SPORT
Cebula rozstaje się z Koroną. "Klub nie zrobił wszystkiego, abyśmy się utrzymali"
Po dwunastu latach Marcin Cebula żegna się z Koroną Kielce. – Już wcześniej założyłem sobie, że ten rok będzie moim ostatnim. Nawet gdybyśmy się utrzymali, nie zmieniłbym swojej decyzji – wyjaśnia 25-letni pomocnik.
Wychowanek Pogoni Staszów trafił do stolicy regionu jako czternastolatek. Jego talent rozwijał się bardzo szybko. W ekstraklasie zadebiutował w 25. kolejce sezonu 2012/13 w domowym meczu przeciwko Polonii Warszawa (3.05.2013, 1:1). Do tej pory na najwyższym szczeblu uzbierał: 142 spotkania, 7 bramek i 9 asyst.
– Mogło być dużo lepiej. Chcieliśmy uzyskać lepszy wynik. Niestety, nie udało się. Cieszę się, że mogłem być tutaj tyle lat. Pora jednak na zmiany – wyjaśnia Marcin Cebula.
Ofensywny pomocnik otrzymał szansę debiutu od Leszka Ojrzyńskiego. Później pracował jeszcze z sześcioma szkoleniowcami. Od którego nauczył się najwięcej?
– Gdyby nie trener Leszek Ojrzyński, nie zadebiutowałbym w ekstraklasie.Każdemu coś zawdzięczam, ale u Gino Lettieriego zrozumiałem, że samym talentem nic nie zyskam, że trzeba wziąć się mocno do pracy. Wtedy zostałem odsunięty od drużyny. Nie chcę do tego wracać, ale przyznam, że chciałem wtedy udowodnić trenerowi, iż myli się, co wpłynęło na moją postawę – tłumaczy wychowanek Pogoni Staszów, którego zatrudnieniem zainteresowanych jest kilka ekstraklasowych klubów, na czele z mistrzem Polski – Legią Warszawa. Pojawiają się również oferty z zagranicy.
– Ciężko teraz mówić o konkretach. Jeszcze nie mam podpisanego kontraktu. Menadżerowie działają, żeby wszystko skończyło się jak najlepiej. Było zapytanie ze strony Legii, ale od tego jest jeszcze daleka droga do finalizacji umowy. Jestem jednak gotowy na takie wyzwanie – przekonuje.
Ostatni sezon Marcina Cebuli w Koronie kończy się spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej. Minione miesiące były bardzo nieudane dla "żółto-czerwonych".
– Były spotkania, w których powinniśmy sięgać po trzy punkty. Wiele razy prowadziliśmy grę, ale nie strzelaliśmy bramek. Przeciwnicy często wypracowali jedną, ale konkretną okazję i wygrywali – mówi ofensywny pomocnik.
– Jestem tutaj długo i wiem, że ciężko coś zbudować, jeśli co pół roku zmienia się pół składu. Do tego pozbywa się polskich graczy, którzy tutaj byli. Możemy wspomnieć Bartka Rymaniaka, Mateusza Możdżenia czy Łukasza Kosakiewicza. Wiadomo, my byliśmy na boisku, ale klub nie zrobił wszystkiego, abyśmy się utrzymali – kwituje Marcin Cebula.
Korona pożegna się z PKO Ekstraklasą w sobotę, kiedy na Suzuki Arenie podejmie Łódzki Klub Sportowy (godz. 17.30).