SPORT
Jurecki: jeśli ktoś nie wierzy w odrobienie strat, to niech lepiej zostanie w domu
- Nastroje są bardzo dobre. Mimo tej porażki każdy ma w sobie złość. To widać na treningach. Każdy pracuje bardzo mocno, aby być jak najlepiej przygotowanym do rewanżu. Jako kapitan widzę dużo pozytywów w drużynie. Mamy olbrzymią chęć, aby pojechać tam i zrobić coś wielkiego - mówi Michał Jurecki przed drugim meczem ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Paris Saint Germain.
Kielczanie stają przed nie lada wyzwaniem. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa, aby awansować do upragnionego Final Four na trudnym terenie w Paryżu muszą odrobić sześciobramkową stratę z pierwszego spotkania.
- Kiedyś musi być ktoś pierwszy, kto to zrobi. Jako drużyna w to wierzymy. Jeśli ktoś jedzie tylko rozegrać ten mecz, to niech lepiej zostanie w domu. Lepiej zagrać w ośmiu czy sześciu. Takiej osoby w naszych szeregach jednak nie ma. Wszyscy wierzymy w sukces oraz ciężko trenujemy. Może nie są to duże obciążenia fizyczne, ale pracujemy nad taktyką, grą w ataku i obronie. Chcemy być jak najlepiej przygotowani - przekonywał Jurecki.
PGE VIVE w pierwszym meczu w Hali Legionów przegrało 28:34. Kielczanie fatalnie zaprezentowali się w pierwszej połowie, po której PGE prowadziło aż dwunastoma golami.
- Na pewno ważna była gra w obronie, gdzie było za mało agresji i kontaktu z przeciwnikiem. To spowodowało, że tacy szczypiorniści jak Hansen, Karabatić czy Remili mogli sobie swobodnie rzucać. Ciężko bronić bramkarzom w takich sytuacjach, bo oni mają dobre, mocne, techniczne rzuty. Do tego Omeyer odbił kilka „setek”, to dodało im skrzydeł. W ataku przydarzyły się też proste straty, które oni skutecznie wykorzystywali - oceniał kapitan PGE VIVE. - Trzeba odciąć się od tej porażki i o niej zapomnieć. Z drugiej strony trzeba wyciągnąć wnioski i zobaczyć, co zrobiliśmy źle. W drugiej połowie graliśmy zdecydowanie lepiej, rzucaliśmy gole z kontrataków. To dodaje nam dużo optymizmu - przekonywał lewy rozgrywający.
Sobotni mecz w Paryżu rozpocznie się o godz. 17.30.