MIASTO
[OPINIA] Podatki w górę - i co dalej?
20 sierpnia Agata Wojda, prezydent Kielc, ogłosiła dwa plany dla miasta. Jeden z nich dotyczy stabilizacji finansów, a drugi nowych inwestycji. O tym czy przedstawione plany mają sens, rozmawiamy z Markiem Leszczyńskim, profesorem ekonomii na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego.
- W Kielcach od lat mamy problem z deficytem budżetowym. Czy przedstawiony przez panią prezydent plan pomoże w jego likwidacji?
- Jeśli chodzi o finanse, są dwa podstawowe problemy, na których musi skupić się nowa władza. Pierwszy: w jaki sposób zwiększyć dochody podatkowe? Drugi: jak jednocześnie nie doprowadzić do kryzysu wśród małych i średnich przedsiębiorców? Pamiętajmy o tym, że zwiększenie podatków od nieruchomości w dużym stopniu uderza właśnie w te dwie grupy. Faktycznie można się zgodzić z panią prezydent, że te podatki są stosunkowo niskie i można je podnieść. Ważne jednak żeby nie przesadzić.
- Skupmy się na tej podwyżce. O ile dla osób fizycznych jest ona dość niska, to dla właścicieli budynków, w których prowadzi się działalność gospodarczą jest ona znacznie większa.
- No właśnie. Argument pani prezydent jest taki, że podwyżka musi nastąpić, dlatego że Kielce na tle innych miast wojewódzkich wypadają słabo w tym sensie, że te podatki są najniższe. Jest jednak druga strona medalu. Równie słabo w naszym mieście wygląda bowiem aktywność gospodarcza. Inwestorzy raczej nie przybywają, a odpływają. Tak naprawdę, poza gastronomią, większość działalności zamiera. Tak duża podwyżka podatków może być szokiem dla małych i średnich firm. Tego się obawiam, bo o ile faktycznie jest ona niezbędna, to nie wiem, czy w aż tak dużym wymiarze.
- Spróbujmy przewidzieć przyszłość. Czy ten plan załata dziurę budżetową?
- W całości na pewno nie. On może pomóc tylko w pewnym stopniu. Poza tym cały czas patrzymy jedynie na stronę dochodową. Natomiast jeśli podniesiemy podatki zbyt mocno, może to poskutkować zamknięciem niektórych firm, co z kolei doprowadzi do… radykalnego zmniejszenia wpływów z podatków. Na ten moment nie wiemy, czy owe firmy będą sobie w stanie z tym poradzić.
- W programie ogłoszonym przez panią prezydent jest również część oszczędnościowa.
- Ona dotyczy głównie pomocy społecznej. W budżecie Kielc jest to jeden z najpoważniejszych wydatków, które są zresztą bardzo dużym obciążeniem finansowym. Fakty mamy jednak takie, że miasto niewiele może tu zrobić.
- Czy rozwiązaniem nie byłoby zmniejszenie zasiłków socjalnych?
- Powiem inaczej. Jeśli chcemy podnieść podatki, musimy spojrzeć też na wydatki. To wymaga podejmowania czasami bolesnych decyzji. Być może niektóre placówki należałoby… po prostu zlikwidować bądź połączyć. Część zadań można byłoby też zlecić komercyjnym podmiotom, które wykonywałyby je na podobnym poziomie, ale za mniejsze pieniądze. Trzeba przyjrzeć się kwestiom administracyjnym. Nie można zapominać też o beneficjentach i ich doborze. Być może nie wszyscy powinni korzystać z tych usług. Mówiąc krótko: ten system należałoby uszczelnić.
- Na koniec krótko o programach inwestycyjnych. „Kielce bez dziur,” „Bezpieczny chodnik”, „Przyjazny plac zabaw” i „Szansa dla Kielc”. Od lat narzekamy, że w naszym mieście brakuje inwestycji. Czy jest pan zadowolony z ogłoszonych programów?
- Na pewno cieszy pomoc dla Targów Kielce, które są jedyną rozpoznawalną marką naszego miasta. Ogłoszenie tych inwestycji to jednak krok w dobrą stronę. Oczywiście to są programy typowo miejskie, a nie przyciągające inwestorów. Mimo wszystko po latach stagnacji ważne, że w końcu zaczyna się coś dziać.
- Dziękuje za rozmowę.