SPORT
Ruch przerywa serię Korony
Niestety piłkarze Korony Kielce przegrywają swój pierwszy mecz w tym sezonie. Kielczanie ulegli Ruchowi Chorzów 1:2, ale pozostał spory niedosyt, bowiem decydująca bramka Mariusza Stępińskiego padła z ewidentego spalonego.
W porównaniu do meczu z Zagłębiem Lubin Marcin Brosz dokonał zaledwie jednej zmiany, która była wymuszona kontuzją. Zbigniewa Małkowskiego pomiędzy słupkami zastąpił Dariusz Trela. Trener kielczan podkreślał zresztą przed spotkaniem, że zależy mu na ustabilizowaniu pierwszej jedenastki, która do tej pory radziła sobie doskonale.
I rzeczywiście już w pierwszych minutach jego słowa znalazły potwierdzenie. W 3 min. Paweł Sobolewski świetnie dośrodkował, ale Pylypchuk główkował wprost w ręce Putnockyego. Chwilę potem skrzydłowy Korony ponownie znalazł miejsce na wrzutkę, która wprawdzie nie znalazła adresata w polu karnym, ale zaskoczyła bramkarza „Niebieskich” i wpadła do siatki.
Od tego momentu kielczanie starali się kontrolować mecz, ale z każdą minutą byli coraz bardziej spychani do defensywy. Za często grali z pominięciem drugiej linii, co skutkowało długimi wrzutkami na Michała Przybyłę, który przeważnie nie potrafił zachować linii spalonego. Tak statyczna gra zemściła się na gospodarzach w 34. min. Patryk Lipski znalazł lukę pomiędzy obrońcami Korony i zagrał idealną prostopadłą piłkę do Eduardsa Visnakovsa, który mocnym, mierzonym strzałem pewnie pokonał Trelę.
Przerwa podziała motywująco na piłkarzy Korony. Zaczęli śmielej atakować, ale nie potrafili znaleźć drogi do bramki przyjezdnych. Determinacją wykazali się nie tylko piłkarze Korony, ale również trener Brosz, który po nieudanych próbach bił brawo swoim graczom za indywidualne zagrania. Chorzowianie spokojnie czekali na swoją okazję i mieli ją w 57. min. W roli głównej wystąpił Gigolaev, który po samotnej akcji dograł na jedenasty metr do Lipskiego. Ten jednak fatalnie spudłował. To jednak Korona sprawiała lepsze wrażenie na boisku. W 65. min. po dośrodkowaniu Zająca, idealną okazję miał Pylypchuk, ale jego strzał z główki wybronił Putnocky. Chwilę później znów górą był bramkarz Ruchu. Tym razem Ukrainiec znalazł się w sytuacji sam na sam.
Niewykorzystane sytuacje niestety się zemściły. W 80 min. Mariusz Stępiński, nowy nabytek chorzowian, sprowadzony z niemieckiego FC Nurnberg dostał prostopadłą piłkę, minął Trelę i wpakował piłkę do siatki. Jak pokazały powtórki Stępiński był na ewidentnym spalonym czego niestety nie dostrzegł sędzia liniowy. Stępińskiemu strzelenie bramki w debiucie zajęło dokładnie 11 minut, bowiem w 69 min. zmienił on Marka Zieńczuka.
Korona mogła szybko odpowiedzieć, ale znów świetnie pomiędzy słupkami zachował się Putnocky. W zamieszaniu w polu karnym najpierw uderzał Zając, potem Jovanović, ale ich strzały skutecznie blokowali obrońcy Ruchu. Piłka w końcu trafiła pod nogi Trytki, ale nie był on w stanie pokonać świetnie dysponowanego bramkarza Ruchu. W 88. min Trytko znów stanął przed świetną okazją. W pole karne dośrodkowywał Zając, ale napastnik drużyny z Kielc fatalnie spudłował z 5 metrów. Chwilę później główkową okazję miał Gabovs, ale na Putnockyego to nie wystarczyło.
Porażka Korony zepchnęła ją na 3. miejsce w tabeli Ekstraklasy. Kielczanie kolejny mecz rozegrają 8 sierpnia z mistrzem Polski, Lechem Poznań.
Korona Kielce – Ruch Chorzów 1:2 (1:1)
Bramki: Sobolewski (8.) – Visnakovs (34.), Stępiński (80.)
Korona: Trela – Gabovs, Malarczyk, Dejmek, Sylwestrzak – Sobolewski (58. Zając), Jovanović, Fertovs, Cebula, Pilipchuk – Przybyła (72. Trytko)
Ruch: Putnocky – Konczkowski, Grodzicki, Koj Ż, Oleksy – Gigołajew, Surma, Urbańczyk, Lipski Ż (74. Iwański), Zieńczuk (68. Stępiński) – Visniakovs Ż (90. Szyndrowski)
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 8251.