PUBLICYSTYKA
dr Tomasz Domański: Legenda Hubala jest wciąż żywa
Rozmowa z doktorem Tomaszem Domańskim, historykiem z Delegatury IPN w Kielcach.
Oddział majora Henryka Dobrzańskiego ps. Hubal powstał na przełomie września i października 1939 roku. Jego legenda jest wciąż żywa.
To fascynujący dowódca Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, który nie zdjął munduru po kapitulacji Warszawy i pierwszy, który podjął walkę partyzancką z okupantem niemieckim. Na początku października w gajówce Podgórze koło Bodzentyna on i jego żołnierze przyjęli pseudonimy. Oddział kształtował się więc w sercu Gór Świętokrzyskich. Przez zimę stacjonował w różnych wsiach na Kielecczyźnie. Przemieszczał się w rejonach mocno zalesionych. Na dłuższą kwaterę zatrzymał się w miejscowości Gałki. Tam, w lutym 1940 roku, rozrósł się do około 300 osób.
Jaka była postawa ludności cywilnej wobec Hubala?
Jednoznacznie pozytywna. Ludność dawała zakwaterowanie, żywność, informowała o ruchach Niemców. Hubal był postrzegany, jako władza polska. Zwracano się do niego w różnych sprawach. Dowódca wymagał od swoich żołnierzy, należytego zachowania wobec cywilów. Odnośnie tego oddziału nie słyszy się o nadużyciach i rekwizycjach.
W marcu 1940 roku przybył pułkownik Miller, czyli Leopold Okulicki.
Przywiózł rozkaz, aby rozwiązać oddział. Uważano, że Niemcy ich rozbiją, narażana jest ludność cywilna i, że to jeszcze nie czas, aby działać zbrojnie.
Hubal uważał, że walka dla żołnierza jest podstawowym celem. Jednak po rozkazie, pozostawił żołnierzom wolną wolę. Sam nie zamierzał porzucać walki. Szacuje się, że więcej żołnierzy pozostało przy nim, a tylko część odeszła do innej konspiracji lub do cywila.
Wiosną 1940 roku Niemcy zaczęli polowanie na Hubala.
Uderzyli 30 marca w sile około 5 tysięcy ludzi. Jednak w Hucisku, zbyt pewni i pyszni Niemcy, doznali sromotnej porażki. Hubal przemaszerował do miejscowości Szałas. Tam po raz kolejny został zaatakowany i po raz kolejny udało się Hubalczykom wyjść z obławy, zadając Niemcom straty. Hubal rozpoczął przeskakiwanie z miejsca na miejsce. Niemcy przygotowali dużą obławę w lasach, w trójkącie między Skarżyskiem, Końskimi, a Kielcami. Nie było tam Hubala, ponieważ przemieścił się w kierunku Anielina i Tomaszowa. Wobec jawnych niepowodzeń, odwet niemiecki został skierowany na mieszkańców tych wiosek, gdzie Hubal stacjonował.
Wtedy Niemcy zaczęli pacyfikować wsie.
W dniach 30 marca - 11 kwietnia 1940 roku Niemcy, za pomoc Hubalowi, zamordowali 713 osób, głównie mężczyzn zdolnych do walki. Chciałbym tu poczynić uwagę. Winnym śmierci tych ludzi nie jest Hubal, ale niemieccy żołnierze i żandarmi, którzy nie mogąc poradzić sobie z uzbrojonym oddziałem, uderzyli w bezbronną ludność cywilną. Do największych pacyfikacji doszło w miejscowościach: Hucisko, Szałas i Skłoby. W Skłobach zamordowano 265 mężczyzn. Rozstrzelano ich nad wykopanymi dołami. Hucisko zostało spalone. W Szałasie zginęło ponad 60 mężczyzn.
W tym czasie oddział jeszcze istniał.
Tak, ale to już nie była walka, tylko próba wyjścia z pewnej matni. Po zbrodniach oddziałów SS, kierownictwo nad akcją przejął Wehrmacht. Szybko ustalił, że oddział znajduje się w lasach w okolicach Anielina. Tam 30 kwietnia doszło do potyczki, w której zginął - w walce, jak żołnierz - Hubal. Jego ciało zostało pochowane w nieznanym miejscu. Mimo licznych prób, nie udało się odnaleźć jego grobu.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
Więcej w audycji "Historia na fali" w czwartek 3 października, godz. 20 w Radiu eM Kielce.