SPORT
Po Arce: pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani i możemy grać o naprawdę duże cele
– Wygraliśmy zasłużenie. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy i widzieliśmy tego rezultaty. Zespół był świetnie przygotowany fizycznie i podjął walkę do samego końca – powiedział po wygranym 2:1 wyjazdowym meczu z Arką Gdynia Gino Lettieri, trener Korony Kielce.
Niedzielne spotkanie było arcyważne dla układu tabeli. Korona po 20. kolejkach miała sześć punktów przewagi nad Arką. Dodatkowo, wcześniej swoje mecze wygrały Zagłębie Lubin i Cracovia, które zbliżyły się do grupy mistrzowskiej.
– Po piątkowych i sobotnich meczach zdawaliśmy sobie sprawę, że tabela bardzo się spłaszczyła. Mając na uwadze dwa najbliższe, bardzo ciężkie mecze u siebie z rywalami, którzy są w bardzo dobrej dyspozycji (przyp. red. Lechia i Pogoń), przegrywając tutaj moglibyśmy narobić sobie bardzo dużo problemów, zupełnie niepotrzebnie – wyjaśniał kapitan "żółto-czerwonych", Bartosz Rymaniak.
– W szatni było widać, że każdy zdaje sobie sprawę jak ważne to było spotkanie. Nie był to może zbyt piękny mecz z naszej strony, ale w większości realizowaliśmy plan trenera. Na pierwszym planie stała walka bez której Korona nie istnieje. Jesteśmy dobrym zespołem, kiedy jesteśmy kolektywem. To było widać od początku do końca – uzupełniał kapitan "żółto-czerwonych".
Wynik niedzielnego spotkania w 27. minucie otworzył Felicio Brown Forbes. Tuż przed przerwą prowadzenie "żółto-czerwonych" podwyższył Adnan Kovacević, który skutecznie wykonał rzut karny. Gospodarze gola kontaktowego zdobyli na kwadrans przed końcem, ale w końcówce nie udało im się odwrócić losów rywalizacji.
– Może nie mieliśmy super klarownych sytuacji, ale trzeba było być skoncentrowanym na sto procent, aby nic głupiego się nie wydarzyło. Tym bardziej, że straciliśmy gola na kwadrans przed końcem, a wszyscy wiedzą, że przy stanie 1:2 gospodarze rzucają się do ataku. Jakieś niefartowne zachowanie mogłoby sprawić, że przegralibyśmy to spotkanie. W ogólnym rozrachunku jesteśmy zadowoleni. To był mecz wysokiej rangi dla nas. Raz, że pozwolił się nam wzbić w tabeli, dwa odskoczyć od zespołów zajmujących ósme i dziewiąte miejsce – przekonywał bramkarz kieleckiego klubu, Michał Miśkiewicz.
Wiele kłopotów piłkarzom obu ekip przysporzył stan murawy na gdyńskim obiekcie.
– Po meczu mówiłem do chłopaków, że naszym szczęściem było, że graliśmy tutaj jako pierwsi, bo murawa po drugim, czy trzecim spotkaniu Arki u siebie byłaby jeszcze gorsza. W "szesnastkach" było bardzo grząsko. Można było się poślizgnąć, piłka mogła dziwnie skozłować – wyjaśniał Miśkiewicz.
Podopieczni Gino Lettieriego w ligowej tabeli przesunęli się na 4. miejsce. Kielczanie tracą tylko dwa punkty do trzeciej Jagiellonii Białystok. "Żółto-czerwoni" w najbliższą sobotę na Suzuki Arenie zmierzą się z prowadzącą Lechią Gdańsk.
– Fajnie, że wygraliśmy i możemy spokojnie przygotować się do tego spotkania. Po porażce można gdybać. Przyjeżdża lider... i apeluje do kibiców, aby pojawili się w jak najliczniejszym gronie na stadionie, bo pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani i możemy grać o naprawdę duże cele. Zapraszam wszystkich fanów. Oby tych kibiców było jak najwięcej, a my zrobimy wszystko, aby sprawić im radość – zakończył Rymaniak.