MIASTO
Oficjalnie przedsiębiorca i radny, a NIEOFICJALNIE…
Przedsiębiorca i pracodawca, absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego, działacz społeczny i charytatywny, dyrektor do spraw rozwoju i członek zarządu Formaster Group, radny miasta Kielce, mąż i tata. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Maciejem Burszteinem.
- Jesteś bardziej chłopakiem z osiedla czy bananowym dzieckiem?
- Mój tata odniósł sukces finansowy, kiedy byłem nastolatkiem. Przyjechał do Polski w jednej parze dżinsów i nikt mu nie pomagał. On sam na to zapracował. Ja byłem w pewnym sensie świadkiem tego, jak zdobywa pieniądze, które były początkiem czegoś, co teraz razem budujemy. Pamiętam jak przywiózł z za granicy pierwszego banana – nie wiedziałem, jak go zjeść. Zastanawiałem się, czy trzeba go obierać. Także ja nie jestem chłopcem z tak zwanego dobrego domu. Odpowiadając wprost – zdecydowanie jestem chłopakiem z osiedla.
- Po co Ci polityka?
- Będąc jeszcze na studiach w Warszawie, wizualizowałem sobie swoje życie w zupełnie inny sposób. Tata namówił mnie na powrót do Kielc. Zrobiłem to, ale Kielce zawsze były dla mnie zbyt małomiasteczkowe. Mają jednak olbrzymi potencjał. Kiedy urodziły się moje dzieci, wybudowaliśmy kolejne fabryki, zdałem sobie sprawę z tego, że jestem już bardzo osadzony w tym mieście. Chciałem więc zmieniać je na lepsze. Nie uważam się za polityka, a bardziej za aktywistę. Dużo osób namawiało mnie, żebym spróbował swoich sił w samorządzie i się zgodziłem. To nie jest jednak mój sposób na życie. Nie potrzebuję tego, wręcz nie chcę tego robić. To jest jednak mój sposób na zmienianie miejsca, w którym żyję. Stwierdziłem ostatnio, że chciałbym to robić dalej.
- A co z prezydenturą?
- Myślę o tym, to fakt, ale raczej się nie zdecyduję. To jest praca na pełen etat, a ja mam też przecież inne obowiązki, których nie mogę porzucić z dnia na dzień.
- Jakim jesteś szefem?
- Staram się być szefem, który odwołuje się do sumienia swoich współpracowników. Nie toleruję załatwiania spraw siłą głosu. Wolę siłę argumentu. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś stracił nad sobą kontrolę i zaczął się na kogoś wydzierać.
- Jakim jesteś tatą?
- Staram się być konsekwentny. Na pewno mam do siebie pretensje, że spędzam z moimi córkami za mało czasu. Posiadam jednak bardzo dobry kontakt z nimi. Stawiam na przyjaźń, kumplostwo, a nie na musztrę.
- Dużo podróżujesz po świecie. Co chciałbyś stamtąd przenieść do Kielc?
- Pomysłów jest mnóstwo. Problem z Kielcami polega na tym, że ludzie mają tu za mało pieniędzy. To jest podstawa rozwoju miasta. Jeśli mieszkańcy pieniądze posiadają, to chcą je wydawać, zaś inni wpadają na pomysł, by coś im zaoferować i to się kręci. Problemem jest również brak pracy i inwestorów. Trzeba zrobić wszystko, naprawdę wszystko, by tutaj ruszyło kilka naprawdę dużych inwestycji i każda z nich dała po 400-500 nowych miejsc pracy.
- Co myślisz o sobie?
- Trudne pytanie. Wolę jak inni mnie oceniają, ale jestem na to wrażliwy, szczególnie kiedy jest to ktoś, na kim mi zależy. Myślę, że jestem kreatywny. Jestem też bacznym obserwatorem. Potrafię znaleźć właściwą i najszybszą ścieżkę do osiągnięcia danego celu. Jestem też trochę podatny na sugestię innych ludzi, co często krytykuje moja żona. Mam w sobie spore pokłady empatii, i w wielu przypadkach muszę je zdusić. Miałem kiedyś taki problem, że chciałem pomagać każdemu i ludzie zaczęli to wykorzystywać. Mój tata zawsze mawiał „waćpan szablę trzymaj jak ptaka”, czyli tak, żeby go nie zgnieść, ale też, żeby ci nie uciekł. Ta równowaga w życiu jest bardzo potrzebna.
- Dziękuję za rozmowę.
Spisała Weronika Kępa. Rozmawiała Aleksandra Niemczyk.