CIEKAWOSTKI
Dobrym sernikiem nie pogardzę...
Rozmowa ze Zdzisławem Wrzałką, starostą kieleckim.
- Jako młody chłopak uwielbiał Pan ponoć sport…
- Oj tak! Razem z kumplami organizowaliśmy sobie przeróżne zawody, aby porywalizować trochę między sobą. Głównie oczywiście była to piłka nożna, ale i siatkówka, ale bez siatki, przez płot, albo sznurek rozwieszany gdzieś na polanie w lesie. Na boisku lubiłem być w ataku, choć nie gardziłem też pozycją bramkarza. Mój tato, Stanisław, grał na bramce w Wichrze Kostomłoty i ponoć był bardzo dobrym goalkeperem.
- Zamiłowanie do sportu nie przysłaniało Panu obowiązków szkolnych?
- Może nieładnie się chwalić, ale muszę powiedzieć, że bardzo dobrze radziłem sobie w szkole. Byłem dobrym uczniem i studentem. Oczywiście na swoim roku byłem starostą… Teraz też jestem (śmiech)
- Jakie jest Pana najgorsze wspomnienie z dzieciństwa?
- To było coś, co pamiętam do dziś. Podczas moich rowerowych popisów, a miałem wtedy 6 lat, zjeżdżaliśmy z kolegą z góry. Strasznie cieszyłem się z tej jazdy, miałem taki rowerek „Bobo”, ale przy ostatnim zjeździe bicykl odmówił posłuszeństwa i spadłem z niego. Strasznie rozbiłem sobie głowę, do dziś mam pamiątkę po tamtym upadku. Zresztą sześć lat później, strącając z kumplem ostatnie jabłka z drzew, znaleźliśmy jakąś butelkę po winie. Rzucaliśmy nią w te jabłka. Po którymś tam strąceniu schyliłem się po owoc, a butelka zawisła na chwilę na gałęzi. Niestety pech chciał, że zsunęła się z góry i spadła mi prosto na głowę. To już była druga kontuzja czaszki w moim życiu.
- Ma Pan dwóch synów, Tomasza i Kamila oraz córkę Małgorzatę. Ma pan też wnusię Zosię. Rozpieszcza ją pan?
- Rozpieszczałbym choćby i codziennie, ale, niestety, Zosia mieszka w Wieluniu i tam chodzi do drugiej klasy podstawówki, więc widujemy się niezbyt często. Dlatego zawsze staramy się spędzać wakacje razem i organizować sobie ten wyjazd wspólnie. Oczywiście przy okazji tych spotkań rozpieszczam Zosię jak tylko mogę.
- Gotuje Pan w domu? Czym mógłby Pan poczęstować mnie, gdybym się do Pana wprosił?
No cóż, przed świętami przyrządzaliśmy z córką roladę z łososia i szpinaku, ale bardzo lubię robić - i dobrze mi to wychodzi - schabowego zawijanego z pieczarkami. Muszę też powiedzieć, że przyrządzam całkiem niezły smalec domowej roboty.
- Ulubione śniadanie to?
- Bardzo lubię nabiał: ser żółty, pleśniowy, biały, ewentualnie jakiś ogóreczek i pomidorek. Staram się jadać obfite śniadania, bo w pracy często nie mam czasu na posiłek. Zdarza mi się nawet, że przynoszę wcześniej przygotowane przez siebie kanapki do domu.
- A obiadek?
- Na pewno wspomniany schabowy, opiekane ziemniaczki no i jakaś suróweczka. Bardzo lubię sałatki i zjadam ich najwięcej. Dania z kapusty pod wszelką postacią również należą do moich ulubionych posiłków, zwłaszcza bigos i kapusta z grochem. Nie mógłbym w takiej chwili zapomnieć o pochwaleniu mojej żony, która w iście mistrzowskim stylu przygotowuje strogonowa, nie mówiąc już o pasztecie, który mi piecze od czasu do czasu. To raj dla mojego podniebienia.
- No i kolacja…
- Kolacji staram się unikać, ale jeśli już to chuda wędlinka, chlebek z masełkiem i jabłuszko.
- Kończymy czymś kalorycznym… Co na deser?
- Uwielbiam wszystkie torty, przepadam za lodami, a i dobrym serniczkiem nie pogardzę…
- Dziękuję za rozmowę.
Robert Majchrzyk
Skąd u Pana Starosty marzenie, by zwiedzić kresy? Dlaczego chętnie zamieniłby się na jeden dzień w panów Skrzetuskiego lub Wołodyjowskiego? Czemu w latach młodości marzył o powtórzeniu dokonań Tonego Halika? Słuchaj Radia Plus Kielce już w najbliższą sobotę, 8 marca, między godziną 12 a 15.