PUBLICYSTYKA
Mam ochotę znów kandydować
Rozmowa z Wojciechem Lubawskim, prezydentem Kielc.
– Powiedział Pan tuż po referendum, że ono niczego Pana nie nauczyło. Wiele osób te słowa oburzyły. Dalej się Pan pod nimi podpisuje?
– Uczyć można się tylko od mądrzejszych od siebie. Miałbym wiele do zawdzięczenia takiej inicjatywie, gdyby była uczciwa. A oparto ją na kłamstwie. Poza tym nie doczekałem się ze strony organizatorów referendum żadnego konstruktywnego projektu, który mógłby cokolwiek zmienić w Kielcach. Ich zarzuty to były puste słowa, którymi próbowali omotać ludzi. Jak pan Adamczyk mógł mnie czegoś nauczyć swoim plakatem, który obwieszczał, że Kielce umierają? Miałbym założyć zakład pogrzebowy? Zatem dalej podpisuję się pod tymi słowami.
– Ponad 27 tysięcy osób, które poszły na referendum, to ostrzeżenie, ale to nadal mniej niż zagłosowało na wszystkich Pana oponentów w ostatnich wyborach.
– Przeciwko mnie stanęło pięć partii politycznych: PO, Nowoczesna, SLD, PSL i KORWiN. Wszystkie miały jedno marzenie: zdobyć Kielce. Do tego towarzystwa dołączyła Małgorzata Sołtysiak, wiceprzewodnicząca Ruchu Społecznego Lecha Kaczyńskiego, która mocno namieszała ludziom w głowach, bo utożsamiali ją z prawicą. Według mnie ta pani nadużyła swej funkcji, a jej działanie to kolejna próba rozbicia prawicy w Kielcach. Wspierała tych, którzy po dojściu do władzy zrobiliby nam tutaj drugi Słupsk i zdjęli wszystkie krzyże. Oczywiście pani Sołtysiak protestowała, kiedy powiedziałem, że chciała zostać prezydentem Kielc. Szkoda, że nie robiła tego i nie słała oświadczeń do gazet, gdy Komitet Referendalny wskazał ją jako kandydatkę. Wtedy milczała.
– Wystartuje pan w następnych wyborach?
– Nie wiem, to zależy od wielu czynników, ale dzisiaj mam na to ogromną ochotę. Do nowych wyborów zostało dwa i pół roku. Obok Komitetu Referendalnego część polityków zaczęła się już promować jako przyszli prezydenci Kielc. Akurat ci, którzy zgłosili swoją gotowość, nie powinni zarządzać miastem.
– Poczuł Pan ulgę, czy spodziewał się Pan takiego wyniku?
– Ulgę, bo kończy się pewien okres. To jednak nie jest koniec problemu referendum, które – jak powiedziałem – było oparte na kłamstwie i na sporych pieniądzach. To wymaga rozliczenia.
– Organizatorzy referendum mówią, że zamierza się Pan mścić.
– Mogą mówić, co chcą. Ja nie jestem mściwy, ale jako prezydent muszę przestrzegać prawa w tym mieście. Jest grupa ludzi, która bada w tej chwili wszystkie wpisy na portalach społecznościowych. Będziemy dochodzić swoich racji tam, gdzie prawo zostało ewidentnie złamane. I rzecz zasadnicza, której nie odpuszczę: kto naprawdę płacił za kampanię referendalną i w jakim celu? Ktoś wyłożył na nią duże pieniądze. Ustalimy kto, bo życie publiczne musi być transparentne.
– Prowadził Pan jednoznaczną kampanię: popierasz Lubawskiego – nie idź na referendum.
– Gdybym tak nie robił, byłbym teraz w trochę innym nastroju. Podejrzewam, że wielu ludzi opowiedziałoby się za mną, a wtedy organizatorzy osiągnęliby odpowiednią frekwencję i zostałbym odwołany.
– Nieudane referendum to motywacja do dalszej pracy?
– Nie muszę się motywować, bo przez te 14 lat ciężko pracuję. Jest jeszcze sporo do zrobienia.
– Pana przeciwnicy już pytają, co z lotniskiem w Obicach i sprzedażą Korony Kielce.
– Daj Boże wszystkim prezydentom, żeby mieli tylko takie problemy. Te sprawy będą załatwione, ale pamiętajmy, że to idealne polityczne zaczepki. Wydałem 30 milionów na lotnisko w Obicach. Mam nadzieję, że ono powstanie, ale nawet jeśli go nie będzie, to dysponujemy 600 hektarami pod tę inwestycję. To jest wartość, o którą wzbogaciłem miasto. A Korona? Fajnie mieć taki jeden symboliczny problem, z którym trzeba się mierzyć. Najgorsze jest to, że do tej politycznej gry dołączają kibice. Oni uważają, że gdy sprzedamy klub, to będzie nam lepiej. Mogłem sprzedać Koronę parokrotnie, ale chcę ją przekazać w najlepsze ręce, bo to nasza perełka. Teraz wznawiam rozmowy na temat sprzedaży, bo wcześniej nie byłem dla inwestorów parterem do rozmów. Dlaczego? Właśnie w związku z referendum. Po co mieli rozmawiać z kimś, kto może zostać odwołany? Ale teraz sytuacja na szczęście się zmieniła.
– Dziękuję za rozmowę.
Piotr Natkaniec