SPORT
Niemieccy właściciele Korony nie przyjechali do Kielc. Nie ma dokapitalizowania, będzie upadłość?
Poniedziałkowe Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Korony Kielce nie przyniosło przełomu w postaci podniesienia kapitału zakładowego spółki. Przyszłość klubu, nawet na pierwszoligowym poziomie, stanęła pod olbrzymim znakiem zapytania. "Żółto-czerwoni" mogą nie otrzymać licencji na występy na zapleczu ekstraklasy.
Sprawa dokapitalizowana ciągnie się od października poprzedniego roku. Pięć kolejnych takich spotkań nie przyniosło efektu w postaci podjęcia stosownej uchwały. Przez długie tygodnie trwał pat na linii miasto – rodzina Hundsdorferów. W tym czasie stosunki między akcjonariuszami można eufemistycznie określić "nie najlepszymi".
Sprawa odżyła na początku lipca. Większościowi właściciele wydali oświadczenie, w którym poinformowali, że nawet przy spadku będą wspierać klub: "Przyszłość Korony Kielce – czy to w ekstraklasie, czy w I lidze – jest zapewniona", napisali.
Wydawało się, że tym razem zdecydują się na dokapitalizowanie spółki. Zgodnie z ustaleniami mieli przeznaczyć na ten cel proporcjonalne do posiadanych udziałów 3,67 mln złotych. Miasto od grudnia ma zabezpieczoną swoją część, czyli 1,43 mln złotych.
Szósty raz z rzędu nic z tego nie wyszło. Ponownie do Kielc nie przyjechał nikt z rodziny Hundsdorferów, tym razem nawet nie przysłali oni swojego pełnomocnika. Na razie nie poznaliśmy oficjalnego powodu, dla którego sprawa zakończyła się fiaskiem. Miasto było gotowe do dokapitalizowania, ale jak usłyszeliśmy: "nie było tego z kim zrobić". Klub ograniczył się do wystosowania lakonicznego oświadczenia.
"Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Korona SA z powodu braku wymaganego kworum, wynikającego z nieobecności większościowego Akcjonariusza, zostało przerwane do dnia 4 sierpnia br.", czytamy na tronie internetowej Korony.
Dokapitalizowanie jest konieczne, aby pokryć powstałe zadłużenie. Bez tego istnieje duże zagrożenie, że spółka zostanie postawiona w stan likwidacji. Dojdzie do tego, jeśli jej majątek będzie mniejszy niż ciążące na niej zobowiązania.
Na razie zarząd klubu ma związane ręce i nie może podejmować kluczowych decyzji odnośnie przyszłości. Trudno będzie uzyskać licencję na występy w pierwszej lidze. Bardzo możliwe, że w najbliższych dniach prezesi Krzysztof Zając i Marek Paprocki złożą wniosek o upadłość do sądu. To on zdecyduje, czy będzie to upadłość restrukturyzacyjna (w tym przypadku klub będzie funkcjonował w I lidze). W czarnym scenariuszu dojdzie do upadłości likwidacyjnej, a drużyna w obecnym kształcie zniknie z piłkarskiej mapy Polski.