SPORT
Servaas: nie szanujemy tego, co mamy
Rozmowa z Bertusem Servaasem, prezesem PGE VIVE.
– Panie prezesie, przed rozpoczęciem rozmowy przeczytał pan informację o tym, że Luką Cindriciem zainteresowane jest Paris Saint Germain. Ile w tym prawdy?
– Menadżer Luki dzwonił do mnie w tej sprawie kilka razy. Trener Raul Gonzalez namawia go na transfer, ale my jesteśmy spokojni. Mamy dwuletni kontrakt, wiążemy z nim przyszłość. Ze strony Paryża nie ma jednak żadnego oficjalnego kontaktu. Czekamy spokojnie. Nie lubię kiedy mój zawodnik mówi takie rzeczy w gazecie. Na pewno będziemy z nim na ten temat rozmawiać, udzielimy mu lekkiej reprymendy.
– O ruchach transferowych w PGE VIVE ostatnio jest głośno. Latem zmieni się skład kieleckiej bramki. Przyjdzie Andras Wolff, ale kto będzie jego zmiennikiem? Faworytem mediów jest Mateusz Kornecki z NMC Górnika Zabrze.
– Rozmawiamy z Mateuszem oraz dwoma innymi zawodnikami. To gracze zagraniczni, którzy od lipca będą do wzięcia za darmo. Mateusz jest naszym lekkim faworytem, ale on ma jeszcze rok kontraktu w Zabrzu. Ma sumę odstępnego. Teraz musimy wszystko spokojnie przekalkulować.
– Z kieleckim klubem łączony jest Tomasz Gębala. Utalentowany rozgrywający jakiś czas temu poinformował, że nie przedłuży kontraktu z Orlenem Wisłą Płock. Widzi pan miejsce dla niego w PGE VIVE?
– Jakieś wstępne rozmowy były przeprowadzone. Na razie wątpię, że coś z nich wyjdzie. Myślę, że jeśli Tomek będzie dobrze prowadzony, to może być wielkim zawodnikiem. U nas lewe rozegranie już teraz jest bardzo mocne. Musimy zobaczyć, ile jego ewentualne przyjście będzie nas kosztować. Na końcu trzeba podjąć decyzję czy to jest gracz, który najlepiej pasuje do naszej koncepcji.
– Prezes lubi zaskakiwać i pewnie ma jakąś niespodziankę w zanadrzu. Takie informację już się pojawiły, jest przygotowywany jakiś transfer?
– Podpisaliśmy umowę z lewym rozgrywającym. Będzie obowiązywała od 1 lipca 2020 roku. Teraz prowadzimy rozmowy z jego obecnym klubem o ewentualnym wcześniejszym transferze, do którego może dojść latem. Negocjacje są bardzo trudne. Nie chcemy zdradzać nazwiska, aby nie nagłaśniać tematu. Wiadomo, że to podbiłoby jego cenę.
– W sobotę wznowione zostaną rozgrywki Ligi Mistrzów. Na początek spotkanie w Kristianstad. Później same hity: Montpellier, Rhein-Neckar, Veszprem. Po 10. kolejkach jest 5. miejsce, ale tylko punkt straty do drugiego Vardaru.
– Tu nie ma słabych drużyn. Dla nas najważniejszy będzie mecz w Kristianstad. Tam nikomu nie gra się łatwo, oni ciągle walczą o szesnastkę. Założyliśmy, że do zajęcia drugiego, trzeciego miejsca potrzebujemy sześciu punków. Montpellier nie ma nic do stracenia, będą walczyć. Wrócili kontuzjowani, dalej mają fantastyczny zespół. Z "Lwami" gramy na wyjeździe, ale z niemieckimi drużynami u nich notujemy dobre wyniki. Veszprem – to może być mecz o wszystko. To na pewno będzie fantastyczne spotkanie dla kibiców. Chcemy zająć jak najwyższe miejsce, aby nie powtórzyć historii sprzed roku. Jeśli będziemy piąci, to zakładając, że przejdziemy 1/8, znowu trafimy na Paryż. Wiemy, jak ciężko ich ograć.
– Ostatni mundial z kontuzjami zakończyli Luka Cindrić i Daniel Dujszebajew. Nie pomyślał pan: "znowu się zaczyna?".
– Nie ma Luki, dlatego znowu musimy kombinować. W pierwszej części sezonu pod jego nieobecność na środku dobrze radził sobie Alex Dujszebajew. On jednak jest trochę zmęczony, co widzieliśmy po badaniach krwi. Teraz powinno być lepiej. Trudno, taki jest sport. Widziałem, że Tałant na środku próbuje też Mateusza Jachlewskiego. Spotkanie z Kristianstad jest dla nas kluczowe. Jeśli go wygramy, to mamy ogromne szanse na 2. miejsce. Mamy trochę lepszy terminarz od rywali i musimy to wykorzystać.
– W tym sezonie Tałant Dujszebajew nigdy nie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Słowo "kontuzja" w ostatnich tygodniach było odmieniane przez wszystkie przypadki.
– Już od kilku lat zwracam uwagę, że w piłce ręcznej jest za dużo meczów. To wszystko polityka. Nie możemy w każdym roku grać mistrzostw świata czy Europy. Wiele klubów ma takie problemy jak my, zawodnicy wypadają na długie tygodnie. To ma gigantyczne konsekwencje. Najwyższy czas, aby kluby mocniej wyraziły swoje zdanie. Niestety tutaj też rządzi polityka. Jest mało klubów, które jasko wysyłają swoje stanowisko, tak jak my.
– Tałant Dujszebajew i Uros Zorman to świetni specjaliści od handballu, ale przy tym jak w ostatnich latach wzrosło tempo spotkań, może warto zainwestować w fachowca od przygotowania fizycznego?
– Mogę powiedzieć, że już teraz mamy trzech kandydatów. Wszystko jest kwestią finansów. Rozważamy to. W przyszłym sezonie chcielibyśmy mieć taką osobę w klubie.
– Na ostatniej sesji Rady Miasta wprowadzono poprawkę do budżetu. Do klubu trafi dwa i pół miliona złotych. Kamień spadł z serca, że teraz obyło się bez większych dyskusji?
– Zawsze powtarzam, że PGE VIVE jest bardzo dobrym nośnikiem reklamy miasta. Powinniśmy to jeszcze lepiej wykorzystywać. Odbyliśmy już kilka rozmów z Bogdanem Wentą. Obaj mamy swoje pomysły. Te pieniądze muszą wrócić do budżetu w innej formie. Czasami jest mi przykro, kiedy ludzie źle to wszystko oceniają. Trzeba pamiętać, ile dochodu przynosi klub. Podatki, rozliczenia VAT – to wszystko już ponad milion. Płacimy za halę, szkolimy młodzież. Dwa i pół miliona to dużo, ale nie marnujemy tych pieniędzy. Mamy nadzieję, że z miastem uda nam się niebawem otworzyć wiele ciekawych projektów, które dadzą korzyści jednym i drugim.
– Z prezydentem Wentą rozmawia się łatwiej?
– Nie można tak na to patrzeć. Po pierwsze Bogdan jest prezydentem, z klubem nic go już nie łączy, chociaż oczywiście ma wielki wkład w jego sukces. On odpowiada za budżet, musi chronić interesy miasta. Teraz wszystko układa po swojemu, poznaje urząd, a to kosztuje czas i wiedzę. To zajmie kilka miesięcy. On na pewno wie, ile nasz klub znaczy w Europie. To można jeszcze lepiej wykorzystać.
– Ostatnio w "Przeglądzie Sportowym" pojawiła się informacja, że klub prowadzi rozmowy z dużą firmą działającą w przemyśle metalurgicznym. Prawda?
– Nigdy nie potwierdzę, z którą firmą prowadzimy rozmowy, bo tego wymaga lojalność. To tajemnica. Nic nie będzie powiedziane do momentu podpisania kontraktu. Negocjujemy z kilkoma firmami. Chcemy jak najwcześniej zamknąć budżet na następny sezon. Musimy pamiętać, że będziemy już płacić zawodnikom sto procent ich pensji. Na razie nie jesteśmy na to gotowi, ale ciężko pracujemy. Chcemy wszystko zamknąć do końca lutego, najpóźniej w marcu.
– Rozmowy z PGE również już trwają?
– Tak. Jesteśmy zadowoleni z tej współpracy. Jako dwie duże marki staramy się budować coś wyjątkowego. PGE VIVE to nasz główny sponsor. Mam nadzieję, że rozmowy uda nas się sfinalizować w najbliższym czasie. Nie możemy czekać do maja czy czerwca. Poprosiliśmy o to, aby negocjacje rozpocząć wcześniej.
– Wynik sportowy pewnie będzie arcyważny. Drużyna za wszelką cenę już teraz musi dostać się do Final Four?
– Wywieranie presji nigdy nie pomaga. Na pewno nowi sponsorzy liczą na sukcesy i za to będą płacić największe pieniądze. W przyszłym roku będzie bardzo ważne, aby awansować do Final Four, ale chcemy zrobić również teraz. Nie możemy mieć innych celów, bo mamy taki skład.
– W mediach społecznościowych modna jest akcja #10yearschellange. Gdzie było PGE VIVE 10 lat temu?
– Chyba był mistrz Polski.
– Był, ale nie było Ligi Mistrzów.
– Trzeba sięgnąć daleko w pamięci. (śmiech) Często powtarzam, że nie respektujemy tego co mamy. Pamiętam taki mecz z Chambery [przyp. red. 2008], kiedy przegraliśmy na wyjeździe dwudziestoma bramkami. Myślę, że teraz jeśli zagramy z nimi pięć razy, to pięć razy wygramy. Zrobiliśmy ogromny skok. Musimy to szanować. Niektórzy nie są już zadowoleni z sukcesów w Polsce, "ósemki" w Europie. Jak nie wygra się Ligi Mistrzów, to już jest źle. Trzeba zdać sobie sprawę, ile to wszystko kosztuje wysiłku. Mamy 14. budżet w Europie, ale jakoś dajemy radę i jesteśmy w czołówce.
– Jest taki projekt VIVE 2023, który ogłosił prezes w październiku 2017 roku w Warszawie. Klub przechodzi zmiany, uda się wszystko zrealizować?
– Kiedy uda nam się podpisać kontrakt z tym sponsorem, o którym wspominaliśmy, to tak. Jestem do tego pozytywnie nastawiony. Ta umowa ma obowiązywać przez trzy lata. To daje stabilność. Mamy szerokie plany jak rozbudować współpracę z VIP-ami, chcemy odbudować "Klub Stu", mamy pomysł na pozyskiwanie zagranicznych sponsorów. Potrzebujemy jednak tego kontraktu. Boję się trochę, że coś może pójść nie po naszej myśli, bo wtedy będziemy musieli zrobić krok do tyłu.
– Na koniec. To firma z Polski czy zza granicy?
– Jaką mamy pogodę? (śmiech).
– Taką nie za bardzo. Oby słońce uśmiechnęło się do PGE VIVE już w sobotę i w kolejnych meczach Ligi Mistrzów. Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.