Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Aniołowie umierają od naszych ran - recenzja

niedziela, 05 marca 2017 22:56 / Autor: Radio eM
Aniołowie umierają od naszych ran - recenzja
Aniołowie umierają od naszych ran - recenzja
Radio eM
Radio eM

"Nazywam się Turambo i o świcie po mnie przyjdą. -Nic nie poczujesz-zapewnia mnie szef Borselli. Co może o tym wiedzieć człowiek, którego móżdżek zmieściłby się w naparstku?" Wsiąkłam w historię Turambo od razu. Zaciekawiła mnie od pierwszych zdań, bo kim jest Turambo i co takiego zrobił, że spotykamy go chwilę przed śmiercią? Jakim jest człowiekiem, że w takim momencie, poza czytelnikiem, towarzyszy mu również sarkazm?

 

Turambo idąc na spotkanie z nieuniknionym, jednocześnie cofa się w czasie. Zaprasza nas, abyśmy wspólnie z nim jeszcze raz przeszli tę drogę. Jesteśmy więc zaproszeni w podróż po Algierii okresu międzywojennego. Nasz bohater kazał się nazywać Turambo od nazwy rodzinnej wioski w Algierii.

Poznajemy go, jako młodego chłopaka, który próbuje na wszelkie sposoby pomóc swojej matce i wujowi w utrzymaniu rodziny. Podejmuje się różnorakich prac, nie zapominając, że honor ma być zawsze na pierwszym miejscu. Praca u Zana, o którym mówiono, że jak "wyzionie ducha jako grzesznik, nie pójdzie ani do piekła, ani do nieba, ponieważ Bóg wyprze się, że go stworzył", to był początek jego kariery bokserskiej, ale wtedy jeszcze tego nie wiedział. Był to także piękny czas zawierania przyjaźni, poznawania swoich granic, tkania marzeń. I jak jedne z nich zrywały się ze swej cienkiej nici, tak inne spełniły się, tkając gobelin przyszłości. Turambo wraz z rodziną przeprowadza się do Madina Dżadodi, gdzie poznaje i zaprzyjaźnia się z Gino. W dalszym ciągu, z ogromną intensywnością i głodem smakuje świat poprzez jego codzienność i jego nikczemności. Świat, który splata ze sobą ograniczenia rasowe ze stereotypami, walkę z porażką, przegraną z wygraną, władzę z poddaństwem, wojnę z przebaczeniem, miłość z nikczemnością.

Turambo dojrzewa, a wraz z nim dojrzewają jego relacje i uczucia. Dzieli się nimi, choć nie każdy umie/chce je przyjąć, czy nawet zaakceptować. Kwestią czasu jest pojawienie się pierwszej miłości, a wraz z nią płynących z tego konsekwencji i nieszczęść, które nigdy nie chodzą w pojedynkę. Razem z naszym bohaterem staczamy jego pierwszą bokserską walkę i jesteśmy świadkami narodzin legendy. Tylko że narodziła się ona z ciąży bliźniaczej, bo z wraz z dumą rodzi się i podłość, z bożyszczem rodzi się i zwierzę, wraz z miłością rodzi się i zazdrość.

A na koniec tej historii, dzięki Turambo poznajemy też Irenę i zostajemy wraz z nimi wciągnięci w otchłań tego, co nie każdemu jest dane i co nie każdy jest w stanie docenić i przyjąć.

" Widzę ją! Stoi w rogu dziedzińca. Zimna i straszna. Jak modliszka czekająca na ucztę. Nareszcie ją widzę. Widzę Panią Gilotynę. Sztywną w szatach z drewna i żelaza. Z ukośnym grymasem. Równie odpychającą jak fascynującą. Stoi tam-lufcik na koniec świata, bród bez powrotu, łapka na dusze pokutujące. Wyrafinowana i prosta zarazem. Absolutnie królewska w swoim powołaniu, którym jest doprowadzenie do utraty głowy".

 

Tytuł: ANIOŁOWIE UMIERAJĄ OD NASZYCH RAN

Autor: Yasmin Khadra

Wydawnictwo: Sonia Draga

Język wydania: polski

Data wydania: 16 września 2015

kategoria: literatura współczesna

/ida/

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO