SPORT
Łukowski: Nie awansowaliśmy, aby się czegoś obawiać. Po przyjęciu, byłem zaprogramowany na strzał
– Nie awansowaliśmy, aby się czegoś obawiać. Trenujemy po to, aby czerpać radość z gry i dawać ją kibicom. Nie patrzeliśmy, że to była Legia – powiedział Jakub Łukowski, którego gol zapewnił Koronie Kielce punkt w pierwszym meczu po powrocie do PKO BP Ekstraklasy.
„Żółto-czerwoni” zremisowali na Suzuki Arenie 1:1. Mają czego żałować, bo przez ponad 30 minut grali z przewagą jednego zawodnika, po tym jak czerwoną kartkę otrzymał Mateusz Wieteska.
– Mieliśmy sytuacje, aby wygrać to spotkanie. Nie ważne, że to była Legia Warszawa. Nie wykorzystaliśmy gry w przewadze tak, jak powinniśmy. Wtedy też straciliśmy gola. Zamiast zaatakować, to był nasz najgorszy moment. Ważne, że podnieśliśmy się, zdobyliśmy bramkę, a później miałem jeszcze jedną okazję. Niestety piłka przeleciała obok słupka – wyjaśniał Jakub Łukowski.
Skrzydłowy wpisał się na listę strzelców w 83. minucie. Otrzymał dobre podanie od Luki Zarandii. „Łuko” po przyjęciu oddał bardzo mocny strzał pod poprzeczkę, chociaż znajdował się w bardzo trudnej sytuacji.
– Widziałem, że Luka jest niepilnowany na boku. Krzyczałem do niego, żeby mi podał. Po spotkaniu powiedział, że słyszał. Komunikacja pomogła. Kiedy przyjąłem, to byłem zaprogramowany na strzał. Nie było zbyt dużo miejsca, ale poszukałem szczęścia i je znalazłem – tłumaczył Jakub Łukowski.
Korona może żałować kilku minut po czerwonej kartce dla Legii. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego nie wykorzystali tego fragmentu.
– W takim momencie powinno się poczuć krew i zaatakować. My postąpiliśmy odwrotnie. Cofnęliśmy się. Musimy to przeanalizować, bo to był dobry moment, aby dobić rywala – przekonywał skrzydłowy „żółto-czerwonych”.
Korona rozegra kolejny mecz w przyszłą sobotę. Jej rywalem na wyjeździe będzie Cracovia.