MIASTO
Pandemia czy oszustwo? Konferencja „Z miłości do wolności i zdrowia”
Spotkanie otwarte poświęcone sytuacji pandemicznej i zasadności szczepień przeciwko koronawirusowi odbyło się w sobotę, 9 października, w kieleckim Grand Hotelu. Patronat nad nim objęli działacze Konfederacji. Podczas konferencji zaprezentowano argumenty sprzeciwiające się ogólnie przyjętym poglądom na kwestię pandemii i szczepień.
– Nie jest to żadna manifestacja polityczna. Celem tego spotkania jest to, aby jak najwięcej rzetelnych informacji dotarło do obywateli, szczególnie do rodziców i nauczycieli. Jesteśmy świadomi tego, że w wielu instytucjach pracownicy są naciskani przez swoich przełożonych do podejmowania działań bezprawnych – mówił Dawid Kurowski z Konfederacji Wolność i Niepodległość.
Wśród zaproszonych prelegentów znaleźli się członkowie Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców, Stowarzyszenia Prawników Głos Wolności oraz Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności.
– Z punktu widzenia epidemiologicznego i medycznego szczepienia dzieci przeciwko koronawirusowi są kompletnie bezzasadne. Podobnie jest z kwestią obowiązkowego noszenia maseczek przez dzieci w szkołach. Ryzyko zgonu dziecka z powodu COVID19 jest niemalże zerowe. Zgodnie ze statystykami, od początku trwania pandemii, w Polsce zmarło 24 dzieci, z czego większość z powodu chorób współistniejących, ciężkich w leczeniu nowotworów lub innych schorzeń immunologicznych. Są to oficjalne dane, które każdy może sprawdzić – mówiła Agata Osiniak, z zawodu lekarz pediatra. – Większość dzieci, jeśli zachoruje na koronawirusa, przechodzi go łagodnie i bezobjawowo, co potwierdza również moja praktyka lekarska.
– Kolejnym argumentem przeciwko szczepieniu dzieci jest fakt, że szczepionki te powstały w oparciu o nowoczesną technologię inżynierii genetycznej, na bazie, na której do tej pory żadne szczepionki nie były produkowane. Wszystkie szczepionki, które w Polsce stosowane są obecnie u dzieci poniżej 12 roku życia to szczepionka Pfizera i Moderny. Były one badane tylko przez kilka miesięcy, zanim zostały dopuszczone do użytku. Klasyczne szczepionki, zanim zostały użyte na szerokiej populacji, były badane od 4 do 10 lat – tłumaczy Agata Osiniak.
– Na ulotkach obu tych szczepionek znajduje się informacja, że są w trzeciej fazie badań medycznych. Każdy ma dostęp do tej informacji. Natomiast rządowi doradcy medyczni twierdzą, niezgodnie z prawdą, że badania nad tymi preparatami zostały już zakończone. Według prawa farmaceutycznego każde badanie medyczne produktu leczniczego jest w istocie eksperymentem medycznym – dodaje lekarz pediatra.
Podkreśla również, że ogólnym argumentem przeciwko szczepieniom jest to, że nie jest dokładnie znany skład szczepionek.
– Wystosowaliśmy prośbę do Ministerstwa Zdrowia o przekazanie kilku fiolek szczepionek na rzecz przeprowadzenia niezależnych badań, jednak jak do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Podczas konferencji w Grand Hotelu głos zabrała również Beata Wrodycka-Żytkowska, specjalista neurolog, która wykonuje ten zawód od 40 lat.
– Szczepionki przeciwko koronawirusowi w ogóle nie powinny być nazywane szczepionkami, ponieważ nie spełniają dotychczasowych kryteriów szczepionek. Produkty te zostały wprowadzone pospiesznie pierwszy raz masowo na skalę światową. Bez podania zawartości, bez zgody na badanie składu i bez wzięcia odpowiedzialności za skutki. Zostały one wprowadzone trybem warunkowym – mówi Beata Wrodycka-Żytkowska.
– Chcę zwrócić uwagę na to, że tryb warunkowy można wprowadzić tylko w jednym przypadku: jeśli nie ma znanego, skutecznego leczenia. Warto zaznaczyć, że niepożądane odczyny poszczepienne w większości dotyczą kobiet, bo aż 70 procent, ale też młodych ludzi – tłumaczy neurolog.
– Groźne powikłania wynikają głównie z mikrozatorów. Profesor Hoff twierdzi, że pojawiają się one u aż 62 procent osób zaszczepionych. Czym są mikrozatory? To sytuacja, w której tlen i glukoza nie mają możliwości dotarcia do komórki. Ten proces nie jest wykrywalny takimi badaniami, jak badania komputerowe, czy rezonans magnetyczny – dodaje Wrodycka-Żytkowska.
Podczas spotkania można też było poznać stanowisko środowisk prawniczych. Głos zabrała m.in. mecenas Katarzyna Kozieł-Kozłowska ze Stowarzyszenia prawników Głos Wolności:
– Nie da się ukryć, że nakaz zasłaniania ust i nosa to nakaz ograniczający naszą wolność, którą gwarantuje nam konstytucja, czyli ustawa najwyższej rangi. Ograniczyć naszą wolność, w uzasadnionych przypadkach, może jedynie ustawa. Jeżeli ograniczana jest wolność w rozporządzeniu, to należy wiedzieć, że nie ma ono żadnej mocy wiążącej – wyjaśnia mecenas.
– 29 listopada zeszłego roku została wprowadzona nowelizacja ustawy o zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych ludzi. Miała ona spowodować, że nakaz zasłaniania ust i nosa stanie się nakazem obowiązującym powszechnie. Tak się jednak nie stało. Przepisy tej ustawy zawarte w artykule 46 a i b pozwalają jedynie, aby wprowadzić taki nakaz jedynie na określonym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, a nie na terenie całego kraju – mówiła Katarzyna Kozieł-Kozłowska.
Zaznaczyła również, że to, co się zadziało w tym zakresie jest sprzeczne ze wspomnianą ustawą, w związku z czym mamy do czynienia z przekroczeniem delegacji ustawowej. Co za tym idzie, nakaz ten nie obowiązuje, ponieważ nadal wynika jedynie z rozporządzenia.
– Takich spraw prawnicy prowadzą bardzo wiele i większości są to sprawy wygrane. Również sędziowie zdają się podzielać nasze stanowisko – dodaje Katarzyna Kozieł-Kozłowska.
Całość konferencji można obejrzeć tutaj.