SPORT
Paprocki odpowiada obecnym władzom Korony. „Pan Gierada nie ma argumentów, aby to podważyć”
– List pana Hundsdorfera jest interpretowany jako obrona zarządu. Merytorycznie zgadzam się ze stwierdzeniami, które w nim padły, bo sam uczestniczyłem w wielu tych zdarzeniach. To, co zostało napisane, jest prawdą – mówi Marek Paprocki, były wiceprezes Korony Kielce o liście Dirka Hundsdorfera skierowanym do kieleckich radych.
– Gdyby było inaczej, pan Gierada miałby argumenty, aby to podważyć. Jego wypowiedzi wskazują, że to, co zostało napisane, jest prawdą. Mam jedną zasadę. Jeśli wypowiadam się na jakiś temat, to powołuję się na określone dokumenty. Nie można być gołosłownym – uzupełnia Marek Paprocki.
„Czy jestem zaskoczony listem? Tak, ale bardziej tym, że pojawił się teraz, a nie dzień po zwolnieniu dyscyplinarnym Marka Paprockiego. Treść ewidentnie wskazuje, że były niemiecki inwestor próbuje bronić swoich byłych współpracowników”, powiedział na naszych łamach we wtorek Sławomir Gierada, pełniący obowiązki prezesa kieleckiego klubu.
– To zaskakujące. Taka wypowiedź mi pochlebia. Nie przypuszczam, aby list, który odnosi się do współpracy z mniejszościowym właścicielem, miał jakiekolwiek znaczenie w tym zakresie – przyznaje 58-latek.
W ostatnich dniach były zarząd Korony Kielce został wywołany do tablicy. Najwięcej mówiło się o aktualnym zadłużeniu klubu. Jeszcze w październiku wynosiło ono około dziesięć milionów złotych. Półtora miesiąca później, podczas konferencji prasowej usłyszeliśmy, że jest większe o pięć milionów.
– Po ostatniej sesji Rady Miasta, po wypowiedziach panów Gierady i Jabłońskiego, oświadczyłem przewodniczącemu RM, że odniosę się do wszystkich poruszanych tematów. W poniedziałek wysłałem wyjaśnienia do pana Kamila Suchańskiego z prośbą, żeby rozesłał je dalej do radnych – wyjawia Marek Paprocki.
– Napisałem, dlaczego są takie nieporozumienia. Pan Jabłoński nie podważył nieprawidłowości sporządzenia bilansu na koniec czerwca. Stwierdził, że zestawienie zobowiązań, które przesłaliśmy do Urzędu Miasta jest prawidłowe, ale niekompletne. Nieporozumienie czy nieścisłość wynika z tego, że miasto nie prosiło klubu o sporządzenie bilansu na dzień sprzedaży spółki, tylko o zestawienie zobowiązań – wyjaśnia były członek zarządu Korony Kielce.
– W bilansie występuje pozycja rezerw na zobowiązania, które mogą w przyszłości powstać w spółce. To około 1,7 mln złotych. Wynikało to przede wszystkim ze spraw sądowych związanych z ZUS. Spółka pozyskała również subwencję finansową na 1,6 mln zł. To również jest ujęte. Trzeba to wyjaśnić. To jest poza tematem wysokości zobowiązań. Te związane z ZUS powstały wcześniej, około roku 2010. Kwota z rezerwami to około cztery miliony. Część spłacaliśmy na bieżąco. Nie można tego zrzucać na karb byłego zarządu. Do tego dochodzą zobowiązania w stosunku do MOSiR, które również dotyczyły wcześniejszych okresów – przedstawia swoje stanowisko Marek Paprocki.
Zdaniem nowych władz na spółce ciążą zobowiązania natury pozabilansowej, w tym też wynagrodzenia w kwocie ponad dwóch milionów złotych.
– W tym zestawieniu, które przekazałem Radzie Miasta uwzględniliśmy wszystkie niewypłacone wynagrodzenia, które są nazywane teraz „pozabilansowymi”. Były sporządzone listy płac, bo inaczej biegły nie zaakceptowałby nam bilansu. Jeśli dobrze pamiętam, to w kwocie ponad dwóch milionów, zostały wskazane w zestawieniu zobowiązań, które przekazaliśmy do Urzędu Miasta – przekonuje Marek Paprocki, który odniósł się również do kwestii blokowania przez miasto pieniędzy z tarczy kryzysowej PZPN.
– Pan Gierada nie zaprzeczył temu. Mam informację z pierwszej ręki. Te pieniądze zostały wypłacone, ale z kilkutygodniowym opóźnieniem w stosunku do innych klubów. To nas zaniepokoiło. Staraliśmy się zorientować w sytuacji. Byliśmy trochę zbywani. W końcu poprosiliśmy prezesa Mirosława Malinowskiego, który jest też szefem finansów PZPN. On nas poinformował, że prezydent Wenta zablokował pieniądze. Powiedział, że jeśli będzie zgoda z miasta, to oni wcisną „enter”. Po tej interwencji do prezesa Zająca zadzwonił pan Stachura mówiąc, że teraz możemy ubiegać się o pieniądze – informuje Marek Paprocki.
58-latek na początku listopada został odwołany z funkcji wiceprezesa kieleckiego klubu. Wówczas wrócił na stanowisko dyrektora Korony, które zajmował przed zajęciem miejsca w zarządzie. Na początku grudnia został zwolniony dyscyplinarnie.
– Na ostatniej sesji padły stwierdzenia, które znalazły się w uzasadnieniu rozwiązania mojej umowy. Nie zgadzam się z nimi. Zostały sformułowane w sposób ogólny: brak nadzoru nad finansami i tak dalej. Do tych wszystkich kwestii odniosłem się w piśmie skierowanym do radnych – tłumaczy były prezes i wiceprezes Korony Kielce, który swoich racji najprawdopodobniej będzie dochodził przed sądem.
– Jeszcze tego nie zrobiłem, ale jest duże prawdopodobieństwo, że zrobię. Nie dla odszkodowania. Uważam, że swoją pracą nie zasłużyłem na takie traktowanie. Po odwołaniu mnie z funkcji wiceprezesa poprosiłem pana Gieradę, aby odniósł się do tematu naszej dalszej współpracy. Powiedziałem, że jeżeli nie będzie woli wspólnego działania, to nie widzę problemu. Chciałem nawet pomóc w rozstaniu. Usłyszałem, że to nie jest w jego gestii. Stwierdził, że to jest temat, o którym będzie decydowała rada nadzorcza. Nie było dalszych rozmów. Zostało mi przedłożone tylko wypowiedzenie – kwituje Marek Paprocki.