SPORT
"Nie chciałem oddać łatwego rzutu. (...) To zwycięstwo smakuje pysznie"
Bohater ostatniej akcji czwartkowego meczu w Trondheim zrelacjonował jej przebieg po zakończeniu spotkania.
Kielczanie pokonali w meczu 5. kolejki Ligi Mistrzó Kolstad 33:32. Spotkanie między Norwegami a Polakami było prawdziwym rollercoasterem emocji. W pierwszej połowie gospodarze prowadzili pięcioma trafieniami, na przerwę schodzili jednak, remisując. Po zmianie stron to kielczanie wypracowali pokaźną, sześciobramkową zaliczkę, ale o zwycięstwo musieli się trudzić dosłownie do ostatniej sekundy.
– Sport jest taki, że czasem potrzebujesz trochę szczęścia. W takich chwilach potrzeba pół procenta więcej, który przeważył. Nie musieliśmy go mieć, ponieważ mogliśmy równie dobrze wygrać spokojnie, jak i przegrać. Remis moim zdaniem byłby zasłużonym wynikiem dla obu zespołów. Oczywiście najbardziej dla Kolstadu, który zagrał ostatnie 10 minut bardzo dobrze. Mieliśmy przewagę sześciu goli i okazję na plus siedem, no ale taki jest sport. Czasem brakuje koncentracji i od razu wynik jest na styku, na plus czy minus jeden – powiedział bohater zespołu, Arstem Kararek.
To bowiem białoruski obrotowy był ostatnim graczem, który wpisał się na listę strzelców. Sekundy przed końcową syreną zdecydował się na ofiarny rzut prosto z rozpoczęcia gry od środka boiska.
– Po pierwsze myślałem, że nasz bramkarz obroni akcję Kolstadu. Piłka leciała między rękami i wpadła do bramki. Kiedy byłem już gotowy na szybkie wznowienie od środka i tylko dostałem piłkę od Miłosza, to popatrzyłem na zegar i zobaczyłem, że jest pięć sekund do końca. Kiedy ją rzucałem widziałem, że bramkarz wraca na boisko. W momencie oddawania rzutu zauważyłem, że dwaj obrońcy stoją po dwóch stronach bramki i nie chciałem trafić w żadnego z nich. Nie chciałem także oddawać łatwego rzutu górą. W takich chwilach, gdy masz pięć sekund do końca, myślałem, żeby jak najmocniej rzucić, aby piłka doleciała do siatki – zobrazował kluczową akcję meczu.
Po pięciu rozegranych potyczkach kielczanie zajmują czwarte miejsce w tabeli. Mają jednak tyle samo punków co trzeci PICK Szeged i drugie Nantes. – My zawsze mierzymy bardzo wysoko i chcemy być jak najwyżej po rundzie zasadniczej. Jeżeli będzie to 3. miejsce to super, ale jeżeli 2. to też będzie fajnie. Nie myślimy w tym momencie, co będzie później. Patrzymy jednak na następny mecz, oczywiście teraz zagramy ligową potyczkę w domu i na szczęście obędzie się bez wyjazdu. Ekipa z Kalisza jest bardzo dobrą drużyną w tym sezonie i wielką, pozytywną niespodzianką. Później mamy naprzeciwko świetną drużynę w Lidze Mistrzów, jaką jest Aalborg, która pokonała Pick Szeged. Zwycięstwo z Kolstad bardzo cieszy, bo zostało odniesione pomimo naszych trudności ze zdrowiem, błędów technicznych i wahań formy. Triumfujemy na trudnym terenie w Trondheim, to naprawdę świetna sprawa i smakuje to pysznie – dodał Krzysztof Lijewski.
Początek wspomnianego meczu z MKS-em Kalisz w sobotę o godz. 16.