Industria wygrała konkurs na najgłupiej stracone zwycięstwo

Nieco nastraszył nas przed czwartkowym starciem trener Talant Dujshebaev. Na przedmeczowej konferencji zapowiadał, że „ […] damy z siebie wszystko, ale jeśli przegramy „dwudziestką”, to też nie może być rozczarowania” oraz „ […] według mnie Aalborg to jeden z głównych kandydatów do zwycięstwa w całej Lidze Mistrzów”.

Po tych słowach wydawało się, że fani Żółto-Biało-Niebieskich muszą przygotować się na kolejny bolesny wieczór z Ligą Mistrzów. Początek spotkania okazał się jednak... nadzwyczaj optymistyczny.

W 9. minucie po trafieniu Szymona Sićki kielczanie prowadzili już trzema bramkami. Później podopieczni Dujshebaeva długo prezentowali się solidnie, utrzymując dwubramkową przewagę. Duńczykom udało się co prawda doprowadzić do remisu, ale ostatnie słowo w pierwszej połowie należało do Industrii – po bramce Alexa Dujshebaeva schodziła na przerwę, prowadząc 16:15.

Po zmianie stron mecz był jeszcze bardziej wyrównany. Długo żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalom, aż w 52. minucie Artsiom Karalek przywrócił Industrii dwubramkowe prowadzenie.

W decydującą, najbardziej emocjonującą fazę spotkania kielczanie wchodzili więc z niewielkim „handicapem”. I wykorzystywali go całkiem dobrze, trafiając nawet z bardzo trudnych pozycji. Na minutę przed końcem bramkę na wagę – wydawało się – zwycięstwa zdobył Alex Dujshebaev. Duńczycy odpowiedzieli chwilę później, lecz na dziesięć sekund przed końcem piłka – i los meczu – była w rękach kielczan.

W stuprocentowej sytuacji spudłował jednak Karalek, a bramkarz gości natychmiast posłał długie podanie do Lassena, który rzutem w ostatniej sekundzie uratował Aalborgowi remis.

Industria Kielce – Aalborg Håndbold 32:32 (16:15)