MIASTO
Radny pomaga w budowie skateparku. Są już szkice i kosztorysy. Zimą jazda w Bazie Zbożowej?
Z roku na rok w Kielcach przybywa fanów deskorolek, rolek oraz hulajnóg. Młodzież skarży się jednak na miejski skatepark, który ich zdaniem jest za mały, nieoświetlony i niebezpieczny. Uczniowie chcą to zmienić, pomaga im radny Michał Braun.
O kieleckim skateparku pisaliśmy już kilkukrotnie. Wszystko zaczęło się w listopadzie. Od tego czasu młodzież jest w stałym kontakcie z radnym, który stara się doprowadzić sprawę do końca.
- W zeszłym roku do budżetu obywatelskiego został zgłoszony projekt budowy nowego skateparku, który nie zyskał wystarczającego poparcia. Doszliśmy do wniosku, że bardziej możliwą do zrealizowania inwestycją będzie rozbudowa już istniejącego obiektu - mówi Michał Braun. - Bardzo zależy mi na tym, żeby młodzież uczestniczyła w takich rozmowach i zabierała głos w tej sprawie. W inicjatywę zaangażowali się również rodzice, którzy skontaktowali się z firmami budującymi skateparki w celu uzyskania wyceny powiększenia kieleckiego obiektu. Mamy pierwsze szkice, pierwsze kosztorysy, które już za kilka dni przedstawimy w Urzędzie Miasta - informuje.
Rozbudowa skateparku o kolejne 650 metrów kwadratowych to koszt ponad miliona złotych. W planach budżetowych na 2020 rok nie znaleziono pieniędzy na tę inwestycję, radny przekonuje jednak, że w każdej chwili mogą się one pojawić, a wtedy warto dać szansę młodym.
- To są ludzie, którzy spędzają mnóstwo czasu na dworze. Niektórzy z nich sprzedali nawet swoje konsole do gry, żeby kupić porządną hulajnogę, czy też deskorolkę, dlatego warto o nich walczyć. Rada miasta na każdej sesji aktualizuje budżet, więc jeszcze nie wszystko stracone - stwierdza.
Młodzież wielokrotnie zwracała uwagę na to, że kielecki skatepark jest zbyt mały w stosunku do liczby korzystających z niego osób. Okazało się jednak, że to nie jedyna wada tego miejsca. Kolejną jest brak oświetlenia.
- Zaangażowałem się w problemy związane ze skateparkiem, kiedy zaczął z niego korzystać mój syn. To było niecałe dwa lata temu - mówi Tomasz Cieślik, rodzic. - Z czasem zauważyłem, że to miejsce jest za małe, żeby móc się na nim rozwijać. Kwestia bezpieczeństwa jest tutaj kluczowa. Wielu rodziców nie zna specyfiki kieleckiego skateparku i wpuszczają na niego niekiedy bardzo małe, ledwo jeżdżące dzieci, na dodatek bez kasków. Drugą sprawą jest fakt, że z tego miejsca korzysta bardzo dużo osób, które ledwo się tam mieszczą i wtedy o wypadek nietrudno. Trzeba pamiętać, że ani deskorolka, ani bmx nie mają hamulców, a potrafią osiągać duże prędkości. Wykonując skomplikowane triki, czasem trudno jest mieć oczy dookoła głowy - stwierdza.
W spotkaniu wziął również udział Piotr Michalski, przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta.
- Jestem przekonany, że rozbudowa skateparku to bardzo ważna kwestia dla kieleckiej młodzieży - mówi Michalski. - Już podczas wyborów do Młodzieżowej Rady Miasta słyszałem od swoich kolegów i koleżanek ze szkoły, że to miejsce przydałoby się rozbudować. Nie chcemy być obojętni na te głosy i będziemy razem walczyć o ten obiekt - dodaje.
Młodzież marzy również o zadaszonym miejscu do jazdy. Takie rozwiązanie przydałoby się szczególnie zimą, kiedy uprawianie ulubionego sportu uniemożliwia deszcz, czy śnieg.
- Mamy w Kielcach zadaszone miejsca, w których można jeździć i jednym z nich jest Baza Zbożowa. Przez lata młodzież z niej korzystała, ale z powodu braku odpowiedniego wyposażenia, jej popularność spadła. Kilka ramp nie wystarcza wciąż rozwijającej swoje umiejętności młodzieży. Dlatego rozmawiamy również o doposażeniu tego miejsca - tłumaczy Braun.