SPORT
Lijewski ma krwiaka na gardle. Jego występ w rewanżu z Płockiem jest poważnie zagrożony
Pod bardzo dużym znakiem zapytania stoi występ Krzysztofa Lijewskiego w rewanżowym spotkaniu finału mistrzostw Polski z Orlenem Wisłą Płock. Prawy rozgrywający Vive Tauronu Kielce pierwszy pojedynek na Mazowszu zakończył z rozbitą brodą i głową oraz krwiakiem na gardle. - Nie wiadomo czy Krzysiek zagra. Żeby był zdrowy na przyszłość to będzie najważniejsze. Oby nie potrzebował operacji - mówi Tałant Dujszebajew, trener „Żółto-biało-niebieskich”.
Popularny „Lijek” na początku spotkania został w bandycki sposób zaatakowany przez Jose De Toledo, co zakończyło się rozciętą skórą na podbródku. Lekarze błyskawicznie założyli mu pięć szwów i zawodnik wrócił do gry. W drugiej części spotkania kapitan „Nafciarzy” Adam Wiśniewski popchnął Lijewskiego na Mateusza Piechowskiego, a obrotowy gospodarzy potraktował go ciosem w głowę i szyję. - Po tym uderzeniu podczas którego miał rozciętą głowę dostał też uderzenie w szyję. To byłą jedna sytuacja. Po meczu odczuwał to mocniej. Teraz jest konsultowany przez lekarzy i przechodzi badania - wyjaśnia Robert Dziwoń, fizjoterapeuta Vive Tauronu.
W drodze powrotnej do Kielc Lijewski miał problemy z oddychaniem oraz zawroty głowy. - Całą noc i dzień był w szpitalu. To co było w środę to nie był sport. Chcę, żeby wszyscy to zrozumieli. Człowiek, który robi takie niesportowe zachowania musi być ukarany. To nie było normalne spotkanie, to była jedna rzecz: wybić nas z meczu. Dziękuję chłopakom, że wytrzymali to - przekonuje Tałant Dujszebajew.
Decyzja o występie Lijewskiego w sobotnim meczu w Hali Legionów zapadnie dopiero w piątek po dokładnych badaniach.