REGION
Pomaga na całym świecie. Teraz sama potrzebuje naszej pomocy
Monika Luty ma 24 lata. Pomaga ludziom chorym, ale również ubogim. Niosła wsparcie w Anglii, Kenii i na Zanzibarze. Wszystko mimo tego, że zmaga się z nieuleczalną chorobą i sama potrzebuje naszej pomocy.
Jak mówi, urodziła się z wyrokiem i choruje na mukowiscydozę. – Nigdy nie uważałam, że mam najgorzej w życiu i że tylko ja potrzebuję wsparcia. Takie myślenie wpoili we mnie rodzice, podobnie jak zainteresowanie podróżami i to, że warto pomagać – podkreśla w rozmowie z nami Monika. To nie tylko słowa, bo odwiedziła ona najdalsze zakątki świata po to, aby bezpośrednio spotkać się z potrzebującymi.
Na Wyspach
W pierwszą swoją podróż, aby pomagać innym Monika wybrała się do Anglii. – Udało się to dzięki Regionalnemu Centrum Wolontariatu. Pojechałam na północ kraju i pracowałam w specjalnym centrum dla dzieci. Byłam w sekcji gastronomiczno-artystycznej. Uczyłam młode osoby zdrowego żywienia, pokazywałam różne kuchnie, w tym również polską. W miejscowym sklepie udawało mi się kupować nawet Majonez Kielecki. To była dla mnie także doskonała szkoła, aby poznać różne akcenty języka angielskiego. Poznałam wiele fantastycznych osób i nabyłam doświadczenia – tłumaczy i dodaje, że na Wyspach miała spędzić rok, ale wolontariat przerwała choroba. – Musiałam wrócić do Polski i walczyć o życie w szpitalu. Moja wydolność płuc była na poziomie trzydziestu procent.
Kenia i Tanzania
To nie załamało jednak 24-latki z Bolmina. Po pewnym czasie postanowiła, że zacznie pomagać na własną rękę. – Moja koleżanka podsunęła mi na myśl Kenię. Poleciał ze mną mój tata. Kiedy wyszliśmy z samolotu uderzyło mnie gorące powietrze i… małpy biegające po lotnisku. Dojechaliśmy do miejscowości Ukunda i tam znaleźliśmy przewodnika, który wskazał nam miejsca, gdzie potrzebne jest wsparcie. Codziennie jeździliśmy między innymi do szkół. Mieliśmy ze sobą zeszyty, długopisy , flamastry i inne pomoce naukowe. Kupiliśmy także lodówkę. Kiedy weszliśmy na teren jednej z placówek, pociekły nam łzy. Dzieci do nas wybiegły z sal i chciały się przytulić. Wręczyliśmy również nagrodę dla najzdolniejszej osoby. Tamtejsze warunki są fatalne. Przypuszczam, że żaden uczeń w Polsce nie chciałby chodzić do takiej szkoły – przyznaje nasza rozmówczyni.
Na Kenii się jednak nie skończyło. Monika wyruszyła także na Zanzibar. – Wiedziałam wcześniej co potrzebują tamtejsi mieszkańcy, jak się zachowują i jak dotrzeć do najuboższych miejsc, o których się nie mówi, bo kojarzymy Zanzibar jedynie z turystyki i luksusowymi hotelami. Na miejscu mieliśmy również swojego przewodnika. Oprowadzał nas i opowiadał o życiu ludności. Pomagaliśmy pracownikom hoteli, pracujących za grosze i wówczas poznaliśmy Marię, której dzieci potrzebowały wsparcia. Przykre jest to, że obok bogatych punktów turystycznych ludzie żyją w biedzie – zwraca uwagę podróżniczka.
Śmiertelna choroba
Choć z wielkim zaangażowaniem stara się pomagać najbardziej potrzebującym na całym świecie, Monika sama potrzebuje wsparcia. Cierpi na mukowiscydozę. – Jest ona śmiertelna, nieuleczalna i postępująca. Statystycznie w moim wieku w Polsce się umiera. To cud, że żyję. W pewnym momencie pojawiły się jednak leki przyczynowe, a dzięki mojej przyjaciółce powstała zbiórka na ten cel. To podtrzymuje mnie przy życiu i mam możliwość planowania kolejnych działań – dodaje. Niestety, leki te nie są refundowane w naszym kraju, a ich roczny koszt to ponad milion złotych.
Pomóc możemy poprzez portal SiePomaga: www.siepomaga.pl/oddech-moniki Tam również informacja dotycząca przekazania jednego procenta podatku dochodowego dla Moniki.