SPORT
Krzysztof Zając w specjalnym wywiadzie dla naszego radia: "Nikt nie jest w Koronie na zawsze"
Rozmowa z Krzysztofem Zającem, prezesem Korony Kielce.
– Panie prezesie, co się dzieje z Koroną? Przed sezonem mówiło się, że zawodnicy, którzy przyszli latem, dadzą lepszą jakość. Ostatnie wyniki jednak rozczarowują.
– Dla nas nie jest to komfortowa sytuacja. Przed startem sezonu braliśmy co prawda pod uwagę, że drużyna, w której doszło do sporych zmian, nie będzie prezentować się optymalnie od pierwszych kolejek. Jesteśmy jednak zawiedzeni obecną formą zespołu. Szczególnie, że rozgrywki rozpoczęliśmy od dobrego spotkania z Rakowem, gdzie rywala przewyższaliśmy pod wieloma względami. Nie wiem, z czego wynika ten spadek. Być może bramka stracona z Legią w ostatniej sekundzie spowodowała tąpnięcie w głowach zawodników. To jednak nie jest usprawiedliwienie. Jako zarząd klubu, razem ze sztabem szkoleniowym szukamy przyczyn takiego stanu.
– To co jest przyczyną słabszej gry? Trener Gino Lettieri mówi, że nowi zawodnicy nie są jeszcze w optymalny sposób przygotowani pod względem motorycznym. W przebiegniętych kilometrach widać kolosalną różnicę między Koroną a rywalami.
– To nie jest żadne wytłumaczenie. Większość to zawodnicy w kwiecie wieku. Wielu z nich grało w dobrych klubach. Gdyby nie mieli odpowiedniej jakości, to nie podpisywalibyśmy z nimi kontraktów. Problem leży chyba gdzie indziej. Może drużyna nie jest jeszcze poukładana w szatni w odpowiedni sposób. Przy tylu zmianach, na to wszystko potrzeba czasu. Podobnie jak w poprzednim sezonie, brakuje zdecydowanego lidera, który jasno powie swoje zdanie w szatni, ale również będzie dobrze prezentował się na boisku. Nasz problem tkwi trochę w kwestii mentalnej, bo kiedy stracimy bramkę, to jesteśmy bezsilni. Nie potrafimy się szybko pozbierać. W tej chwili niepokoi mnie jednak coś innego. Tendencję spadkową obserwujemy od lutego tego roku.
– Właśnie. Korona w dwudziestu trzech meczach w tym roku zdobyła tylko dwadzieścia punktów. Gorsza o jedno „oczko” jest Arka Gdynia.
– Jako zarząd cały czas analizujemy te statystyki. Odbyliśmy już wiele rozmów z trenerem, jego sztabem, również z zawodnikami. Każda ze stron ma swoje zdanie. Stało się, co się stało, ale taka dyspozycja zespołu nie może się utrzymywać. W pewnym momencie trzeba będzie zareagować.
– Zakładając najbardziej pesymistyczny scenariusz: Korona przegrywa w piątek z Jagiellonią, do tego robi to w słabym stylu. Jakie decyzje w takiej sytuacji podejmuje zarząd?
– Korzystne dla klubu. W takiej sytuacji jeszcze raz wszystko przemyślimy, przeanalizujemy, odbędziemy szereg rozmów. Musimy pamiętać o jednym. To nie jest tak, że wszyscy tutaj mają dozgonny kontrakt i mogą procować tak długo, jak tylko będą chcieli. Jako klub chcemy osiągać dobre wyniki. Jeśli ich nie ma, to trzeba podejmować odpowiednie kroki.
– Jakie jest zdanie niemieckich właścicieli klubu? Ostatnio z wysokości trybun Suzuki Areny oglądali przegrane spotkanie z Pogonią.
– To naturalne, że są niezadowoleni, ale również zaniepokojeni. Podzielają naszą opinię, że w tym roku skompletowaliśmy kadrę z ciekawymi zawodnikami, którzy w większości mogli pracować ze sobą podczas obozu. Liczyli, że ten start będzie lepszy. Od nich wypływa jednak jasny przekaz. Wszystkie decyzje odnośnie pionu sportowego będą należeć do zarządu.
– Trener Gino Lettieri otrzyma jakieś ultimatum? Zostanie określony czas, w którym ma wyprowadzić drużynę z dołka?
– Ultimatum można postawić robotowi. Wiadomo, że jeśli odpowiednio się go zaprogramuje, to wykona swoje zadanie. Tutaj w grę wchodzi czynnik ludzki. To nie tylko trener, ale również dwudziestu kilku zawodników. Nie będzie żadnego ultimatum, ale wszystko jest pod baczną obserwacją. Decyzje będą zapadały szybciej, niż niektórzy zakładają.
– Pojawiają się głosy, że trenera Lettieriego może być trudno zwolnić ze względu na wysokie zarobki i ewentualną konieczność wypłacania pensji do końca kontraktu.
– Takie liczenie nie wchodzi w grę. Te kwoty (ponad 100 tys. zł – przyp. red.) , które funkcjonują wśród ludzi, to kompletna bzdura. Przyznam, nie są to małe pieniądze, ale klub nie będzie miał przez to problemów, jeśli będzie musiało dojść do zwolnienia trenera.
– O przełamanie niekorzystnej serii będzie bardzo trudno, bo do Kielc przyjeżdża Jagiellonia Białystok, która prezentuje coraz wyższą formę, a jej celem jest miejsce na podium.
– Nasza liga jest specyficzna. Każdy może wygrać z każdym. Nie przeceniajmy Jagiellonii, ale też nie lekceważmy możliwości naszego zespołu. Będzie to mecz, który pokaże nam, na których zawodników możemy liczyć, udowodni ich charakter. W takich spotkaniach albo zespół przełamuje się, albo pogłębia się kryzys. Zobaczymy. Od drużyny oczekujemy zdecydowanie lepszej gry niż w ostatnich spotkaniach. Z nią powinny przyjść też lepsze wyniki.
– Dziękuję za rozmowę.