PUBLICYSTYKA
Uwaga, e-niebezpieczeństwo!
Czy ktoś wyobraża sobie dzisiejszy świat bez komputera lub telefonu? Zapewne nie i nie ma w tym nic złego. Oczywiście, dopóki korzystamy z dóbr techniki racjonalnie. Niestety, wielu osobom coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek. Przede wszystkim dzieciom, dla których świat wirtualny staje się znacznie ważniejszy od rzeczywistego. Zdarza się, że swoją tożsamość odnajdują tylko przed ekranem monitora.
W „realu” jest nudno
Marcin ma 14 lat i nie wyobraża sobie życia bez komputera. Uruchamia go, gdy tylko wraca do domu ze szkoły. Niejednokrotnie z tego powodu zdarzyło mu się nawet zrezygnować z lekcji. Rodzice pracują od rana, więc nie dostrzegli, że syn wagaruje. Przed ekranem spędza długie godziny. Czy wykorzystuje komputer do nauki? Nie, bo nie ma na to czasu. Ten w całości wypełniają mu gry komputerowe oraz internet.
Na Facebooku ma kilkuset znajomych. Tu ciągle się coś dzieje, trzeba co kilka minut sprawdzać, kto wrzucił nowe zdjęcie. Marcin robi to nawet wtedy, gdy jest w szkole. Rodzice kupili mu nowy, doskonale wyposażony telefon, tzw. smartfon. Dzięki specjalnej aplikacji, ma dostęp do internetu i portalu społecznościowego w każdym miejscu i o każdej porze. Nawet w trakcie przerwy szkolnej.
Bo na korytarzu chłopak woli bawić się telefonem, zamiast porozmawiać z kolegami. Z nimi zresztą coraz trudniej mu się dogadać. Oczywiście w „realu”, bo w internecie jest to dużo prostsze. Jednak i tam jego prawdziwi znajomi coraz rzadziej mu odpisują. Nic nie szkodzi. Marcin może znaleźć „kolegów” na całym świecie. Oni go doskonale rozumieją. Też są uzależnieni.
Brak (samo)kontroli
- Zachłysnęliśmy się nowoczesnością – zauważa Łukasz Niewczas, terapeuta uzależnień ze Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji. – Za mało jest edukacji i świadomości społecznej. Otrzymaliśmy narzędzie, ale nikt nam nie dał do niego instrukcji. Gdy chcemy jeździć samochodem, musimy zrobić prawo jazdy. Potem jesteśmy kontrolowani. Tutaj nikt nas nie sprawdza. To rodzi różne zagrożenia.
Jakie? Na przykład nieograniczony dostęp do przemocy lub pornografii. - Owszem, gdy wejdziemy na witryny z kontrowersyjnymi treściami, widzimy ostrzeżenia dotyczące wieku i pytania o to, czy internauta ukończył 18. rok życia. Śmiejemy się, że chyba tylko ktoś przez pomyłkę wcisnął kiedyś „nie”. Tylko, że to wcale nie jest zabawne – dodaje Niewczas.
Terapeuta przyznaje, że do jego ośrodka zgłasza się coraz więcej rodziców z uzależnionymi od elektroniki dziećmi. Uważa, że wzrost jest wręcz lawinowy, a w dodatku nasila się z każdym miesiącem. Problem zresztą nie dotyczy tylko najmłodszych. Dorośli też często nie radzą sobie z obecną rzeczywistością. Jednak oni mają jedną przewagę – mogą sami dostrzec problem i spróbować się z nim uporać. Dzieci tego nie potrafią.
Pobudza agresję
Kluczowa w tym przypadku jest opieka rodziców. To oni powinni kontrolować, w jaki sposób i jak często ich pociechy korzystają z internetu oraz gier. W dziecku można wytworzyć pewne mechanizmy obronne przed elektronicznymi gadżetami, ale wymaga to stałego zainteresowania. Niestety, opiekunowie często lekceważą ten problem.
- I ja należałam do takich rodziców – przyznaje Anna, mama 17-letniego Wojtka. – Wiedziałam, że syn lubi spędzać czas przy komputerze. Szczerze mówiąc, nie wzbudzało to mego niepokoju. Wręcz przeciwnie – wolałam, żeby siedział w domu, a nie włóczył się po osiedlu z jakimś szemranym towarzystwem. Lubił grać, więc nie żałowałam na to pieniędzy. Niestety, w pewnym momencie zauważyłam, że coraz trudniej mi się z nim porozumieć. Gdy do niego mówiłam, nawet nie odwracał głowy od monitora. Na wywiadówce złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam jego oceny. Groziło mu powtarzanie klasy w gimnazjum. Wcześniej był wzorowym uczniem.
To najczęstszy objaw uzależnienia. Do kłopotów nauką doliczyć należy też problemy w kontaktach z rówieśnikami. Nierzadko w grę – choć to może nie do końca trafne określenie w tym przypadku – wchodzą także akty agresji. Zwłaszcza, gdy rodzic nagle dostrzega problem i chce radykalnie „uzdrowić” pociechę. Zazwyczaj wyłączą wtedy komputer, albo wynosi go z domu. To budzi gniew e-maniaka.
Święty spokój?
Mama Wojtka o pomoc musiała prosić specjalistów. Udało się, Wojtek znów wyobraża sobie świat bez komputera. Doszedł do momentu, gdy ponownie może z niego korzystać, ale w sposób racjonalny. W dodatku jest pod stałą kontrolą rodzicielską. Zaufanie do dziecka powoli się odbudowuje. Dzisiaj można powiedzieć, że paradoksalnie rodzinie ta sytuacja wyszła na dobre. Zyskali wszyscy - Wojtek nauczył się rozsądnego korzystania z nowoczesnych gadżetów, a rodzice przypomnieli sobie, że mają dziecko.
- Rodzice rozpieszczają swoje pociechy. Niektórzy chcą dla nich dobrze, inni po prostu fundują sobie święty spokój pięknymi prezentami. Sęk w tym, że w perspektywie czasu takie zachowanie może się obrócić przeciwko nim. Komputer ma towarzyszyć dziecku, a nie wypełniać mu czas. Ma go aktywizować, a nie ograniczać pole działania. Pamiętajmy też, że komputer nie jest jedynym zagrożeniem. Gdy zablokujemy dziecku dostęp do niego, to sięgnie po telefon, w którym ma szeroki wachlarz gier i nieograniczony dostęp do sieci. Sprawdzajmy, jak dziecko to wykorzystuje. Jeżeli dostrzeżemy, że pociecha kasuje zawartość historii przeglądarki, zapytajmy, dlaczego to robi. Dziecko wysyła mnóstwo sygnałów, że jest w niebezpieczeństwie. Naszym zadaniem jest to dostrzec i zareagować - podkreśla Łukasz Niewczas.
Zachowaj umiar
Taki problem zauważyła m.in. Susan Maushart, amerykański dziennikarka, autorka książki „E-migranci”. Ona zdecydowała się na krok radykalny - wraz z trójką swoich dzieci na pół roku całkowicie odcięła się od nowoczesnych technologii – internetu, smartfonów, telewizji i konsoli, a przez pierwszy tydzień nawet od elektryczności. Efekt był pozytywny – bliscy zaczęli odnajdywać siebie nawzajem, ich relacje znów stały się lepsze.
To jednak ostateczność. Warto pamiętać, że internet, czy ogólniej mówiąc cała elektronika, nie jest złem. Przeciwnie - jest dobrem, ale jak we wszystkim w życiu - jej nadużywanie przynosi więcej strat niż korzyści. Dlatego niezbędny jest umiar. Zachowujmy go i wymagajmy tego od dzieci.
Tomasz Porębski