PUBLICYSTYKA
Przesłanie i wspomnienie. 30. rocznica wizyty Jana Pawła II w Kielcach
Już 3 czerwca będziemy obchodzili 30. rocznicę wizyty w Kielcach świętego Jana Pawła II. To okazja, nie tylko do wspomnień i wracania do chwil sprzed trzech dekad, ale również do zagłębienia się w przesłanie papieża Polaka z jakim przybył do stolicy regionu. A było ono niezwykle konkretne i do dziś aktualne.
Burza, ulewa i wiatr – tak większość z nas wspomina pamiętną Mszę Świętą Ojca Świętego na lotnisku w podkieleckim Masłowie – jeśli nie osobiście, to poprzez relacje rodziców i bliskich. To było prawdziwe święto naszego miasta. Nigdy – wcześniej i później – Głowa Kościoła nie stąpała po ulicach Kielc. Pamiętać jednak musimy nie tylko o samym wydarzeniu, ale i o równie mocnym, jak wspomniana burza i wciąż wołającym do duszy każdego człowieka przesłaniu papieża.
Nauczanie…
„Zaczęło się od strasznej burzy i deszczu. Przetrzymaliśmy! Bogu dzięki!” – tak powiedział na zakończenie Eucharystii w Masłowie Ojciec Święty. Dziś możemy odczytać te słowa jako nadzieję na przetrwanie nawet największych cywilizacyjnych i życiowych burz, których w naszym stuleciu nie brakuje. Wówczas również nie brakowało i do nich nawiązał papież. Cała homilia wpisywała się w pielgrzymkowy dekalog z jakim święty Jan Paweł II przybył do Polski. W Kielcach było to czwarte przykazanie – czcij ojca swego i matkę swoją.
„Rodzina jest bowiem wspólnotą najpełniejszą z punktu widzenia więzi międzyludzkiej. Nie ma więzi, która by ściślej wiązała osoby, niż więź małżeńska i rodzinna. Nie ma innej, którą można by z tak pełnym pokryciem określić jako "komunię". Nie ma też innej, w której wzajemne zobowiązania byłyby równie głębokie i całościowe, a ich naruszenie godziłoby bardziej boleśnie w ludzką wrażliwość: kobiety, mężczyzny, dzieci, rodziców.
Słowa czwartego przykazania skierowane są do dzieci, do synów i córek. Mówią: "Czcij ojca i matkę". Z równą siłą jednak odnoszą się do rodziców: "Pamiętaj, abyś prawdziwie zasługiwał na tę cześć". Bądź godny imienia ojca! Bądź godna imienia matki!” – wołał papież.
„Rozwody... wysoka liczba rozwodów. Trwałe skłócenie i konflikty w wielu rodzinach, a także długotrwałe rozstania na skutek wyjazdu jednego z małżonków za granicę.(…)A ileż rodzin choruje i cierpi na skutek nadużywania alkoholu przez niektórych swoich członków(…)Trzeba zmienić stosunek do dziecka poczętego. Nawet jeśli pojawiło się ono nieoczekiwanie - mówi się tak: "nieoczekiwanie" - nigdy nie jest intruzem ani agresorem. Jest ludzką osobą” – przypominał
Pamięć wciąż żywa
O swoich wspomnienia z tamtego dnia mówił ks. Zygmunt Nocoń.
– Pełni emocji nasłuchiwaliśmy meldunków o pogodzie. Nadeszła burza, ale papież niczym się nie przejmował. W zakrystii po Mszy Świętej spotkałem świętego Jana Pawła II. Ten, widocznie widząc, że przejmowałem się załamaniem pogody, podszedł do mnie i powiedział: „Nie martw się, papież nie zmókł, zmókł tylko Episkopat”. Ojciec Święty cieszył się również z ołtarza, który został przygotowany. Podobała mu się jego surowość i krzyż w formie drzewa życia. Część rzeźb ołtarzowych zabrano potem do Rzymu – wspominał ks. Zygmunt Nocoń.
Z kolei Anna Pierzak, wicedyrektor Zespołu Szkół Katolickich Diecezji Kieleckiej podkreśla jak podniosła była atmosfera tego dnia.
– Do Masłowa szliśmy pieszo. Miałam zaszczyt śpiewać w chórze podczas Eucharystii, więc musieliśmy być tam dużo wcześniej. Byliśmy w odświętnych strojach i martwiłam się jak w takim ubraniu pokonamy tyle kilometrów. Kiedy dotarliśmy na miejsce i stanęliśmy na podwyższeniu dla chóru, wówczas moim oczom ukazał się piękny widok na Góry Świętokrzyskie i Osiedle Świętokrzyskie z wielkimi tłumami ludzi idącymi w kierunku lotniska. To zostało w mojej pamięci do tej pory. Atmosfera była niezwykle podniosła. Nasz śpiew wspomagała orkiestra i czuliśmy niezwykłą dumę. Jako chór nie mieliśmy żadnego zadaszenia, więc podczas burzy zmokliśmy od stóp do głów. Kiedy wracałam do domu byłam zmoknięta, szłam w błocie i po ciemku, ale jednocześnie mając w sobie ogromną radość – tłumaczy.
W Masłowie był wówczas także senator Krzysztof Słoń.
– Byłem dosyć blisko tych wydarzeń, bo grałem wówczas w zespole Tabor. Z surowych desek mieliśmy zbity postument nieopodal ołtarza. W oczekiwaniu na przybycie Ojca Świętego prowadziliśmy śpiew dla niezliczonej liczby osób. Przeżycie było ogromne, również dla mojej narzeczonej, która jako pielęgniarka była w korpusie medycznym. Wspominam to wydarzenie również z powodu nawałnicy. Teraz, kiedy patrzę na piękny pomnik papieża w Masłowie to widzę ogromne podobieństwo do tego jak wyglądał wówczas święty Jan Paweł II, który do nas mówił zdecydowanym głosem, także podczas burzy. To robiło ogromne wrażenie – zaznacza.
Każda rocznica to dobra okazja do wspomnień, ale również do tego, o czym mówił papież Polak. Pamiętajmy o jego słowach zawsze, nie tylko 3 czerwca.