SPORT
Kwiecień: walczyliśmy do końca
Piłkarze Korony Kielce przegrali towarzyski mecz z Widzewem Łódź 2:3. – Cieszy reakcja zespołu, nie poddaliśmy się i walczyliśmy do końca o pełną pulę – powiedział po spotkaniu Bartosz Kwiecień, obrońca „żółto-czerwonych”.
Korona Kielce przegrała kontrolny mecz z Widzewem Łódź, na przerwę schodząc przegrywając 0:3 po dwóch golach Antoniego Klimka i jednym trafieniu Ernesta Terpiłowskiego.
– W pierwszej połowie sami napędzaliśmy Widzew łatwymi stratami i tym, że nie zwężaliśmy pola gry, co dawało wolną przestrzeń za naszą linią obrony. Rywale grali bardzo wysoko, a my chcieliśmy za wszelką cenę rozgrywać piłkę. W drugiej części skorygowaliśmy to, efektem czego były zdobyte przez nas dwie bramki. Szkoda, że nie udało się wyrównać; pomimo że był to tylko sparing, bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz albo chociaż go zremisować. Cieszy reakcja zespołu, nie poddaliśmy się i walczyliśmy do końca o pełną pulę – wskazał po spotkaniu Bartosz Kwiecień, zawodnik Korony.
Po przerwie szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności dostali młodzi zawodnicy „żółto-czerwonych”. W opinii wychowanka Juventy Starachowice, pokazali się z dobrej strony.
– Ocenę podejmuje trener. Fajne jest to, że chłopaki „zasuwają" na boisku i wnoszą też dużo jakości. Radek Turek w ostatniej akcji uratował sytuację „sam na sam". Trochę tych młodych zawodników jest z nami i super, że się rozwijają, nie bojąc się grać w piłkę – chwalił kolegów.
Wtórował mu Rafał Mamla, podstawowy bramkarz rezerw kieleckiego klubu.
W pierwszej połowie nie wyglądało to najlepiej z naszej strony, ponieważ nie mogliśmy dobrze wejść w mecz. W drugiej połowie widać było zmianę nastawienia zespołu. Graliśmy lepiej tworząc sobie dobre okazje bramkowe, które wykorzystaliśmy – wskazał.
W drugiej połowie młody zawodnik pojawił między słupkami kieleckiej bramki. 19-latek zastąpił na boisku Xaviera Dziekońskiego.
– Grało mi się dobrze z chłopakami. Widać było, że jest to całkowicie inna gra niż w drugiej drużynie. Oby tak dalej i do przodu, zobaczymy co będzie dalej – zakończył Rafał Mamla.