Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Bo ja się boję myszy…

czwartek, 05 czerwca 2014 13:57 / Autor:
Bo ja się boję myszy…
Bo ja się boję myszy…

Wywiad z Waldemarem Bartoszem, przewodniczącym Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ Solidarność.

- Była kiedyś taka piosenka: „Panie Waldku, Pan się nie boi…”

- To, ale to nie o mnie… (śmiech)

- Zgadza się, chodziło o Waldemara Pawlaka. A czego boi się Waldek Bartosz?

- Kiedyś bałem się dentysty, ale już mi przeszło. Boję się Pana Boga, a ze spraw przyziemnych: myszy. I to strasznie!

- Pamięta Pan serial „Czterdziestolatek - 20 lat później”? Świetnie by się pan odnalazł w roli inżyniera Karwowskiego, bo w styczniu skończył pan 60 lat i nadal jest Pan bardzo aktywny.

- Bardzo dziękuję. Rzeczywiście, cały sekret tkwi w aktywności. Trzeba działać, wtedy nie patrzy się na kalendarz i na PESEL. Będąc cały czas zajętym, nie ma się czasu na myślenie o swoich korzonkach, stawach, zastanawianie się nad samopoczuciem. Ja wstaję wcześnie rano, kładę się późno spać i życie kołem się toczy.

- Wygląda mi na to, że jest Pan gadułą. Miał Pan przez to kłopoty w szkole?

- Lubię pogadać, ale w szkole w ogóle gadułą nie byłem. Przypominam sobie taką historyjkę z dawnych lat. Siedzę sobie na lekcji języka polskiego w kieleckim Liceum Sztuk Plastycznych, które kończyłem. Podchodzi do mnie mój nauczyciel i mówi: „A teraz Bartosz nam powie…” I w tym momencie zacząłem śpiewać pod nosem. Wyszedłem z założenia, że po co mam się odzywać? Nauczyciel jest od tego, żeby mówić, więc nie wyrywałem się specjalnie do rozmowy.

- Chyba Pan nie powie, że jest nieśmiały?

- A właśnie, że powiem! Kto zna moją żonę wie, że to ona jest większą gadułą.

- Małżonkę poznał pan oczywiście w romantycznych okolicznościach…

- Niestety, było z nami zupełnie normalnie co nie znaczy, że moja żona nie jest romantyczką. Ale nasze uczucie nie zrodziło się z iskry, która zapłonęła w jednej chwili. Znaliśmy się kilka lat, zanim podjęliśmy decyzję o ślubie. Byliśmy sąsiadami na stancji. Żona przeniosła się na studia z Warszawy do Lublina, gdzie i ja się uczyłem. Wspólne spędzanie czasu i zainteresowania zrodziły wzajemny szacunek, przywiązanie i miłość. I tak od wielu lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Mam nadzieję, że moja druga połowa podziela tę opinię.

- Zanim poznał Pan żonę, łamał Pan inne serca?

- O to trzeba by zapytać moje koleżanki z liceum i studiów, ale zdarzało się, że dostawałem jakiś bukiecik kwiatów z liścikiem.

- Kiedy Pańskie serce zabiło mocniej po raz pierwszy?

- W czwartej klasie podstawówki, czyli wtedy, kiedy zwykle dziewczynki zaczynają się podobać chłopakom.

- Pamięta Pan imię tej pierwszej?    

- Jej obraz mam przed oczami do dziś, ale imię… Nie przypomnę sobie…

- Szkoda. Porozmawiajmy o rodzinie. Ma Pan siostrę. Jest do Pana podobna?

- Zupełnie inna, różnimy się charakterami. Jolka to osoba bardzo energiczna, ekstrawertyczna, ja jestem introwertykiem. Poza tym niezmiernie towarzyska, rozgadana, w dzieciństwie mówiliśmy, że jest roztrzepana. Mimo różnic, bardzo się lubimy

- Czym zajmowali się Pana rodzice?

- Mama była urzędnikiem w Radzie Narodowej, a tato nauczycielem. W ogóle ja z siostrą jesteśmy już piątym pokoleniem nauczycieli w rodzinie.

- Istnieje jakiś pieszczotliwy zwrot, którego używa żona zwracając się do Pana?

- Mam taki od dzieciństwa. To „Daduś”.

- Skąd się wziął?

- To skrót od Waldusia…

- Dziękuję za rozmowę.

 


 

Dlaczego wiersze pisane przez Waldemara Bartosza przysporzyły mu problemów? Dlaczego z kolegami umawiał się na „solówki”? Skąd miłość i sentyment do sałaty, przyrządzanej na sposób 1-majowy? Na te i inne pytania, znajdziecie odpowiedź już w najbliższą sobotę 7 czerwca w Radiu eM Kielce między godziną 12-15.

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO