SPORT
Sędziowski skandal, piękna gra Industrii i kolejny dramatyczny karny Alexa Dujshebaeva. Final4 nie dla Kielc
Industria Kielce odpadła z Ligi Mistrzów po serii rzutów karnych, które poprzedziła wspaniała batalia w domu obrońców trofeum. Finalnie o kolejne złoto powalczy Magdeburg. Pechowcem znów był Alex Dujshebaev.
W składzie mistrzów Polski na to starcie zabrakło rzecz jasna kontuzjowanych Michała Olejniczaka czy Tomasza Gębali. Talant Dujshebaev mógł za to skorzystać z własnych synów, którzy podczas ostatniej ligowej batalii zbijali gorączkę w domowym zaciszu.
Początek rywalizacji był iście elektryzujący i niezwykle intensywny. Worek z bramkami otworzył Igor Karacić, jednak w mgnieniu oka piłkę z siatki wyciągał też Sandro Mestrić po stronie kieleckiej. Następnie obie siódemki rzuciły następnie po jednej bramce, jednak od stanu 2:2 to goście wykazywali się większą skutecznością w defensywie i ofensywie, osiągając trzy trafienia przewagi.
Taki stan utrzymał się do rezultatu 7:4. Od tego momentu gospodarze powoli, ale konsekwentnie zbliżali się do mistrzów Polski. W 20. minucie Niemcy wyrównali, a na dodatek Polacy stracili na 120 sekund Kounkouda i zaraz potem także prowadzenie po golu do pustej siatki Hernandeza – golkipera miejscowych.
Wielu mogło się wydawać, że to będzie punkt zwrotny, dzięki któremu klubowi mistrzowie Europy uciekną wicemistrzom Starego Kontynentu. Nic bardziej mylnego. Takie historie nie z Industrią Kielce. Podopieczni Talanta Dujshebaeva grali pięknie, bajecznie, walecznie i heroicznie w obronie. Najlepszym tego przykładem był fragment od 22. do 24. minuty, gdy Żółto-Biało-Niebiescy wycisnęli atak SC do zera, zmuszając sędziów do zabrania piłki gospodarzom bez oddanego rzutu!
Ta sytuacja natchnęła gości do skutecznych rzutów w ataku. Kielczanie zanotowali perfekcyjną końcówkę, nadal rozbijali szarże Magdeburga, a pod drugim polem karnym wykazywali się szwajcarską precyzją, gdy Alex Dujshebaev i Igor Karacić znajdowali mysią dziurę między lasem rąk oponentów.
Industria zeszła do szatni, prowadząc 13:11 – ten rezultat oczywiście gwarantował awans do Final4. Po zmianie stron zespół z GETEC Areny w ciągu niespełna 3 minut znów doprowadził do wyrównania (13:13), z kolei w następnych kilkudziesięciu sekundach wyszli na czoło tej potyczki.
Kielczanie mocno obniżyli skuteczność. Kilkukrotnie mieli okazje ku temu, aby wyjść zza pleców drużyny przeciwnej, ale marnowali także ataki w przewadze. Mistrzowie Polski byli jednak tego dnia niezwykle mocni psychicznie. Nie poddali się tym razem i jeszcze przed zakończeniem czwartego kwadransa zdobyli zaliczkę punktową.
W 49. minucie Dylan Nahi zmarnował idealną szansę ze skrzydła na „plus” jeden w momencie, gdy jego zespół znów grał z jednym zawodnikiem więcej. Industria nie rzuciła ani jednego gola w trakcie tych 120 sekund. Po krótkiej chwili z parkietu wyleciał również Kristjansson, a Magdeburg – paradoksalnie – wyszedł na dwa trafienia przewagi…
Dramatyczna końcówka i wiążące się z nimi nerwy, odbiły się na sportowe poczynania. Obie ekipy myliły się z podobną częstotliwością, jak na początku batalii udanie rzucały między słupki. Kielczan, oczywiście, przy życiu utrzymywał Andreas Wolff, który odbił trzy rzuty karne.
Półtorej minuty przed końcem gospodarze prowadzili dwoma golami, jednak stan oznaczający rzuty karne wypracował pięknym trafieniem Igor Karacić. Pół minuty przed ostatnią syreną piłką operowali natomiast miejscowi, walcząc o zakończenie tej potyczki okraszone ekstazą we własnym domu.
Nasi piłkarze walczyli jednak przez ponad 45 sekund jak nomen omen Gladiatorzy (takim przydomkiem odznaczają się szczypiorniści Magdeburga) w defensywie. Doprowadzili do sytuacji, w której Niemcy grali z grą pasywną i jednym podanie w akcji. Rzut z drugiej wybronił Andreas Wolff i to kielczanie mieli w swoich rękach akcję o Final4.
Daniel Dujshebaev naciskany przez magdeburczyków przetransportował piłkę do Arstema Karaleka na czystą pozycję rzutową, ale sędziowie, nie wiedzieć czemu, przerwali grę, pozbawiając gości bramki na „zwycięski” remis. Podyktowali za to rzut wolny bezpośredni, do którego podszedł Dani Dujshebaev, ale jedynie obił mur. O awansie do Kolonii miały zdecydować karne, a zawody w podstawowym czasie zakończyły się wynikiem 23:22.
Rzuty karne
Te rozpoczęły się od dwóch zmarnowanych siódemek przez Hornke i Karacica. Następnie Wolffa pokonał Magnusson, a Nahi Hernandeza. W serii trzeciej Saugstrup pokazał się lepszy od niemieckiego golkipera, natomiast Arkadiusz Moryto zmylił Hiszpana. Kolejna runda to ponownie wybitny Wolff, na jego interwencję trafieniem odpowiedział Dani Dujshebaev. Kropkę nad i, po golu, Magdeburga miał postawić Alex Dujshebaev, ale nie trafił…
Kolejka zaczęła się od nowa i miała potrwać do pierwszego błędu, z tą różnicą, że to kielczanie oddawali premierowy rzut. Do karnego poszedł Dylan Nahi, ale został zatrzymany. Bohaterem meczu został Magnusson, kończąc marzenia o trzecim Final4 z rzędu.
Teraz przed kielczanami rywalizacja na krajowym podwórku. W najbliższy weekend (4, 5 maja) zespół Dujshebaeva postara się odzyskać Puchar Polski. Pierwszego dnia Final4 w Kaliszu zmierzy się z Wybrzeżem Gdańsk (18:30).
SC Magdeburg – Industria Kielce 23:22 (11:13)
Rzuty karne: 4:3
Industria: Wolff, Mestrić – Nahi 1, Wiaderny, Surgiel, D. Dujszebajew 2, Karacić 2, Thrastarson 3, A. Dujszebajew 4, Paczkowski, Moryto 2, Kounkoud, Karaliok 3, Tournat 3