PUBLICYSTYKA
Coś się z nim stało...
Rozmowa z Wojciechem Lubawskim, prezydentem Kielc.
- Czuje się pan zdradzony przez Tomasza Chojnowskiego?
- Nie. To jest wpisane w ryzyko zawodu, który wykonuję. Jestem pracodawcą dla tysięcy ludzi. Podlega mi około dwustu dyrektorów. Tutaj wyjątkowy jest fakt, że z panem Chojnowskim pracowałem przez 15 lat. Był moim kolegą. Oczywiście, to uderzenie zabolało, ale nie zaskoczyło, bo już sporo w swoim życiu przeżyłem. Jednak cios wymierzony od najbliższych boli najbardziej.
- Prezes został zwolniony dyscyplinarnie. Co spowodowało to trzęsienie ziemi?
– Na początku dwie, teraz już trzy umowy, których nie podpisałbym. Przyniósł mi je jeden z pracowników. Były nie do zaakceptowania, szkodziły finansom Korony. Kiedy pan Chojnowski był jeszcze pracownikiem klubu, rozmawiałem z nim na ten temat. Poprosiłem go o wytłumaczenie, dlaczego je podpisał. Nie przekonał mnie, dlatego uznał, że stracił moje zaufanie, a ponieważ był chory, złożył rezygnację ze względów zdrowotnych. Przyszedł nowy prezes, który rozszerzył spectrum podejrzeń, przez co musieliśmy zastosować formę zwolnienia dyscyplinarnego. To przekreśla szanse pana Chojnowskiego. Ale żyjemy w państwie prawa i jeżeli uzna, że ten ruch był bezpodstawny, może pójść do sądu. Póki co komisja bada, czy ktoś z tytułu podpisania tych umów osiągnął korzyści materialne.
- Umowy menadżerskie, inwestycyjne, sponsorskie? W których wykryto nadużycia?
– W jednej sponsorskiej i dwóch menadżerskich.
- Czy sprawa trafi do prokuratury?
– To decyzja komisji. W jej skład wchodzą prawnicy, którzy najpierw zajmą się wspomnianymi dokumentami, potem całą działalnością prezesa. Jeżeli prawo zostało złamane, na podstawie decyzji członków komisji złożone zostanie zawiadomienie. Oby nie było takiej potrzeby.
- Jak długo mogą trwać prace komisji?
– Do końca maja. Ale myślę, że wspomniane trzy umowy zostaną dogłębnie zbadane w ciągu kilku dni.
- Czyli póki co nie wiemy, jak rozległa może być skala nadużyć byłego prezesa?
– Sądzę, że są to tylko te trzy umowy. W Koronie pracuje trochę ludzi, również tych mi przyjaznych. Oni nie chcieliby, żebym ponosił konsekwencje, które już ponoszę. Jeżeli ktoś przyniósł mi informacje o posunięciach, z którymi się nie zgadza, pewnie wiedziałbym także o innych przypadkach. Zatem prawdopodobnie to były tylko trzy umowy. Na szczęście wygląda na to, że to nie przyniesie strat samemu klubowi. Ale mogło tak być, gdybyśmy nie zareagowali.
- Jaki okres obejmuje afera z umowami?
– To chyba problem kilku ostatnich miesięcy rządów prezesa Chojnowskiego. Coś się z tym człowiekiem stało i można mu po ludzku bardzo współczuć. Ale jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi i transparentność, uczciwość i przejrzystość w naszym działaniu są fundamentami.
- „Echo Dnia” pisało o uwikłaniu byłego prezesa w hazard…
– Nie wiem na jakiej podstawie. Nie mam takiej wiedzy. Nie grałem z nim, ani nawet nie byłem tego świadkiem. Jeżeli tak, tym bardziej mu współczuję.
- Na początku tygodnia rozmawiał pan na temat wydarzeń w klubie z niemieckim partnerem Korony.
– To są profesjonaliści. Dyskutowaliśmy dwie godziny, a na wydarzenia związane z panem Chojnowskim poświęciliśmy raptem 10 minut. Znacznie więcej czasu zajęła nam kwestia sportowa klubu, która nie jest dobra. To było ciekawe i pouczające spotkanie.
- Nie zrazili się do klubu?
– Gdybym próbował coś przed nimi ukryć, pewnie musielibyśmy się rozstać. Powiedziałem im wszystko, co wiem. Nie zrobiło to na nich wrażenia, bo wszystko wiedzieli. Ale daliśmy świadectwo, że traktujemy ich po partnersku i nie staramy się niczego ukryć. Dla nich najważniejsza była nasza reakcja. Dzięki niej utwierdzili się w przekonaniu, że mają do czynienia z dobrym partnerem.
Maciej Urban