REGION
Saperzy nie próżnują. Wyjeżdżali do akcji kilkanaście razy
Już po raz piętnasty w tym roku do akcji wyjechali saperzy z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach. Ich patrol zabezpieczył ponad dwieście niebezpiecznych przedmiotów.
Jak mówi dowódca kielecki saperów, st. chor. szt. Robert Krasowski, zazwyczaj w tym okresie nie mają oni dużo pracy. – Wstrzymane są wszelkie inwestycje, prace rolne i budowlane. Ten rok jest jednak szczególny. Dzień w dzień wyjeżdżamy do akcji – opowiada.
Najtrudniejszym zadaniem patrolu było podjęcie ponad stu pocisków artyleryjskich w lesie. – Zakleszczyły się pod korzeniami. Musieliśmy włożyć w tę akcję wiele pracy – dodaje dowódca.
Choć to dopiero początek roku, żołnierze mają znacznie więcej trudnych interwencji. – W Stodołach, w powiecie opatowskim, podjęliśmy stukilogramową bombę produkcji radzieckiej z zapalnikiem bezwładnościowym. Ze względu na konstrukcję powinniśmy ją zniszczyć na miejscu, jednak jej wielkość zmusiła nas do zabranie jej na poligon w Nowej Dębie. Samo przenoszenie bomby na noszach i jej rozładunek było bardzo niebezpieczne, ponieważ jej zapalnik jest położony z boku, na korpusie – wyjaśnia Krasowski.
Jak zachować się, kiedy natrafimy na niewybuch?
– Powinniśmy być bardzo ostrożni, absolutnie nie możemy go dotykać. W pierwszej kolejności musimy zgłosić to policji, która podejmie odpowiednie działania – tłumaczy dowódca Patrolu Saperskiego.