MIASTO
Nici z wielkiego otwarcia restauracji
Najpewniej kieleckie lokale pozostaną zamknięte do końca miesiąca. Ich właściciele czekają na decyzję premiera Morawieckiego, ale wielu z nich nie ma złudzeń. Czy bunt restauratorów ma jeszcze jakiś sens?
– Liczyliśmy na to, że Zakopane pociągnie za sobą całą Polskę. Ale tak się nie stało – mówi jeden z kieleckich restauratorów. – Byłem ostatnio w górach i nie znalazłem ani jednej otwartej knajpy. Siedzimy więc i czekamy na decyzję rządu. Nie liczymy się jednak z przychylną nam decyzją. Najpewniej lokale restauracyjne i obiekty turystyczne pozostaną zamknięte, a władza wytłumaczy to poziomem zachorowań, lub potrzebą zaszczepienia jakieś konkretnej liczby osób.
Restauratorzy zaznaczają, że jak do tej pory, wbrew zapowiedziom rządu, nie odbyły się żadne rozmowy, a tym bardziej omawianie kolejnych kroków w celu ratowania gospodarki związanej z turystyką i usługami. Najbardziej dziwią ich argumenty kopiowania rozwiązań z zagranicy.
– Albo jesteśmy samodzielnym państwem, albo naśladujemy innych. To, że coś działa w kompletnie innym kraju, nie oznacza, że zadziała także i u nas – mówi jeden z właścicieli kieleckich lokali.
Akcja #OtwieraMY ogłoszona w połowie stycznia miała być wielkim buntem restauratorów. Zakładała otwarcie setek lokali w Polsce. Finalnie na taki krok zdecydowało się kilka punktów w kraju.
Jedyną oficjalnie otwartą w Kielcach restauracją pozostaje Family Bistro na Czarnowie. Właścicielka ma za sobą dwie kontrole policyjne i jedną sanepidu. Jak mówi, na razie na tym się skończyło, ale wszystko wskazuje na to, że restauracje czeka batalia sądowa związana ze złamaniem rozporządzenia rządowego.