SPORT
Forenc: Mogliśmy dostać w czapę, ale walczyliśmy do końca
– Sami jesteśmy sobie winni, że nie mamy żadnych punktów – powiedział Konrad Forenc, bramkarz Korony Kielce, po przegranym spotkaniu z Pogonią Szczecin.
Goście dominowali w pierwszej części i w pełni zasłużenie prowadzili po bramkach Damiana Dąbrowskiego i Kacpra Smolińskiego. Po zmianie stron „żółto-czerwoni” grali o niebo lepiej. W 59. minucie Dawid Błanik zdobył gola kontaktowego. Korona miała jeszcze kilka okazji do wyrównania, ale przeciwników ratował Dante Stipica.
– Zawaliliśmy pierwszą połowę. Byliśmy tłem dla Pogoni. Robili z nami, co chcieli. Nie takie było założenie. W drugiej części role się odwróciły. Sami jesteśmy sobie winni, że nie mamy żadnych punktów – wyjaśniał Konrad Forenc.
Pogoń objęła prowadzenie w piątej minucie. Gola z rzutu wolnego zdobył Damian Dąbrowski. Bramkarz Korony nie zdołał odbić mocnego uderzenia.
– Na pewno będę szukał u siebie, co mogłem zrobić lepiej. Goniłem piłkę. Czekałem do końca. Zareagowałem dopiero przy uderzeniu. Po analizie będę mógł powiedzieć więcej. Jestem po to, aby pomagać. W pierwszej części nic nie odbiłem, dlatego jestem zły. Przegrywaliśmy, ale nie poddaliśmy się. Mogliśmy dostać w czapę, mówiłoby się, że Korona była na kolanach. Tak nie było. Walczyliśmy do ostatniej minuty. Po przerwie zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze na tle Pogoni – tłumaczył Konrad Forenc.
Dobrze na boisku odnaleźli się zmiennicy. Jednym z nich był Oskar Sewerzyński, który był blisko zdobycia wyrównującej bramki. Jego uderzenie sprzed pola karnego minimalnie minęło słupek.
– Na drugą połowę wyszliśmy odmienieni, z pozytywną energią. Chcieliśmy szybko strzelić kontaktową bramkę. Udało się. Mieliśmy sytuacje ku wyrównaniu. Szkoda. Pierwsza połowa o wszystkim zaważyła. Gdybym ciut bardziej dokręcił ten strzał, to bramkarz byłby bez szans – wyjaśniał Oskar Sewerzyński.
Korona rozegra kolejny mecz w przyszłą niedziele. Pojedzie do Legnicy.