SPORT
Kolejnego prezentu już nie będzie. Vive gra o 2. miejsce
Vive Tauron Kielce w tym sezonie otrzymało kolejny prezent od rywali. Po ostatniej porażce z IFK Kristianstad wydawało się, że podopieczni Tałanta Dujszebajewa stracili szansę na zajęcie 2. miejsca w grupie B, jednak w środę MOL-Pick Szeged ograł na wyjeździe Rhein-Neckar Loewen i kielczanie znowu do TOP16 mogą awansować z pozycji wicelidera. Warunek jest jeden - pokonanie w Hali Legionów Mieszkowa Brześć.
Vive obecnie w tabeli plasuje się na czwartym miejscu, ale w przypadku wygranej z Mieszkowem przesunie się tuż za plecy Vardaru Skopje. Istnieją jeszcze mniej optymistyczne warianty: w przypadku remisu „Żółto-biało-niebiescy” zajmą trzecie miejsce, jeśli przegrają pozostaną na czwartej lokacie, natomiast jeśli przegrają więcej niż pięcioma bramkami spadną na pozycję numer pięć. - To nie jest tak, że nikt w naszej grupie nie chce zająć drugiego miejsca. Po prostu rywalizacja jest bardzo wyrównana. Mamy kolejną szansę, aby na tą pozycję wskoczyć i mam nadzieję, że to zrobimy - mówił Mateusz Jachlewski. - Musimy patrzeć na siebie, bo tych prezentów było już za dużo. Musimy myśleć pozytywnie i wierzymy w naszą wygraną - dodawał Paweł Paczkowski.
Mieszkow do starcia z mistrzem Polski podejdzie podbudowany ubiegłotygodniową wygraną nad Vardarem Skopje. Podopieczni Siergieja Bebeszki w Brześciu zagrali bardzo dobre zawody przeciwko Macedończykom i z pewnością, póki mają jeszcze szansę na zajęcie wyższego miejsca w tabeli to o nie powalczą. - To chyba jedna z najbardziej niedocenianych drużyn. Brześć ma bardzo dobrych zawodników z dużymi indywidualnościami oraz mocną obroną. Musimy nastawić się na walkę i gryźć każdy centymetr parkietu, aby wygrać - przekonywał Paweł Paczkowski.
Vive we wrześniu pokonało Mieszkowa 29:24, a w poprzednim sezonie w 1/16 finału Ligi Mistrzów wygrało na Białorusi 32:28, a w Hali Legionów 33:30. Klub z Brześcia do sobotniego spotkania podejdzie osłabiony brakiem dwóch rozgrywających: dobrze znanego w Kielcach Dimy Nikulenkowa oraz utalentowanego Węgra - Imana Jamaliego. Przed „żółto-biało-niebieską” publicznością po raz kolejny zaprezentuje się ich ulubieniec - Rastko Stojković. Serbski kołowy w stolicy Świętokrzyskiego grał w latach 2009-2013. - Na pewno przed meczem będziemy skupieni na grze, ale po ostatnim gwizdku może znajdziemy czas na kawę - przekonywał Mateusz Jachlewski.
Mistrzowie Polski w ostatnich tygodniach nie zachwycają formą, ale jak mówi trener Tałant Dujszebajew największym problemem jego zespołu jest blokada mentalna, którą można przerwać tylko dobrymi wynikami. - Bardzo zależy mi na tym, żebyśmy w najbliższych meczach zrobili pięć-sześć dobrych wyników, które nas odblokują. Myślę, że styl gry nie jest zły, ale brakuje nam skuteczności, takiego charakteru zabójcy. Jeśli to poprawimy to na pewno jako zespół pójdziemy do góry i wszystko się ułoży. Jestem wdzięczny naszym kibicom, którzy zawsze są z nami. Pracowałem w wielu krajach, mam ponad 30 lat doświadczenia, ale nie widziałem takiego wsparcia od fanów, w tak trudnej i ciężkiej sytuacji. To coś niesamowitego i chciałbym to podkreślić, że wygraliśmy także dzięki nim z Szegedem i Zabrzem. Chcemy razem z nimi przełamać trudną sytuację, wygrać i być drugimi w grupie - wyjaśniał Kirgiz.
Vive w przypadku awansu z drugiego miejsca Vive w TOP16 zmierzy się najprawdopodobniej z francuskim Montpellier, a w ćwierćfinale na kielczan będzie czekała drużyna, która zajmie 3. miejsce w grupie A (Veszprem lub Flensburg),
Sobotni mecz 14. kolejki Ligi Mistrzów Vive - Mieszkow rozpocznie się o godz. 16.00 i będzie w całości transmitowany na antenie Radia eM Kielce.