REGION
Dawca szpiku dawcą życia
- Chyba nie ma niczego większego, niż możliwość podarowania komuś życia – powiedział profesor Marcin Pasiarski z Kliniki Hematologii i Transplantologii Szpiku Świętokrzyskiego Centrum Onkologii podczas konferencji dotyczącej transplantacji komórek, tkanek i narządów „Podziel się życiem”. Przeszczep szpiku kostnego jest często ostatnią deską ratunku dla chorych na nowotwory.
W ostatnich latach stale notuje się wzrost liczby osób cierpiących na choroby hematologiczne. Ten trend najprawdopodobniej się utrzyma, a to oznacza, że potencjalnych biorców szpiku kostnego będzie coraz więcej. Potrzeba więc będzie również coraz więcej dawców. Dla wielu osób cierpiących na choroby hematologiczne przeszczep szpiku jest jedyną szansą na życie. Droga do niego nie należy do najłatwiejszych, nie tylko ze względu na trudność ze znalezieniem odpowiedniego dawcy. – Począwszy od diagnostyki, aż do samego przeszczepu pacjenta czeka wiele badań. Niektóre z nich mogą przysporzyć dolegliwości bólowych. Przed rozpoczęciem procedury przeszczepu musimy też doprowadzić chorego do remisji –wyjaśnia profesor Marcin Pasiarski z Kliniki Hematologii i Transplantologii Szpiku Świętokrzyskiego Centrum Onkologii.
Oznacza to, że pacjent jest w takim stanie, że teoretycznie choroba jest niewykrywalna. Wtedy właśnie następuje moment, w którym można dokonać przeszczepu. Nie ma więc nic gorszego, niż wycofanie się na tym etapie potencjalnego dawcy. Ze swojej decyzji nie wycofał się Łukasz Skrzypczyk. Jak mówi, danie komuś szansy na życie sprawiło mu satysfakcję i było naturalnym odruchem. – Nie interesowałem się tym, kto skorzystał z moich komórek. Najważniejsze jest to, że komuś się pomogło. Do rejestru zapisałem się, kiedy w mojej miejscowości prowadzona była akcja. Uznawałem to za naturalny odruch. Po około roku przeszczepiono ode mnie komórki – opowiada pan Łukasz.
Satysfakcja dawcy jest tym większa z uwagi na to, że droga, jaką musi przebyć, nim pomoże komuś przeżyć, również nie należy do najprostszych. – Najpierw jest rejestracja i złożenie odpowiedniego oświadczenia. Potem krótka wizyta w gabinecie lekarskim, gdzie analizowana jest ankieta stanu zdrowia. Jeśli jest on dobry, to przychodzi czas na kwalifikację. Potem pobierane są próbki krwi, które poddajemy badaniom pod kątem antygenów HLA. Pomiędzy dawcą, a biorcą musi występować ich zgodność. Jeżeli zostanie ona stwierdzona, to dawca proszony jest o zgłoszenie się na kolejne, już bardziej szczegółowe badania – wyjaśnia Dorota Domańska, kierownik pracowni HLA zajmującej się badaniem zgodności tkankowej.
Niestety, nawet na tym etapie nie zawsze dochodzi do przeszczepu, najczęściej z uwagi na zły stan zdrowia biorcy.