SPORT
Po Legii: po takim meczu serducho rośnie niesamowicie
- Właściwie to dobrze weszliśmy w to spotkanie, bo od razu mieliśmy swoją sytuację, ale przeciwnik praktycznie po niej wyszedł z kontratakiem i było 1:0. Drużynie należą się duże pochwały za to, że wróciła do tego meczu. Wróciliśmy przede wszystkim piłkarsko, bo nie graliśmy długimi piłkami. Nasza gra była najlepsza, jak do tej pory. Nie zapominajmy, że mierzyliśmy się z Legią, piłkarsko najlepszą drużyną w ekstraklasie. Pytanie, które stawialiśmy sobie przed spotkaniem, to jakie ryzyko chcemy podjąć. W mecz weszliśmy na dużym ryzyku i dobrze wyglądaliśmy - powiedział po zwycięskim meczu z Legią Warszawa Gino Lettieri, trener Korony Kielce.
Gola na wagę trzech punktów w 78. minucie strzelił Jacek Kiełb, który na boisku pojawił się kilka chwil wcześniej.
- Najważniejsze jest zwycięstwo. Rośnie serducho niesamowicie. Mam nadzieję, że kolejne spotkania też takie będą, że utrzymamy ten poziom. Legia nie gra w pucharach, nie ma już dodatkowych meczów. Ma świeżość, której mogło jej brakować na początku sezonu. Nie było to łatwe spotkanie. Gratulacje dla wszystkich, również kibiców, bo zupełnie inaczej gra się przy komplecie - wyjaśniał Jacek Kiełb.
Korona w Kielcach przerwała serię pięciu kolejnych wygranych Legii. "Żółto-czerwoni" przedłużyli swoją passę nieprzegranych pojedynków do dziesięciu.
- Koronie zawsze wychodzi gra nie w roli faworyta. Wiedzieliśmy, że Legia wszędzie jeździ po zwycięstwo. To jest normalne. Może źle zaczęliśmy, ale wytrzymaliśmy. Mamy bardzo ważne trzy punkty, wygraliśmy z liderem, mistrzem Polski, teraz na pewno morale jeszcze bardziej nam urosną - zaznaczał "Ryba".
W sobotę świetne zawody rozegrał Łukasz Kosakiewicz, który na swoim koncie zapisał dwie asysty.
- Możemy zdradzić, że na dwie godziny przed meczem nie było go w pierwszym składzie, bo myśleliśmy już o środowym spotkaniu - mówił Gino Lettieri.
- Jestem zadowolony. Cieszę się, że mogłem dołożyć cegiełkę do tych trzech punktów. Cały zespół o to walczył i zasłużył na pochwałę. Konsekwentnie graliśmy swoją piłkę. Wierzyliśmy w swoje umiejętności i to pokazaliśmy na boisku. Zdarzają się takie sytuacje, gdzie szybko tracimy bramkę. Podnieśliśmy się z tego i możemy się cieszyć - tłumaczył Kosakiewicz.
Kiedy w 69. minucie Jacek Kiełb na boisku zmieniał Elię Soriano, "Ryba" z trybun otrzymał wielką owację.
- Chciałbym podziękować kibicom, u chłopaków z "Młyna" zawsze mogę liczyć na wsparcie. Staram się im odwdzięczyć jak najlepszą grą i bramkami. Dzisiaj strzeliłem ją oczywiście dla córki. Chłopaki zapomnieli, żeby zrobić kołyskę. Powiedziałem im parę słów w szatni. Na początku się ucieszyłem, a później powiedziałem: "żałuję, że strzeliłem". Żartuję oczywiście. Wychodząc z domu wiedziałem, że nie zagram w pierwszym składzie. Żona powiedziała do mnie: "głowa do góry strzelisz bramkę, weź misia Nikoli na szczęście". Jak widać udało się - wyjaśniał "Ryba".
Przed Koroną kolejne ważne starcie. Kielczanie w środę na Kolporter Arenie w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski zmierzą się z Zagłębiem Lubin. Podopieczni Gino Lettieriego w pierwszym spotkaniu wygrali 1:0.
- To też jest bardzo ważne spotkanie. Chcemy zrobić kolejny krok i być w tej czwórce. Później będziemy skupiać się na pozostałych meczach - zapewniał kapitan Korony, Radek Dejmek.
wypowiedź Lettieriego: korona-kielce.pl