Bez dokapitalizowania zarząd Korony będzie musiał złożyć wniosek o upadłość?

Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami przedłużającego się serialu o podniesieniu kapitału zakładowego spółki. Coraz więcej wskazuje na to, że z perspektywy kieleckiego klubu nie będzie miał on pozytywnego zakończenia. Według docierających do nas informacji, niemieccy właściciele nie chcą przeznaczyć na ten cel proporcjonalnych do posiadanych udziałów 3,67 mln złotych. Miasto od grudnia ma zabezpieczoną swoją część, czyli 1,43 mln złotych.

– To jest sprawa między akcjonariuszami. My możemy tylko czekać, chociaż czasu jest coraz mniej. Jako zarząd wierzymy, że uda się im dojść do porozumienia. Nie jesteśmy jednak upoważnieni do udzielenia informacji na ten temat – mówi Krzysztof Zając, prezes kieleckiego klubu, który nie chciał odnieść się również do tematu sprzedaży większościowego pakietu udziałów przez niemieckich właścicieli.

Dokapitalizowanie spółki jest konieczne, aby pokryć powstałe w poprzednim sezonie zadłużenie, a co za tym idzie, zamknąć rok budżetowy. Bez tego zabiegu klub nie zdoła uzyskać licencji na występy w Ekstraklasie. Stosowne decyzje muszą zapaść do połowy marca. Co stanie się jeśli nie na najbliższym, piątym z kolei, Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy nie uda się podjąć stosownej uchwały? Wszystko wskazuje na to, że ziści się czarny scenariusz, o którym pisaliśmy w listopadzie poprzedniego roku: zarząd Korony będzie zmuszony do złożenia do sądu wniosku o upadłość likwidacyjną spółki. 

Po ostatnim spotkaniu z Wisłą Kraków pojawiły się wątpliwości, czy klub jest w stanie wykonywać regularne przelewy na konta zawodników.

– Dyplomatycznie odpowiadając, można powiedzieć, że mieścimy się w ramach czasowych. Ten miesiąc ma być wyjaśniony w przyszłym tygodniu – mówił Mirosław Smyła w przedmeczowej rozmowie z reporterem Canal+. – Jest to związane z problemem technicznym. Żadnych opóźnień nie ma i nie będzie – przekonuje Krzysztof Zając.

Następne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy odbędzie się we wtorek, 3 marca. Jeszcze nie wiadomo, czy pojawi się na nim ktoś z rodziny Hundsdörferów.