SPORT
Malinowski: zachowanie jednych i drugich to skrajna głupota
Nieczęsto dochodzi do sytuacji, w której na szczeblu centralnym rywalizują dwa świętokrzyskie kluby piłkarskie. Los w tym sezonie w 1/32 finału Pucharu Polski sparował trzecioligową Wisłę Sandomierz z ekstraklasową Koroną Kiece. Mecz mógł być futbolowym świętem, ale nie był, bo posuli go pseudofani obu zespołów.
W 50. minucie na murawę stadionu w Sandomierzu najpierw wbiegli miejscowi, których w "dopingu" wspierali kibole ostrowieckiego KSZO. Z drugiej strony na płytę boiska wtargnęli pseudofani Korony. Przed bezpośrednim starciem uchroniła szybka interwencja policji. Doprowadzenie sytuacji do porządku zajęło blisko pół godziny. Po tym czasie udało się wznowić mecz.
- Trudno to komentować. To było święto dla sandomierzan i w dużym stopniu dla regionu. Tego typu pojedynków nie ma zbyt wiele. To jest niezrozumiałe, to jest skrajna głupota jednych i drugich. Może za długo ta przerwa trwała, bo wydaję mi się, że decyzja o zejściu policji z murawy mogła zapaść wcześniej. Dobrze, że mecz się skończył. Bałem się, że do tego nie dojdzie i przy tym spotkaniu zostanie etykieta niechlubnego dla świętokrzyskiej piłki - mówił prezes Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej, Mirosław Malinowski.
Na boisku ogromną niespodziankę sprawili piłkarze trzecioligowej Wisły, którzy wygrali 3:2.
- Puchar Polski ma coś w sobie. W tamtym tygodniu wszyscy zastanawiali się jak Zagłębie mogło przegrać z Huraganem Morąg. W Sandomierzu okazało się, że w piłce trzeba trochę walczyć, zostawić trochę zdrowia. Korona myślała chyba, że ten mecz skończy się do przerwy, kiedy dosyć szczęśliwie prowadziła 2:1. Wiśle trzeba pogratulować, ja mogę cieszyć się, że mamy przedstawiciela świętokrzyskiej piłki w następnej rundzie - przekonywał Malinowski.