SPORT
Lettieri: Piast zrobił nam prezent pod choinkę
Piłkarze Korony Kielce w ostatnim tegorocznym meczu zremisowali przed własną publicznością z Piastem Gliwice 1:1. Spotkanie przez większość czasu toczone było w sennym tempie. Emocje i to dużej ilości pojawiły się w samej końcówce. W 85. minucie gości na prowadzenie po „solowej” kontrze wyprowadził Konstantin Vassiljev. „Żółto-czerwoni” do remisu doprowadzili tuż przez zakończeniem regulaminowego czasu gry, kiedy potężny błąd Herberta wykorzystał Nika Kaczarawa.
Wcześniej obie drużyny miały po jednej rewelacyjnej okazji do otworzenia wyniku. W pierwszej połowie po stronie Piasta świetnego dośrodkowania z prawej strony nie wykorzystał Maciej Jankowski. Na początku drugiej dogodnych sytuacji na gola nie zamienili Nika Kaczarawa i Jacek Kiełb.
- Nie był to najlepszy mecz. Po obu zespołach było widać duże zmęczenie długą rundą. Pierwszą szansę do strzelenia gola miał Nika i Jacek. Oczekujemy od tak dobrych zawodników, że z pięciu metrów są w stanie strzelić po ziemi do bramki, a nie w górę w bramkarza. W końcówce mieliśmy dużo szczęścia. Piast przy naszym golu zrobił nam prezent pod choinkę - komentował Gino Lettieri, trener Korony.
Przed meczem sytuacja kadrowa „Żółto-czerwonych” nie była najlepsza. Decyzja o występie kilku zawodników zapadła w dniu spotkania.
- Chciałbym podziękować kilku zawodnikom. Szczególnie Kallaste, Kiełbowi, Cebuli, Jukiciowi, Aankourowi, którzy dzisiaj ryzykowali swoje zdrowie dla klubu i drużyny. Jesteśmy szczęśliwi, że nastała już przerwa. Teraz będzie czas, aby się odpowiednio zregenerować - przekonywał włoski szkoleniowiec.
- Nie jestem zadowolony, bo bardzo chcieliśmy wygrać. Patrząc na to, że przegrywaliśmy 0:1 to musimy szanować ten punkt. Znowu w tym meczu mieliśmy swoje sytuacje, ale coś nie chciało wpaść. Dobrze, że Nika dobrze odczytał to zagranie obrońcy gości i wykorzystał ten błąd - mówił kapitan Korony Radek Dejmek.
Czeski defensor tuż przed końcem fantastycznym wślizgiem zatrzymał przed strzałem Karola Angielskiego, który mógł rozstrzygnąć losy rywalizacji.
- Zdążyłem w tej sytuacji. Wcześniej, przy straconym golu zabrakło mi paru centymetrów, aby skasować piłkę przy podaniu do Vassiljeva - wyjaśniał Dejmek.
- To nie był przypadek w tych ostatnich trzech meczach byliśmy w dołku. Szczególnie pod względem fizycznym. Coś po prostu nie szło. Szkoda, że nie udało się zakończyć roku zwycięstwem, ale punkt to punkt - przekonywał Jakub Żubrowski.