SPORT
Zając: To hamujący moment. Rodzina Hundsdörferów musi mieć stuprocentową pewność
– Nie będziemy nic upiększać. Ten rok był dla nas niezadawalający. Efektem jest miejsce w strefie spadkowej. Na szczęście dużo optymizmu dały nam ostatnie mecze z Pogonią i Cracovią – mówi Krzysztof Zając, prezes Korony Kielce.
Minione dwanaście miesięcy było najsłabszymi w wykonaniu kieleckiego klubu odkąd gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. "Żółto-czerwoni" ponieśli aż dwadzieścia porażek, notując tylko dziesięć zwycięstw i siedem remisów. Większość z negatywnych wyników obciąża konto Gino Lettieriego, który został zwolniony pod koniec sierpnia.
– Wszystko psuło się wiele tygodni. Zamiast grać lepiej, drużyna pogłębiała się w dołku sportowym i psychicznym. Później potrzeba było czasu, aby to odbudować. Polak mądry po szkodzie. Mamy świadomość, że sygnałem ostrzegawczym były wysokie porażki z Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków w marcu. Nie chcemy do tego wracać. Latem dołączyło do nas wielu nowych zawodników. Myśleliśmy, że trener Lettieri stworzy z nimi lepszy kolektyw, napisze nowy rozdział. Niestety, nasze nadzieje zostały zweryfikowane w drugą stronę. Nie było innego wyjścia, jak rozstanie. Na szczęście kolejne tygodnie pokazały, że dokonaliśmy słusznego wyboru zatrudniając trenera Smyłę, który potrafił złapać chemię z zespołem – wyjaśnia prezes Krzysztof Zając.
Korona zaliczyła udany finisz pierwszej części sezonu. W listopadzie i grudniu zdobyła trzynaście punktów, podobnie jak cztery inne kluby. Lepszym wynikiem, ale tylko o dwa "oczka" może pochwalić się Legia Warszawa. Jednak "żółto-czerwoni" spędzą przerwę zimową w strefie spadkowej.
– Musimy pochwalić nasz zespół za te ostatnie tygodnie. Wiemy, że mamy dobrych zawodników, którzy prezentują odpowiednią jakość. Długo nie było drużyny, ale w końcu pojawiły się odpowiednie mechanizmy. Cieszymy się, że gracze przekładają na mecze to, co prezentują na treningach – przekonuje sternik "żółto-czerwonego" klubu.
– Spadku nie bierzemy pod uwagę. Uważamy, że sportowo i organizacyjnie udowodnimy, że zasługujemy na pozostanie w lidze. Zawodnicy mają komfortowe warunki, aby jak najlepiej przygotować się do drugiej części sezonu. Jeśli dołożymy do tego odpowiednie wzmocnienia, to możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość – uzupełnia Krzysztof Zając.
WIĘCEJ O PLANOWANYCH RUCHACH TRANSFEROWYCH – TUTAJ
Pod koniec roku sen z powiek zarządu spędza inne kwestia, jaką jest dokapitalizowanie spółki, do którego jeszcze nie doszło. Powodem takiego stanu jest zawiadomienie do prokuratury, które pod koniec listopada złożył Bogdan Wenta, prezydent Kielc. Przypomnijmy: zdaniem Ratusza, przy sprzedaży udziałów Dieterowi Burdenskiemu w 2017 roku mogło dojść nieprawidłowości. Rodzina Hundsdörferów – większościowych właścicieli klubu, analizuje całą sprawę.
– To hamujący moment. Pismo od miasta, o które poprosiliśmy, dostaliśmy dopiero w czwartek przed świętami. Musieliśmy je przetłumaczyć, wysłać do Niemiec. Tam trwa analiza. Właściciele są w stanie wyłożyć pieniądze, ale muszą mieć wgląd w dokumenty, na podstawie których ktoś twierdzi, że akcje zostały nabyte niezgodnie z prawem. Ciągle czekamy na decyzję. Jesteśmy przekonani, że będzie ona pozytywna, ale musimy zrozumieć, że rodzina Hundsdörferów chce mieć przed tym stuprocentową pewność – wyjaśnia Krzysztof Zając.
Do kolejnego spotkania akcjonariuszy powinno dojść na początku stycznia. Dokapitalizowanie spółki jest konieczne, aby klub mógł dalej normalnie funkcjonować.