SPORT
Karalek: Walczyliśmy o każdą piłkę tak jakby w hali było ponad pięć tysięcy kibiców
Po kapitalnym widowisku Łomża Vive Kielce pokonała PSG 35:33. – To spotkanie kosztowało nas bardzo dużo. Najważniejsze, że mamy dwa punkty, a w końcówce nie spuściliśmy głów – powiedział Arciom Karaliok, obrotowy mistrza Polski.
Mimo pustych trybun, zawodnicy obu ekip stworzyli kapitalne widowisko. Po pierwszej połowie był remis po 18. Na początku drugiej kielczanie uzyskali czterobramkowe prowadzenie, jednak goście zdołali wrócić do gry na dziesięć minut przed końcem. Ostatnie słowo należało do gospodarzy. Dwie decydujące bramki rzucił Igor Karacić. Chorwat rozegrał nieziemskie spotkanie, zaliczając aż trzynaście trafień.
– Zawsze w rotacji mamy do wykorzystania po piętnaście minut, gdzie gramy na maksimum. W tym meczu niektórzy grali zdecydowanie więcej, co sporo kosztowało. Najważniejsze, że mamy cenne dwa punkty – mówił Arciom Karalek.
– Do końca wierzyliśmy w zwycięstwo. Nie spuściliśmy głów. W meczu nie zawsze wszystko układa się po twojej myśli, nie zawsze jest łatwo. Graliśmy z Paryżem. To nie byli chłopaki, które chodzą na aerobik. Rywalizowaliśmy z jednym z najlepszych i najbogatszych klubów świata. Też mają swoją grę. Zawsze są groźni, zawsze mogą odrobić straty – uzupełniał białoruski obrotowy.
A co ostatecznie zdecydowało o zwycięstwie, poza świetnie dysponowanym Igorem Karaciciem?
– Zagraliśmy dobrze w obronie. Andreas nie miał swojego najlepszego dnia, ale byliśmy skuteczni w defensywie. Zrobiliśmy dużo przechwytów i bloków. Zmuszaliśmy ich do błędów jako zespół. Kiedy Andreas broni, to zawsze jesteśmy mu wdzięczni, ale teraz to on musi nam postawić po piwku – żartował obrotowy Łomży Vive.
Do pełni widowiska zabrakło tylko kibiców. Ci w normalnych warunkach, obserwując taki mecz, stworzyliby kosmiczną atmosferę.
– Graliśmy bez kibiców, ale oni byli w naszych głowach. Walczyliśmy o każdą piłkę tak, jakby w hali było ich ponad pięć tysięcy. Wierzyliśmy w nich, nawet jeśli byli w domu – zakończył Arciom Karalek.