MIASTO
Protest ratowników medycznych w Kielcach
Ratownicy medyczni z różnych stron kraju pikietowali w Kielcach w obronie swoich wyrzuconych z pracy kolegów. Chodzi o sprawę pięciu ratowników, którzy w trybie dyscyplinarnym stracili zatrudnienie w Świętokrzyskim Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego. Powodem miała być destabilizacja pracy zakładu i szkalowanie dobrego imienia dyrektorki instytucji Marty Solnicy poprzez anonimy kierowane przez ratowników do Ministerstwa Zdrowia, wojewody i marszałka. Zwolnieni z pracy ratownicy uważają, że zostali niesłusznie oskarżeni.
„Dlaczego Pani zwolniła mojego tatusia?”, „Karetka bez ratownika to tylko samochód”, „Cała Polska z Wami”, „Dyrekcjo szanuj ratowników” - takie napisy widniały na transparentach pikietujących w Kielcach. Główny postulat? Przywrócenie do pracy zwolnionych z kieleckiego pogotowia.
Protest zorganizowany został przy Świętokrzyskim Centrum Onkologii, gdzie odbywała się sesja sejmiku. Uczestnicy manifestacji chcieli zwrócić uwagę radnych na zaistniały problem. Doszło do rozmów między ratownikami a marszałkiem Adamem Jarubasem. - Dzisiaj możemy zagwarantować, że żadna z osób uczestniczących w dzisiejszej pikiecie nie będzie represjonowana. Porozmawiam o tym z panią dyrektor Martą Solnicą. Wychodząc poza układ prawny, zadeklarowaliśmy, że jeśli rozstrzygnięcie sądu pracy oczyści panów z zarzutów to będą mogli powrócić do pracy na niepogorszonych warunkach – mówi marszałek Adam Jarubas.
O problemie w najbliższych dniach marszałek ma rozmawiać z dyrektorką ŚCRMiTS Martą Solnicą. Decydujący będzie wyrok sądu w sprawie zwolnień dyscyplinarnych. - Mamy nadzieję, że jeżeli zostaniemy przywróceni przez sąd do pracy, osoby odpowiedzialne za tą sytuację, poniosą tego konsekwencje. Póki co, musimy zaczekać na rozstrzygnięcie - mówi Jakub Kasiński z Polskiego Związku Ratowników Medycznych, jeden ze zwolnionych z pracy. Pozbawieni zatrudnienia w trybie natychmiastowym nie zgadzają się z decyzją dyrekcji i postawionymi zarzutami. - Jeśli sąd przyzna nam rację, to będzie oznaczało, że zostaliśmy niesprawiedliwie oczernieni a nam i naszym rodzinom zgotowano piekło. Być może okaże się, że sprawa ma drugie dno i nie chodzi o jakieś oszczerstwa, anonimy lecz założenie związku zawodowego – mówi Jakub Kasiński.
Radny sejmiku Tomasz Zbróg komentując sprawę zwraca uwagę na to, że cyklicznie występują problemy z instytucjami ochrony zdrowia, za które odpowiada marszałek. - Przypomnę, że nie tak dawno mieliśmy do czynienia z konfliktem pielęgniarek z dyrekcją szpitala w Czerwonej Górze, problemy pojawiły się w szpitalu psychiatrycznym w Morawicy, pacjenci skarżyli się na duże opłaty za parking przy Świętokrzyskim Centrum Onkologii – wylicza radny Tomasz Zbróg. - Od końca ubiegłego roku widzimy kolejne kłopoty w pogotowiu. Dla mnie to niezrozumiałe, dlaczego zarząd z marszałkiem na czele wcześniej nie dostrzegał tego problemu. Dopiero teraz włączył się w próbę rozwiązania konfliktu. Jako radni nie dostaliśmy na razie żadnych szczegółów na temat tej sprawy. Wiemy tyle ile można usłyszeć w mediach, że ratownicy oskarżani są o szkalowanie dobrego imienia pogotowia. Mam nadzieję, że jak najszybciej otrzymamy na ten temat więcej informacji. Widać wyraźnie, że marszałek i cały zarząd nie radzi sobie z trudnymi zadaniami jakie stawia przed nimi służba zdrowia – mówi Tomasz Zbróg.
Radny Bartłomiej Dorywalski mówi, że do takiej sytuacji w ogóle nie powinno dojść. - Zabrakło przede wszystkim dialogu między ratownikami a dyrekcją i zarządem województwa – ocenia samorządowiec. - Myślę, że to trudna społecznie sprawa, ponieważ nie jest tajemnicą, że chodzi o panów, którzy zostali mistrzami Polski w ratownictwie. Zwalniani byli w Wigilię i pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. To szczególny czas a oni musieli przejść przez tak trudną sytuację. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze wiele kwestii jest jeszcze nie wypowiedzianych w przestrzeni publicznej. Podczas sesji apelowałem do zarządu o podjęcie dialogu i próbę ugodowego rozwiązania sprawy. Stosunek pracy można nawiązać na nowo – to tylko kwestia dobrej woli. Wierzę w to, że rozmowy przyniosą oczekiwany efekt. Przykro mi, gdy widzę, że ratownicy zostali dopuszczeni do rozmów dopiero, gdy wraz ze swoimi kolegami pikietowali przed budynkiem onkologii. Widać, że nie byli traktowani jako partnerzy do rozmów i musieli się uciekać do publicznych protestów – komentuje radny Bartłomiej Dorywalski.
W proteście wzięło udział około 100 osób. To byli nie tylko kielczanie. Przyjechali też ratownicy między innymi z Warszawy czy Lublina.
https://emkielce.pl/miasto/protest-ratownikow-medycznych-w-kielcach#sigProGalleria275401d3e5