SPORT
Miał być rewanż i był! Vive lepsze od Vardaru!
Szczypiorniści Vive Tauron Kielce wygrywają szlagierowe spotkanie 9. kolejki Ligi Mistrzów z Vardarem Skopje 23:20. Kielczanie zagrali kapitalnie w obronie i ani przez moment nie pozwolili przyjezdnym nawet pomyśleć o wygranej, która mogła być jeszcze bardziej okazała, gdyby nie niska skuteczność w ataku. Dzięki temu zwycięstwu awansowali na 3. miejsce w tabeli grupy B.
Kielczanie zaczęli w składzie: Szmal – Strlek, Zorman, Aguinagalde, Lijewski, Jurecki, Cupić, do obrony gotowi byli Chrapkowski i Kus. Spotkanie rozpoczęło się od interwencji bramkarzy. Najpierw Karol Bielecki nie pokonał z siedmiu metrów Milicia, a pierwszy rzut gości obronił Szmal. Początek pojedynku nie zapowiadał wielkiego spektaklu. Po 8 minutach było zaledwie 1:1, a obie drużyny wyjątkowo dobrze uszczelniły dostęp do bramek. Dopiero po golach Michała Jureckiego kielczanie wyszli na prowadzenie 4:2, a dzięki dwóm wybronionym karnym przez Szmala i bramce Cupicia dystans zwiększyli do trzech goli. Jednak ten wynik też utrzymywał się przez kilka minut, bo nadal fantastycznie pomiędzy słupkami spisywali się co chwila Szmal i Milić. „Kasa” zakończył pierwszą połowę z 7 interwencjami na koncie, natomiast bramkarz Vardaru aż z 10.
Pomimo słabej skuteczności w ataku obydwu drużyn, zespół z Kielc miał w ręku atut w postaci kapitalnej obrony, na którą gwiazdy Vardaru nie mogły znaleźć sposobu. Próby rzutów czy akcji Gorboka, Maquedy czy Dujszebajewa były dotkliwie zatrzymywane. Obrońcy kielczan grali na tyle agresywnie, że po jednej z akcji Mateusz Kus otrzymał czerwoną kartkę. Były gracz Azotów Puławy uderzył w twarz rywala. Był to bardziej przypadek, ale sędziowie w tym spotkaniu nie oszczędzali zawodników i podejmowali czasem kontrowersyjne decyzje.
To na szczęście nie przeszkodziło Vive. Po dwóch golach Bunticia Vive prowadziło 8:4 i bezpiecznie utrzymywało przewagę. Na kilkanaście sekund przed końcem kontrę wykorzystał Tobias Reichmann i było już 10:5. Mogło skończyć się więcej, bo po chwili ten sam zawodnik nie wykorzystał bliźniaczej akcji. Do szatni kielczanie schodzili przy wyniku 10:6.
Jeżeli kibice, którzy do ostatniego krzesełka wypełnili Halę Legionów mieli prawo trochę narzekać na ofensywę kieleckiego zespołu, to po przerwie mogli tylko przyklaskiwać swoim idolom.I nie tylko przez to, że nadal na wysokim poziomie stała defensywa Vive. Pierwsze 15 minut drugiej części gry to kompletna dominacja podopiecznym Tałanta Dujszebajewa. Momentami sprawiali wrażenie jakby była to faza pucharowa i koniecznie musieli odrobić stratę 10 bramek z tego nieszczęsnego pogromu w Skopje. Milić stracił skuteczność z pierwszej połowy i co chwila wyjmował piłkę z siatki, a to po golach ze skrzydła Cupicia czy bombach Jureckiego i Lijewskiego. Szkoleniowiec gości, Raul Gonzalez po kwadransie nie mógł już patrzeć na grę swoich podopiecznym i wziął czas.
Krótka przerwa poskutkowała, a zawodnicy Vardaru w ciągu 7 minut z wyniku 19:12 zbliżyli się na 20:16. Mogli złapać kontakt po nieudanym ataku pozycyjnym gospodarzy, ale w odpowiednim momencie rzut Gorboka obronił Szmal. Na 4 minuty po golu Lijewskiego nadal utrzymywała się 4-bramkowa przewaga. Kiedy 60 sekund przed końcem 23 gola dla Vive rzucił Michał Jurecki było pewne, że nikt nie odbierze tego zwycięstwa kieleckiej drużynie.
Vive Tauron Kielce – Vardar Skopje 23:20 (10:6)
Vive Tauron Kielce: Szmal - Jurecki 5, Cupić 4, Aginagalde 3, Lijewski 3, Buntić 3, Strlek 2, Zorman 1, Jachlewski 1, Reichmann 1, Bielecki, Chrapkowski, Kus.
Vardar: Milic - Brumen, Dujszebajew, Cindric, Gorbok, Toskic, Marsenic, Manaskov, Stoilov, Abutovic, Maqueda, Lazarov
Kary: 8 min – 8 min
Widzów: 4200 (komplet)