SPORT
Ojrzyński: Nie jesteśmy rekinami w tej lidze, musimy walczyć
Po dwutygodniowej przerwie reprezentacyjnej do gry wraca Korona Kielce. W niedzielę zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. – Mamy nadzieję, że w drugiej części rundy będziemy mądrzejsi i skuteczniejsi – przyznaje trener Leszek Ojrzyński.
Po 10. kolejkach „żółto-czerwoni” mają 11 punktów i zajmują 15. miejsce. W tabeli panuje bardzo duży ścisk. W pierwszych spotkaniach problemem Korony była bardzo nierówna gra.
– To dotyczy niemal każdej drużyny, może poza tymi najlepszymi. Czasami dobrze graliśmy do przerwy, czasami w drugiej połowie. Dla niektórych chłopaków to, co robią teraz w ekstraklasie jest nowością. Dla wielu z nich to pierwszy sezon na najwyższym szczeblu. Szukamy rzeczy, które utrudniają nam dobre funkcjonowanie. Przede wszystkim kłopotliwe są nasze błędy indywidualne. Kiedy tracimy bramki jako pierwsi, to gramy nerwowo – mówi Leszek Ojrzyński.
Po przerwie Koronę czekają dwa wyjazdy. Ich najbliższy rywal zgromadził dwa punkty więcej, co daje mu dziewiąte miejsce.
– W tej lidze można wygrać z każdym. Rywale mają indywidualności. Imaz i Gual to ich najlepsi strzelcy. Potrafią wiele zrobić w pojedynkę. Wraca Pazdan, czyli olbrzymi charakter i były reprezentant. Romańczuk to klasa sama w sobie. Do tego dochodzą młodzi zawodnicy, który grają w naszych kadrach. To jednak drużyna, która ma tylko dwa punkty więcej od nas, ma tyle samo zwycięstw – tłumaczy szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Od tego sezonu za wyniki Jagielloni odpowiada Maciej Stolarczyk, który wcześniej pracował z polską młodzieżówką.
– Grają zazwyczaj wysokim pressingiem. Zdobywają bramkę, później się wycofują. Wykazują się mądrością. Potrafią grać do końca, co jest ich siłą. Tak zapewnili sobie zwycięstwo z Miedzią. Musimy wystrzegać się słabszych momentów – mówi Leszek Ojrzyński.
Podczas przerwy reprezentacyjnej poprawiła się sytuacja kadrowa Korony. Do treningów z pełnym obciążeniem wrócili już Piotr Malarczyk, Adam Frączczak i Roberto Corral. To daje zdecydowanie większe pole manewru przy wyborze składu.
– Mamy dwa znaki zapytania. Jest problem z wyborem, ale to dobrze, bo rywalizacja pomaga. Oby później to przełożyło się na boisko. W ostatnim spotkaniu nie wyszły nam zmiany. Teraz mamy nadzieję, że wrócimy do tych dobrych momentów, w których zmiennicy dawali nam asysty, bramki, a przede wszystkim punkty – przekonuje szkoleniowiec kieleckiego klubu.
W ostatnich trzech meczach Korona wywalczyła tylko punkt. Nie ma żadnego zapasu nad strefą spadkową. Do zakończenia rundy zostało siedem spotkań. Z każdym kolejnym presja będzie większa.
– Po to jest sztab szkoleniowy i mądrzy ludzie w klubie, aby spokojnie podchodzić do tego ze spokojem. Dwa razy ze swoimi zespołami grałem o utrzymanie w ostatniej kolejce. Wytrzymywaliśmy presję i kończyło się happy endem. Czy tak będzie w Koronie? Zobaczymy. Chcemy zapracować na punkty, aby uniknąć takiej sytuacji. :atwiej grać z lżejszym ciężarem, a nie miażdżącą krytyką. nie każdy daje sobie z tym radę. Wiemy w jakich czasach żyjemy. Nawet jeśli nie czytasz, to ktoś doniesie. Czasami trzeba pracować samemu, czasami z psychologiem. Wiemy, że nie zawsze są różowe dni. Nie jesteśmy rekinami w tej lidze, musimy walczyć. Presja może zajrzeć w oczy. Ale może też zmotywować. Wiemy, że wiele skreślonych drużyn często pod nią zaczyna grać lepiej – kwituje szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Niedzielne spotkanie w Białymstoku rozpocznie się o godz. 15 i będzie w całości transmitowane na naszej antenie.