Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Więcej robić, mniej gadać

sobota, 15 sierpnia 2015 08:46 / Autor: Tygodnik eM
Więcej robić, mniej gadać
Więcej robić, mniej gadać
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Rozmowa z Mateuszem Bieńkiem, środkowym Effectora Kielce i reprezentacji Polski.

– Trudno cię ostatnio złapać...

– Rzeczywiście. Miałem dosłownie kilka dni wolnego, bo czeka mnie jeszcze memoriał imienia Huberta Wagnera i Puchar Świata. Jednak nie narzekam i cieszę się, że jestem w tym miejscu, w jakim jestem.

– Który mecz w kadrze zapamiętałeś najlepiej?

– Chyba debiut. Przede wszystkim byłem zaskoczony, że wyszedłem w pierwszym składzie.

– Nie było widać po tobie stresu...

– Wspiąć się na wysoki poziom można bardzo szybko, ale spaść z niego można jeszcze szybciej. Więcej robić, a mniej gadać. Tego się trzymam.

– Kiedy dostałeś pierwszą burę od Antigi?

– W Krakowie ze Stanami Zjednoczonymi. Wszedłem na boisko, jakbym jeszcze nie wstał z łóżka.

– Co ci wtedy powiedział?

– Użył niecenzuralnych słów (śmiech). Zresztą on zawsze tak reaguje. Stephan to jednak bardzo spokojny człowiek. Bardziej nerwowy jest Philippe (Blain – asystent trenera, przyp. red.). Jeżeli jemu się coś nie podoba, od razu jest przerwa w treningu, wchodzi na parkiet i pokazuje dość ostentacyjnie, o co mu chodzi.

– Jak zmieniło się twoje życie po występach w reprezentacji?

– Stałem się na pewno bardzo rozpoznawalny. Czy jestem na stacji benzynowej, czy w sklepie, często zdarza mi się słyszeć za plecami: "Patrz, to ten siatkarz!". Czasem ktoś podejdzie po zdjęcie czy autograf.

– Jak było w Iranie?

– To zupełnie inny świat. Tam siedzi na trybunach 15 tysięcy widzów, ale wszyscy to faceci. W hali jest około 30 stopni. Nie potrzeba właściwie rozgrzewki. Na kwadrans przed meczem wszyscy zaczynają się modlić, co też stanowi dosyć niecodzienny widok.

– Co zapamiętałeś z innych podróży?

– W Stanach graliśmy w hali przeznaczonej do hokeja. Pod teraflexem był beton. Wziąłem cztery pary butów, a mogłem grać tylko w jednych, bo taka twarda była nawierzchnia. Z kolei w Rosji ogromne wrażenie zrobiła na mnie baza treningowa Zenitu Kazań, ale podczas meczów panowała atmosfera stypy, co mnie trochę zaskoczyło. Przylot do Brazylii też nie należał do przyjemnych. Po 14 godzinach lotu musieliśmy długo czekać na pokoje.

– Czujesz się już pełnoprawnym reprezentantem?

– W żadnym wypadku i chyba nikt się tak nie czuje. Każdy walczy o swoje i próbuje sprzedać swoje umiejętności.

– Pytam, bo chyba masz sporą szansę na udział w Igrzyskach Olimpijskich...

– Ja mogę jedynie powiedzieć, że się cieszę. Liczę teraz na grę w Pucharze Świata i mistrzostwach Europy. Najważniejsze, by zapewnić sobie jak najszybciej awans do Igrzysk.

– Antigę ciągnie jeszcze na parkiet? Gra z wami czasem na treningach?

– Korci go, czasem stanie do przyjęcia. Mocniej jednak ciągnie Phillipe'a. Wchodzi na boisko, przyjmuje, wystawia, skacze. W Krakowie Artur Szalpuk miał po treningu poćwiczyć jeszcze zagrywkę. Po drugiej stronie stanął Blain i na dziesięć serwisów osiem przyjął w punkt. Artur był potem trochę podłamany, że ponad 50–letni gość przyjmuje praktycznie każdą jego zagrywkę.

– Do Kielc wracasz jako lider drużyny. Co dasz zespołowi?

– Samo trenowanie z takimi zawodnikami dużo daje. Najwięcej mogę pomóc, jeżeli chodzi o podejście. Musimy grać w Kielcach dla siebie, bo to drużyna, która jest trampoliną do większego grania.

– Dziękuję za rozmowę.

Piotr Natkaniec

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO