PUBLICYSTYKA
Kielce były większe
Waldemar Gliński zaciera ręce. Jest zimo, ale to nie przeszkadza mu kontynuować prac wykopaliskowych na niewielkiej działce w samym sercu Kielc. - Te ślady to doskonale zachowane pozostałości ocembrowania – mówi i wskazuje na krzyżujące się w wykopie ciemne i jaśniejsze linie, rysunki czytelne tylko dla wprawnych oczu archeologa.
Zamieniamy się zatem w ekipę Sherlocka Holmesa i podążamy za archeologami na kolejną wyprawę w głąb historii Kielc. Jej celem są prace na działce przy ulicy Lecha Kaczyńskiego, trwające już kilka tygodni i przynoszące sensacyjne rezultaty. Waldemar Gliński i jego ekipa znaleźli już tu pozostałości drewnianej chaty datowanej na XI w., wypełnionej skorupami naczyń (także bardzo wykwintnych, w kolorze białym) i zwierzęcymi kośćmi. Około dziesięciu metrów od wspomnianego miejsca natknęli się na zagadkowe ocembrowanie.
– Początkowo myśleliśmy, że to studnia. Ale ma ona zaledwie metr głębokości, a studnie kopano do wód głębinowych, więc to może być zbiornik na wodę, choć to na razie wyłącznie hipoteza. Co prawda do tej pory znajdowaliśmy podobne, ale wykonane z kamienia, niczym cysterny na zamkach – wyjaśnia Gliński. – Przy przesiewaniu ziemi natknęliśmy się też na ciekawy nożyk i… żelazny pierścionek – archeolog pokazuje poczerniały ze starości okrągły kształt. – Wydaje się skromny? Ale nie jesteśmy na zamku, tylko w średniowiecznej osadzie. Żelazo było wtedy w cenie. Kto wie, może to pierścionek zaręczynowy?
– Najważniejsze, że prowadzone teraz przez nas badania pozwalają nam na przesunięcie granic wczesnośredniowiecznej osady, która dała początek Kielcom. Trzeba pamiętać, że do tej pory dysponowaliśmy ustaleniami Janusza Kuczyńskiego i Zygmunta Pyzika z lat 60. ubiegłego wieku oraz moimi z placu świętego Wojciecha z 2008 roku. Prowadzone teraz badania są kolejnymi – wylicza archeolog.
Przejdźmy jednak do sedna. Do tej pory uważano, że wczesnośredniowieczna osada, która dała początek naszemu miastu otaczała od wschodu modrzewiowy kościół świętego Wojciecha i kończyła na dzisiejszej ulicy Warszawskiej, na wysokości dawnej synagogi. Wygląda jednak na to, że trzeba będzie wprowadzić korekty do stanu naszej wiedzy, bo najprawdopodobniej osada była znacznie większa i ciągnęła się na południe od al. IX wieków Kielc.
– Musiała być duża, taka jak w innych sporych ośrodkach w tamtym czasie. Będę bronił tej tezy – zapowiada Gliński i kontynuuje: - Kiedy w latach 30. XX wieku kładziono wodociągi w okolicach ulicy Wesołej 17, pracownicy muzeum trafili tam szkielety ze srebrnym wyposażeniem - na taką notatkę natknąłem się pewnego dnia. Myślałem jednak, że to ślady nowożytne. Teraz uważam, że chodziło o średniowieczne cmentarzysko. Cmentarze zaczęto tworzyć w pobliżu kościołów dopiero w XII - XIII wieku, a szkielety musiały być wcześniejsze. Niestety, gdzieś się zawieruszyły przez lata.
– Odkrycia na ulicy Kaczyńskiego są szczególnie istotne dla Kielc, które cierpią na chorobę prowincjonalizmu – uważa prof. Szymon Orzechowski, archeolog z UJK w Kielcach. – Udowadniają one, że w średniowieczu Kielce były osadą bardzo zbliżoną wielkością i możliwościami do innych regionów osadniczych, które miały to szczęście, że rozwinęły się w duże ośrodki miejskie. Powinniśmy się chlubić tym, że mamy takie korzenie i nasze miasto nie pojawiło się nie wiadomo kiedy i skąd.
– Czyli historia zatoczyła koło: tu, gdzie teraz trwają wykopaliska, wkrótce znowu będą mieszkać ludzie – mówi Marcin Kowalski, prezes firmy, która niebawem zbuduje w tym miejscu czteropiętrowy apartamentowiec.
Dorota Kosierkiewicz