REGION
Czekają nas kolejne podwyżki cen paliw. I nie tylko
Ceny paliw sięgające ośmiu złotych za litr, droższy transport i artykuły spożywcze, inflacja przekraczająca dziesięć procent – niestety, to prawdopodobny scenariusz w najbliższych tygodniach.
Większość podwyżek wiąże się oczywiście z wojną na Ukrainie. Obecna sytuacja jest niepewna i niesie ze sobą wiele zagrożeń.
- Jeśli chodzi o paliwo, to mamy dwie główne przyczyny podwyżek. Z jednej strony embargo rynkowe nałożone na Rosję. Niektóre koncerny nie kupują ropy od Rosjan i szukają alternatywnych źródeł zaopatrzenia. To podnosi koszty transportu, a więc i finalną cenę dla konsumentów – ocenia prof. Marek Leszczyński, ekonomista z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Jak zauważa, kolejną kwestią jest kurs złotego.
- Inwestorzy postrzegają nas jako kraj znajdujący się w pobliżu konfliktu. Dlatego zabierają swój kapitał, a złotówka traci na wartości. Euro kosztuje już około pięciu złotych, a za niektóre towary płaci się właśnie w tej walucie. Końcowe ceny więc rosną. Niestety, za jakiś czas za litr paliwa możemy zapłacić nawet osiem złotych – mówi ekonomista.
Niestety, to nie koniec złych wieści. W najbliższym czasie zdrożeć może… wszystko.
- Jeśli sytuacja międzynarodowa się nie uspokoi, będziemy musięli się liczyć ze wzrostem inflacji. Pojawiły się nowe czynniki: jeśli rosnąć będą ceny paliwa, więcej zapłacimy za transport, żywność, usługi. Jednocześnie rosną ceny zbóż i pszenicy – zauważa Leszczyński.
Jak stwierdza, w kwietniu inflacja może przekroczyć dziesięć procent.