SPORT
Vive w finale PP, ale Stal się postawiła
Szczypiorniści Vive Tauronu Kielce pokonali w półfinale Final Four Pucharu Polski SPR Stal Mielec 31:25. Mielczanie jednak pokazali się w warszawskim Torwarze z bardzo dobrej strony, a losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w drugiej połowie.
Tałant Dujszebajew już na czwartkowej konferencji prasowej podkreślał, że w pierwszym pojedynku weekendowego Final Four będzie mocno rotował składem. Dzięki temu szansę gry od początku dostał m.in. wracający po kontuzji Grzegorz Tkaczyk oraz Paweł Paczkowski. Pomimo zmian nikt nie miał wątpliwości, że kielecka drużyna powinna dosyć łatwo poradzić sobie z outsiderem z Mielca.
Tymczasem mecz rozpoczął się od serii błędów w ofensywie Vive. Kielczanie albo nie trafiali w bramkę, albo ich rzuty zatrzymywał bramkarz Krzysztof Lipka. Po 10. minutach kibice z Kielc przecierali oczy ze zdumienia, bo było 5:1 dla Stali. Czas upływał, a świeżo upieczeni mistrzowie Polski nadal wyglądali na mocno zdekoncentrowanych i nie mogli znaleźć sposobu na przedostatni zespół PGNiG SuperLigi. Kiepską skuteczność miał zarówno Karol Bielecki (2/8 do przerwy) oraz Krzysztof Lijewski (1/5). Do tego kieleccy zawodnicy nie wykorzystali żadnego z czterech rzutów karnych. Po 20 minutach Stal prowadziła 9:6, a do szatni obie drużyny schodziły przy sensacyjnym wyniku 12:11 dla mielczan.
Po przerwie Stal nadal grała bardzo ambitnie. Pierwszy raz trzecia drużyna Europy wyszła na prowadzenie dopiero w 38 minucie (15:14). Moment później kielczanie prowadzili 17:15, ale zespół z Mielca potrafił jeszcze doprowadzić do remisu. To był jednak ich ostatni zryw. Wyższy bieg wrzucił najpierw Tobias Reichmann, dzięki któremu Vive w 43. minucie prowadziło 20:17. Od tego momentu wszystko szło już zgonie z planem. Kielczanie ze zdecydowanie większą łatwością zdobywali bramki, a Stal wyraźnie opadła z sił. Ostatecznie Vive wygrało 31:25.
W drugim półfinale Orlen Wisła Płock zmierzy się z Górnikiem Zabrze. Spotkanie rozpocznie się o 17.30.
Vive Tauron Kielce – SPR Stal Mielec 31:35 (10:12)