MIASTO
Taksówkarze kontra przewoźnicy aplikacyjni – o co tak naprawdę chodzi?
Ciąg dalszy naszych tekstów dotyczących rzetelności i bezpieczeństwa w miejskich przewozach samochodami. Przypomnijmy, na ostatniej sesji rady miasta (16 września) radni przyjęli projekt uchwały w sprawie ustalenia maksymalnych cen za przejazd taryfą na terenie Kielc. Opublikowany przez nas wówczas tekst wywołał różne emocje wśród czytelników, a sami wnioskodawcy postanowili zwrócić się do nas i wyjaśnić, skąd wzięła się potrzeba uchwalenia dokumentu.
Oprócz Kielc, uchwały porządkującej stawki za przejazd nie posiadają również między innymi Rzeszów, Lublin czy Częstochowa. Z kolei dysponują nią miasta takie jak Kraków, Warszawa, Poznań, Wrocław czy Łódź.
- Stawki maksymalne unormują rynek przewozu osób, a także zatrzymają pewne nieprawidłowości – mówi Krzysztof Dawiec, przewodniczący Krajowej Izby Gospodarczej Taksówkarzy Taxi regionu świętokrzyskiego i przewodniczący ogólnopolskiego stowarzyszenia taxi.pl regionu świętokrzyskiego.
- Od 2020 roku, po zmianie ustawy o transporcie drogowym, uwolniono rynek przewozu osób tylko po to, żeby dopuścić do funkcjonowania przewoźników aplikacyjnych. To jest duży problem, ponieważ oni naliczają opłaty w dowolny sposób, stosując mnożniki, niejednokrotnie te przejazdy są dużo droższe od normalnej taksówki, a dodatkowym elementem, który też jest irytujący jest naliczanie opłaty za nieskorzystanie z taksówki – podkreśla przewodniczący.
Od kilku lat taksówkarze w całej Polsce mówią o nieuczciwej konkurencji jaką stanowią przewoźnicy aplikacyjni. Problem jest złożony, bo dotyczy przepisów o transporcie drogowym, ale również przepisów prawa pracy i podatkowych.
- Nowa ustawa o transporcie drogowym zakłada, że aplikacja musi być integralnie połączona z urządzeniem bezpośrednio połączonym z samochodem. Może to być taksometr lub drogomierz. Wówczas można naliczać opłatę za przejechaną odległość. Te wartości są faktyczne, nienaliczane przez GPS – tłumaczy Dawiec.
Kolejnym elementem jest fiskalizacja usługi. - Obowiązkiem przewoźnika aplikacyjnego jest posiadanie kasy fiskalnej. W ustawie mówi się również o „wirtualnej kasie fiskalnej”. Niestety, większość przewoźników aplikacyjnych w województwie świętokrzyskim nie fiskalizuje usług. Klienci nie zdają sobie również sprawy z tego, że obowiązkiem przewoźnika jest wydanie paragonu pasażerowi w formie papierowej lub elektronicznej, ale to on powinien o tym decydować – zaznacza nasz rozmówca.
Okazuje się również, że osoby pracujące jako przewoźnicy aplikacyjni są zatrudniani na nieludzkich warunkach. – Kierowcy są zatrudniani na umowę zlecenie, na przykład za dwieście złotych miesięcznie lub na umowę o pracę na jedną szesnastą etatu. Wszystko po to, by uniknąć opłat związanych z zatrudnieniem. Kolejnym elementem jest to, że przemęczeni kierowcy aplikacyjni jeżdżą po kilkanaście godzin dziennie z czego otrzymują tylko część kwot, które zarobią. Resztę przejmują pośrednicy.
Na tym jednak nie koniec. Tego typu przewoźnicy nie muszą również zdawać testów z topografii miasta. - Przewoźnicy jeżdżą patrząc na aplikację i nie zwracają uwagi na ruch drogowy, co stanowi bezpośrednią przyczynę wielu wypadków. Zwracamy na to uwagę, ale odbijamy się od ściany. Służby, które są odpowiedzialne za kontrole tego środowiska praktycznie jej nie prowadzą.
Członkowie stowarzyszenia są szczęśliwi, że po dwóch latach rozmów z władzami miasta w końcu udało się zrobić krok na przód i przyjąć uchwałę porządkową regulującą maksymalne stawki za przejazd. Na tym jednak nie koniec.
W najbliższej przyszłości chcą również ruszyć z programem "Bezpieczna taksówka” skierowanym przede wszystkim do pasażerów. Dzięki niemu dowiedzieliby się do jakiej taksówki warto wsiąść, jakie mają prawa, czego się mogą spodziewać czy żądać. - Myślę, że spowoduje on wyhamowanie lobbowania przejazdów bardzo tanich, ale zarazem bardzo niebezpiecznych – dodaje Krzysztof Dawiec.