SPORT
Wałach: Spełniłem marzenie, ale przede mną jeszcze dużo pracy
Wtorkowy mecz 3. kolejki PGNiG Superligi z Zagłebiem Lubin zapisał się w historii PGE Vive. W 55. minucie na parkiecie pojawił się niespełna szesnastoletni Miłosz Wałach, który został najmłodszym debiutantem w barwach kieleckiego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Plan był taki, żeby Miłosz zagrał więcej. Tutaj trochę jest mojej winy, bo wcześniej mogłem odbić kilka piłek więcej, ale jego występ oceniam jak najbardziej poprawnie. Przy jednym rzucie źle był ustawiony bok, w drugim delikatnie się spóźnił, ale dobrze poszedł za piłką - wyjaśniał po meczu Sławomir Szmal.
- W szatni, przed wejściem na parkiet miałem tremę, ale kiedy pojawiłem się na parkiecie wszystko zeszło. Odbiłem rzut Arkadiusza Moryty niestety sędziowie odgwizdali karny. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas. Moim i pewnie nie tylko moim marzeniem była zmiana w bramce z taką osobą jak Sławomir Szmal - wyjaśniał Miłosz Wałach.
Jak do starszego kolegi zwraca się młody golkiper. Panie Sławku, Sławek, tato? - Wujek - uśmiecha się Wałach. - Przede mną jeszcze dużo pracy, to dopiero początek - mówi bramkarz, który szesnaste urodziny będzie świętował 23 listopada.
- Niech media nie robią z niego bohatera. Widziałem wielu takich chłopaków, którzy pokazywali się w telewizji, pisały o nich gazety, a później przepadali. Przed Miłoszem jeszcze dużo pracy. Najważniejsze gdzie będzie za kilka lat. Teraz ma szansę i musi trenować jak do tej pory, a może lepiej - zaznaczał trener kieleckiego klubu, Tałant Dujszebajew.