SPORT
Effector postraszył Lotos
Siatkarze Effectora Kielce przegrali na inaugurację ligi z Lotosem Treflem Gdańsk 1:3, ale pozostawili po sobie dobre wrażenie. Gdańszczanie musieli się sporo namęczyć, żeby komplet punktów pozostał na własnym terenie.
Początek pierwszego seta nie zapowiadał, żeby kielczanie w ogóle podjęli walkę z 4. zespołem poprzedniego sezonu. Zaledwie po kilku akcjach było już 5:1 dla gospodarzy, ale podopieczni Dariusza Daszkiewicza nie złożyli broni. Lotos zaczął popełniać błędy, a Effector konsekwentnie je wykorzystywał. Kielecka drużyna dogoniła rywali, a po chwili prowadziła już 10:7. Im dłużej trwała inauguracyjna partia tym bardziej mogli być zdziwieni gdańscy kibice, którzy pojawili się w Ergo Arenie. Gracze Anastasiego grali chaotycznie, popełniali proste błędy i zupełnie nie wykorzystywali swojego potencjału w postaci skrzydłowych. Natomiast Effector grał świetnie w obronie, co powodowało, że Marcin Komenda mógł spokojnie wybierać pomiędzy skrzydłami, a środkowymi. Każda formacja grała na bardzo wysokim poziomie, a kielczanie powiększali przewagę. Prowadzili 15:11 i 19:14 i po świetnym serwisie i kiwce Komendy spokojnie wygrali seta do 19.
Drugi set był zdecydowanie bardziej wyrównany, ale kielecka drużyna wcale nie spuściła z tonu. Nadal kapitalnie spisywał się Marcin Komenda, który nie tylko dobrze rozgrywał, ale także sporo dawał drużynie w obronie i w bloku. Na zagrywce imponował za to Maciej Pawliński. Effector prowadził już nawet 15:11, ale gdańszczanie zaczęli niwelować straty. Dogonili kielecką drużynę przy stanie 19:19 i o tego momentu włączyli wyższy bieg. Seta wygrali do 22.
Pierwsze minuty trzeciej partii były bliźniaczo podobne do drugiej. Znów początkowo oba zespoły grały punkt za punkt, ale to Effector wyszedł pierwszy na kilka punktów przewagi (5:9). Dobrze funkcjonował blok kielczan, ale też serwis, gdzie podopieczni Dariusza Daszkiewicza popełnili zaledwie kilka błędów. To jednak nie wystarczyło na gospodarzy, którzy najpierw wyrównali, a później objęli prowadzenie 13:11. Choć siatkarze z Kielc nie pozwolili Gdańskowi odskoczyć, to jednak w końcówce byli bezradni i przegrali do 21.
Pomimo, że kolejny set był ostatnim i Effector nie wywiózł z nad morza punktu, to pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. W czwartym secie kielczanie grali konsekwentnie, punkt za punkt, a set rozstrzygnął się dopiero pod sam koniec. Przy stanie 22:20 dla Lotosu asa serwisowego zanotował Dmytro Paschytskyy. Zespół z Kielc po kiwce Komendy i ataku Formeli znów zbliżyli się do gdańszczan, potem obronili piłkę setową, ale ostatecznie przegrali minimalnie 23:25.
Lotos Trefl Gdańsk - Effector Kielce 3:1 (19:25, 25:22, 25:21, 25:23)
MVP: Michał Masny