SPORT
Rymaniak: mecz powinniśmy rozstrzygnąć w pierwszej połowie
- To była dramatyczna końcówka. Do tego momentu powinniśmy jednak prowadzić dwa, trzy zero. Jak zwykle nie potrafiliśmy strzelić bramki. Spotkanie mieliśmy jednak pod kontrolą. Tak bywa w życiu - w Poznaniu przestrzeliliśmy rzut karny, dlatego przegraliśmy. Teraz bramkarz nam wybronił „jedenastkę” i dzięki temu cieszymy się ze zwycięstwa - powiedział po wygranym 1:0 meczu z Lechem Poznań Gino Lettieri, trener Korony Kielce.
- Lechowi nie pozwoliliśmy na zbyt wiele. Nie rozwinęli skrzydeł, poza karnym nie stworzyli żadnej sytuacji. Dobrze wyglądała nasza organizacja gry w obronie. Lech ma najlepszą defensywę w lidze, bo stracili mało bramek i w ostatnich spotkaniach pokazywali się w tym elemencie z dobrej strony. My udowodniliśmy jednak, że jak się gra szybko, to nad czym się pracuje na treningach, to można stwarzać sobie sytuacje. Ich mieliśmy sporo, już po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić jeden, dwa zero. Taka jest piłka. W drugiej połowie przy golu uśmiechnęło się trochę szczęścia do nas. Do tego wielkie brawa dla Zlatana. W tej ostatniej sytuacji stanął na wysokości zadania, wytrzymał próbę nerwów i uratował trzy punkty - tłumaczył obrońca kieleckiej drużyny, Bartosz Rymaniak.
Trener Gino Lettieri w meczu z Lechem długimi fragmentami grał trójką środkowych obrońców. Ten element podziałał bardzo dobrze na kielecką defensywę.
- Analizowaliśmy ostatnie spotkanie w Niecieczy. Tam trzy bramki oddaliśmy Sandecji. Nie chcieliśmy tego powtarzać. Popracowaliśmy nad tym w tygodniu. Wydaje mi się, że oprócz tej sytuacji, po której Lech miał karnego - nie stworzyli większego zagrożenia - przekonywał kapitan Korony, Radek Dejmek.
- Wiemy, jaka jest nasza liga. Mecz meczowi nie jest równy. Trochę zaskoczyliśmy ich naszym ustawieniem wyjściowym. Pewnie spodziewali się, że zagramy czwórką obrońców i ich skrzydłowi będą mieli więcej miejsca. Wyszliśmy na nich wysoko. Trójką środkowych obrońców i to zdało egzamin - zaznaczał Rymaniak.
W chwili rozpoczęcia meczu termometr na Kolporter Arenie wskazywał minus jedenaście stopni Celsjusza.
- Na boisku tego człowiek aż tak nie odczuwa. Nie jest to nic przyjemnego. Musimy sobie z tym poradzić. Takie są warunki. Nie możemy patrzeć na to, gdzie jest ile jest stopni na minusie - wyjaśniał Dejmek.
Korona po zwycięstwie nad Lechem awansowała na 5. miejsce w tabeli. Kielczanie następny mecz rozegrają już w środę, kiedy na wyjeździe zmierzą się z Wisłą Kraków.