polsce. Teraz podczas meczu z Cracovią przyjedzie więcej osób, nie robimy problemu, zapraszamy, bo chcemy dobrze żyć z innymi klubami.
Co wydarzyło się pomiędzy bratem a prezesem Jabłońskim?
To ciężko komentować. Rozmowa pomiędzy dwoma osobami, które nie są pracownikami klubu, bo zarówno prezes Jabłoński nie jest pracownikiem klubu i Maciej Jakubczyk także. To były dwie osoby, które były tam prywatnie. Prezes wszedł, przywitał się. To może 15-20 sekund, była jakaś wymiana zdań i tyle. Ale nie słyszałem tego i nie wchodzę w to. Nie wiem, czy to jest potrzebne naszym klubowi. Tym bardziej, że z Łukaszem Jabłońskim, z Łukaszem, bo jesteśmy na „ty”, mamy dobre relacje i ja go cały czas szanuję.
Na dobrą sprawę tekst portalu Weszło mówił przede wszystkim o prowokacjach ze strony lubelskiego klubu, jednak w Kielcach opinia publiczna skupiła się tylko na sytuacji z Łukaszem Jabłońskim. To pokazuje z jak niemal pomnikową postacią mamy do czynienia. To ciężki bagaż dla jego zastępcy?
Nie, mi to nie przeszkadza. Byłoby to nieeleganckie, jakby kibice teraz przestali szanować Łukasza Jabłońskiego za tę pracę, którą wykonał. A wykonał fantastyczną pracę w Koronie przez wiele lat. Po pierwsze, też odbudował ten ruch kibicowski. Ja muszę być kontynuatorem tego, a nie traktować jako bagaż. Wszedłem na jego miejsce, co też wymusiła sytuacja. Pamiętajmy, że to nie ja chciał zdjąć z posady Łukasza, tylko on sam podał się do dymisji i pojawiła się potrzeba, aby ktoś to pociągnął. Trafiło na mnie. Zgodziłem się, co też nie było łatwą decyzją, o czym mówiłem już wielokrotnie. To jest super sprawa, że prezes, który odchodzi, jest tak szanowany.
Rozmawialiśmy dzień po wydarzeniach w Lublinie o postępach negocjacji ze sponsorami. Przekaz był optymistyczny. To była próba ocieplenia sytuacji wokół klubu czy rzeczywiście umowy potrzebują tylko podpisów? Uda się to zamknąć do końca sierpnia?
Musimy zamknąć temat jak najszybciej. Pamiętajmy, że nasze świadczenia z każdym tygodniem będą maleć. Zacząłem stawiać deadliny, bo za długo trwa analiza danych i wysyłanie. My musimy po prostu podjąć decyzję, jeżeli nie sprzedamy całości, podzielimy to na pakiety, o których mówiłem.
Brat przyznał mi, że będzie odradzał Panu start w konkursie na prezesa. Posłucha Pan?
Już powiedział, żebym sobie dał z tym spokój, bo mam wyrobione nazwisko jako adwokat w Kielcach. Moja rodzina nie jest za startem w wyborach, tylko że ja mam trochę inny charakter. Jak się za coś biorę, chcę to zrobić i na szczęście to, co ludzie wypisują i mówią, jest dla mnie drugorzędne. Oczywiście fajnie byłoby, jakby opinia publiczna była za mną, bo pracowałby się o wiele łatwiej. Wiadomo, że kibic będzie patrzył na rezultaty, wyniki, efekty pracy, ale na to jest wiele części składowych. Od pozyskania finansów, zabezpieczenia budżetu, podpisania umów z piłkarzami, trenerem, zapewnienia piłkarzom jak najlepszych warunków do pracy.
Tu mogę powiedzieć o jednym przykładzie i pozwolę sobie na prywatę, co mnie zabolało. Jest wiele osób, które ocieplały się Koroną, a to mnie boli, gdy tak naprawdę niewiele jej dają. Ja tego nie chciałem. Przyszedłem jej dać całego siebie, po to, żeby poprowadzić ten klub, żeby nawet go uratować, bo nie wiedzieliśmy, co będzie.
Wracając. Wystartuje Pan w konkursie na prezesa?
Muszę to przemyśleć. Jeszcze nie złożyłem aplikacji. Mam na to czas do 19 sierpnia. Przez parę dni będę przebywał na jedynym jak do tej pory, krótkim urlopie. Moja rodzina jest na nie, a ja mówię, że muszę coś dokończyć. Choć z drugiej strony, jeśli ktoś przyjdzie tu z dobrym pomysłem, lepszą wizją, odsunę się na drugi plan. Jeśli jednak nie będzie takiej osoby, nie zrobię tego, bo będę miał poczucie, że ja rozwalę ten klub, zostawiając go niekompetentnej osobie. To byłoby pokazanie mojej słabości. Nie róbmy też z tego czegoś pewnego, że to ja zostanę wybrany. Liczę na to, że rada nadzorcza wskaże najodpowiedniejszą kandydaturę w tym konkursie. Moją jedyną przewagą będzie wiedza na temat tego, co wydarzyło się tu w trzech ostatnich miesiącach. Nie mam na to ciśnienia. Będę zadowolony, jeżeli ktoś na mojej cegle postawi zamek.
Rozmawiał Michał Gajos.